niezwykłym i cudownym.
Najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok,
gdy się ją zachowuje w tajemnicy.”
Valerie
Johansson
Czyli
mała tajemnica wśród ludzkości.
Całe swoje dzieciństwo
spędziła w Ljusne, małym miasteczku w Szwecji. Mieszkała wówczas z rodzicami
oraz swoim starszym bratem, który bronił ją przed rówieśnikami, rzucającymi w
małą Valerię, niezbyt przychylnymi epitetami. Od zawsze wyróżniała się z tłumu,
przez, co nie miała łatwego życia w swoich rodzinnych stronach. Często
zapłakana, schowana w książkach, samotniczka. Nie bawiła się z innymi dziećmi,
tylko zamykała we własnym pokoju lub spędzała czas na drewnianej huśtawce za
domem. Nie miała ochoty na żadne zabawy, ponieważ zwykłe zdarcie kolana dla
innych, dla niej równało się wizytą w szpitalu. W wieku jedenastu lat odkryła,
zaś swoją pasję, którą zaczęła rozwijać i właśnie dzięki niej zdecydowała się
na wyjazd do Sztokholmu by rozpocząć nowe życie.
Charakter
Zagubiona w
świecie samotniczka, krocząca, jednak przez życie z podniesioną głową. Na
pierwszy rzut oka, realistka sztywno trzymająca się zasad, po bliższym
poznaniu; dziewczyna z głową w chmurach. Bardzo tajemnicza, nielubiąca
opowiadać o sobie. Posiada w sobie ogromne pokłady empatii i zrozumienia; nigdy
nie zostawi człowieka w potrzebie. Często się uśmiecha, lecz jest to bardzo
nikły wyraz twarzy, prawie niezauważalny. Trudno złamać jej psychikę, ponieważ uodporniła
się na wszelkie słowa krytyki i ból zadawany przez innych ludzi. Przebywająca
na uboczu dziewczyna, nierzucająca się w oczy, nieangażująca w sprawy tłumu.
Niekiedy bywa zbyt poważna, jak na swój wiek, zaś innym razem zachowuje się,
niczym mała dziewczynka. Pełna sprzeczności, sprawiająca mylne pierwsze
wrażenie. Nie daje się zadręczać i potrafi bronić własnych przekonań. Po
dłuższej znajomości, doskonała rozmówczyni, doradczyni oraz pocieszycielka.
Szczerze się śmieje tylko przy bliskich osobach, którym może ufać, a takich
jest bardzo mało. Często dopatruje się w dobrych gestach głębszego dna, nie
wierząc, że ktoś może jej pomagać z dobrej woli. Nieufna wobec innych osób,
szukająca własnego miejsca na świecie.
Wygląd
Nie należy
do najpiękniejszych dziewcząt, jednak potrafi przyciągać wzrok swoją
delikatnością i wewnętrznym ciepłem. Posiada smukłą, wytrenowaną sylwetkę,
posiadającą krągłości w odpowiednich miejscach. Jej krok, zapewne wynikający z
lat treningów, przywodzi na myśl jedną z leśnych wróżek, z bajek dla dzieci.
Brązowe włosy dziewczyny opadają swobodnymi falami na ramiona. Niekiedy zostają
spięte w luźny warkocz lub kok (najczęściej podczas występów). Oczy dziewczyny,
o brązowej barwie, patrzą na świat z drobnym dystansem, czasem połyskujące
wesoło, co tylko dodaje jej uroku. Usta Valerie są pełne, o odcieniu
delikatnego różu. Bardzo rzadkim widokiem jest, zaś rumieniec na jej
policzkach. Tylko nieliczni mieli szansę go ujrzeć.
Lerie należy
do wysokich dziewcząt, bowiem mierzy sobie całe 176 centymetrów wzrostu. Mimo
tego, jest bardzo delikatna, jednak nie sprawia wrażenia kruchej, niczym
porcelana. Nigdy nie wkłada na stopy obcasów, częściej są to balerinki lub
zwyczajne trampki. Nie zna się zbytnio na modzie, więc ubiera się, tak, żeby
było jej wygodnie. Ma słabość do sukienek i spódnic. Niestety, nie nosi ich
zbyt często, ponieważ nie ma ochoty na ciągłe maskowanie siniaków, powstałych z
powodu jej choroby.
Ciekawostki
•Jest chora
na hemofilię, dlatego odwiedza szpital dwa razy w tygodniu (w poniedziałek i
czwartek). Na dodatek zawsze nosi przy sobie jakiś bandaż oraz tabletki, które
pomogłyby jej w opanowaniu krwawienia.
•Mieszka na
ostatnim piętrze w starej kamieniczce, niedaleko ośrodka, w którym trenuje. Jej
mieszkanko jest dosyć małe, (pokoik, który robi za salon, kuchnia, łazienka i
sypialnia) jednak ona czuje się w nim doskonale. Sama zajęła się urządzaniem i
remontowaniem, zniszczonej wcześniej, przestrzeni mieszkalnej. Jej lokum
posiada balkon, na którym często przesiaduje nocami, obserwując oświetlone
miasto. Jest fanką kwiatów, fotografii oraz obrazów, przez, co jej dom jest
nimi wypełniony.
•Od
jedenastego roku życia trenuje gimnastykę artystyczną. Treningi ma prawie, że
codziennie i często wyjeżdża na różne turnieje. Jest jedną z najlepszych
gimnastyczek w kraju i teraz szykuje się do najważniejszych zawodów w swoim
życiu. Chce stanąć na podium podczas mistrzostw świata. Valerie najlepiej radzi
sobie z wstążką i piłką, i to są jej ulubione przybory.
•Posiada w
domu kota (czarny z jadowicie zielonymi ślepiami), na którego woła Louis. Dostała
go na dziewiętnaste urodziny od brata.
•Nie pija
herbaty, do której ma uraz z czasów dzieciństwa. Nigdy nie opowiada o tej
historii, jednak została jej po niej niemiła „pamiątka” w postaci blizny po
oparzeniu, niedaleko nadgarstka.
•W przyszłym
roku ma nadzieję rozpocząć naukę, na Uniwersytecie Medycznym. Złożyła już
dokumenty na uczelni, teraz czeka tylko na wyniki.
•Pisze
własną powieść fantastyczną pod pseudonimem „Vivienne Anesel”. Pierwsza część
serii została wydana, więc Lerie zajęła się pracą nad drugą. Czasem spotyka się
ze swoim wydawcą i z zafascynowaniem obserwuje zainteresowanie ludzi jej
twórczością.
•Cierpi na
arachnofobię. Widząc pająka, reaguje głośnym piskiem i zastygnięciem w miejscu.
Nie jest wtedy zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Nie obawia się tylko małych
osobników tego gatunku.
Aktualnie
Stara się
bardziej otworzyć na ludzi i przestać doszukiwać motywów w ich działaniu. Od
zawsze żyje normalnie, nie zwracając wielkiej uwagi na swoją chorobę, ale także
nie pakuje się w żadne niebezpieczeństwa, tylko po, to by kusić los. Nikomu nie
mówi o swoich planach na studia, ani o książkach, które pisze. Stara się częściej uśmiechać zarówno do
znajomych, jak i nieznajomych osób. Zaczęła spacerować wieczorami po parku,
żeby nie siedzieć samotnie w mieszkaniu. Rankiem, zaś można ją spotkać w
piekarni, kiedy czeka na bułeczki prosto z pieca przed swoim treningiem.
W skrócie
Valerie
Johansson
20 lat
Rodowita
Szwedka
Gimnastyczka
artystyczna (jedna z najlepszych w kraju, a także na świecie)
Chora na
hemofilię i cierpiąca na arachnofobię
[Jakbym mogła sie obrazić? I to jeszcze na Ciebie, Kochana :)]
OdpowiedzUsuńSztokholmska noc została dziś owiana nutką tajemniczości i magi, która zapukała nawet do drzwi starego - ale wspaniałego - budynku galerii, która znajdowała się na obrzeżach miasta. Samotna, potężna, otoczona przeźroczystymi smugami wilgotnej mgły, która otulała twarz pojedynczych przechodni, którzy mknęli w stronę swoich przytulnych domów. Jednak wśród nich nie było młodej kobiety, który już od kilkunastu godzin siedziała w pracowni boso stąpając po chłodnych panelach, mijając porozrzucane płótna, pędzle oraz naczynia z farbą. Każdy krok sprawiał, że z kieszonki spodni wydobywał się głuchy dźwięk grzechotania, którego skutkiem były tkwiące tak klucze od budynku (galeria była drugim domem panienki Stjerne, która właśnie tutaj chowała się przed światem kończąc swoje obrazy oraz przygotowując się do kolejnej wystawy). Jakże wielkie było zdziwienie Hope, kiedy dostrzegła na jednym z korytarzy jakiś ruch oraz skuloną postać, tkwiącą przed jednym z dzieł jej autorstwa. I właśnie wtedy jej szeroko otwarte oczy napotkały spojrzenie obcej dziewczyny-intruza (jakże głośno biło serce naszej kruszyny, kiedy zamarła w połowie kolejnego kroku, przestraszona i speszona). Jakże ciężko było dostrzec choćby zarys warg nieznajomej, a tym bardziej zrozumieć jej słowa...
- Poczekaj, dobrze? Zaświecę tylko latarkę. - rzekł nieświadoma słów brunetki oraz kierująca na nią i obraz wąską smugę sztucznego światła. Wystarczyła taka mała rzecz, aby przywrócić naszej kruszynie choć troszkę pewności siebie.
[Wątek? Oczywiście! Może spotkanie w szpitalu? Niby takie mało szczęśliwe miejsce ale gdyby spróbować jakoś ciekawie to napisać? Co Ty na to? Gdybyś nie miała nic przeciwko, zaczniesz? Pozdrawiam].
OdpowiedzUsuńDopiero teraz, kiedy mdłe światło latarki padło na twarz nieznajomej dziewczyny, nasza kruszyna mogła dostrzec jej twarz dziwnie majaczącą w półmroku (jak wiele potrafi zmienić tak mało znacząca rzecz!). Jednak obsydianowe tęczówki Hope spoczęły przede wszystkim na wargach niespodziewanego gościa, aby następnie spocząć na własnym obrazie, tkwiącym w pozłacanej ramie i dumnie zdobiącym główną ścianę galerii.
OdpowiedzUsuń- Nie. Zostań, proszę. - rzekł, ściszając swój drżący głos do półszeptu i powoli podchodząc do brunetki, aby móc spojrzeć jej w oczy z sympatycznym uśmiechem.
- Na prawdę Ci się podoba? - zapytała, wskazując podbródkiem na dzieło sztuki, delikatnie mrużąc przy tym powieki oraz wydymając zabawnie policzki. Tak, jak zwykle panienka Stjerne nie wierzyła we własny talent oraz umiejętności.
[Nic się nie stało :)]
Wystarczył szczery uśmiech dziewczyny, zwykły gest oraz słowa, które odgrywały w życiu panienki Stjerne bardzo ważną rolę, aby jej bladą twarzyczkę rozjaśnił szczery uśmiech, a na porcelanowych policzkach pojawił się subtelny, malinowy rumieniec.
OdpowiedzUsuń- Hope. Miło mi Cię poznać. - odparła, delikatnie ściskając dłoń brunetki oraz całkowicie zapominając o tym, iż ta może skojarzyć ów imię z zawiłym, pełnym zawijasów podpisem, widniejącym w rogu obrazu, tkwiącym tuż przed nimi (chociaż ten składał się jedynie z samego "h" oraz nazwiska artysty, co niestety nie było bezpośrednią wskazówką, iż to właśnie nasza kruszyna była poszukiwaną osobą).
- Hmm...a może chciałabyś mieć od niej jakiś szczególny obraz? Coś wyjątkowego, wykonanego specjalnie dla Ciebie. - dodała po chwili, zerkając kątem oka na swoją towarzyszkę.
Dostrzegła to krótkotrwałe zaskoczenie, które przemknęło przez bladą twarzyczkę brunetki oraz oczy, które kilkukrotnie zwiększyły swoją objętość, przypominając teraz błyszczące i przyjemnie szeleszczące monety (panienka Stjerne nadal pamiętała ów dźwięk, kiedy to metal uderzał o chropowatą krawędź, natrafiając na twardy opór).
OdpowiedzUsuń- Każdy jest wyjątkowy. - odparła bez większego namysłu, gdyż jako osoba głucha w inny sposób postrzegała otaczający ją świat oraz ludzi. Dla niej każda osoba była jedyna w swoim rodzaju; była fantastycznym, niesamowitym cudem. - Zapamiętaj te słowa. - dodał, odgarniając z twarzy niesforne kosmyki, które wymykały się z luźnego koszka, otulając zarumienione policzki właścicielki. - I uważam, że ta z chęcią wykona dla Ciebie obraz. Taki jaki tylko zechcesz. - zakończyła, chociaż zrozumiała, że stojąca przed nią dziewczyna odkryła jej prawdziwa tożsamość.
[Ależ oczywiście, że tak. Tylko mi coś podsuń, proszę, bo ta pora jakoś nie wspomaga moich (ponoć nadal istniejących) szarych komórek. :<]
OdpowiedzUsuńLauren Carlsson
Zostań! Proszę...czy nie widzisz, że nie chce znowu zostać sama? Ta ciemność mnie przytłacza, a samotność coraz częściej sprawia, że boleśnie zagryzam wargi i wbijam paznokcie w ramię. Byleby jeszcze raz poczuć, że istnieje; że nie jestem tylko marną imitacją człowieka; szmacianą marionetką; porcelanowa lalką...
OdpowiedzUsuńI chociaż panienka Stjerne pragnęła, aby brunetka została to nie wykonała w tym kierunku żadnego czynu, gestu zbyt przerażona tym, iż głos po raz kolejny mógłby odmówić jej posłuszeństwa, stając się cichym piskiem lub jedynie szeptem. Dlatego też z jakimś dziwnym smutkiem w obsydianowych oczach obserwowała jasny punkcik, który powoli pochłonął mrok, aby dopiero po kilku minutach uświadomić sobie, że została sama. Znowu... - a jednak z jakąś nową determinacją ścisnęła w dłoni skrawek papieru i ruszyła biegiem w stronę pracowni całkowicie zapominając o tym, iż o tej porze powinna raczej znajdować się w domu, a nie pracowni.
Dwa dni później nasza kruszyna stała przed dość niskim, ale długim budynkiem, starając się bezskutecznie zliczyć widniejące w nim okienka. To właśnie w jednym z nich mogła znajdować się obecnie poznana dziewczyna.
Dopiero po kilku wdechach i wydechach Hope odważyła się wejść do środka, ściskając w dłoniach ramę obrazu idealnie okrytego szarym papierem. Wystarczyła krótka rozmowa ze strażnikiem, aby ta pozostawiła mu pakunek wraz z krótkim liścikiem: "Mam nadzieje, że Ci się spodoba. Byłabym zachwycona gdybyśmy spotkały się w kawiarence (tu jakaś dziwna nazwa) o godzinie 16.20. Hope."
[uahahaha...:D nie potrafiłam wymyślic nazwy. Wybacz!]
[Kiepsko u mnie z pomysłami i z góry przepraszam za jakość tego, co tu napisze. Skoro Valerie lubi książki, a i swoją własną napisała, można zrobić tak, że spotkaliby się w jakiejś bibliotece, gdzie Seth akurat oglądałby wydaną przez nią książkę. Wdaliby się w jakąś dyskusję właśnie na jej temat (książki, ofc) i Seth mógłby ją nieco skrytykować. Jako, że Valerie publikuje pod innym imieniem i nazwiskiem jakoś mogłoby się sypnąć, że to ona jest jej autorką, chociaż niekoniecznie. I... i nie wiem, naprawdę. Może ty coś masz?]
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Na prawdę nie zamierzała się spóźnić! Wszystko przez rudawego kociaka, który bezustannie domagał się jedzenia, popychając w stronę swojej właścicielki pustą miskę, w którą ta niestety musiała wsadzić bosa stopę - jakże wielkie było jej zdziwienie, kiedy poczuła coś mokrego i zimnego, a po chwili uświadomiła sobie, że w misce nadal widnieją resztki wody, a pupil spłatał jej nieprzyjemnego psikusa.
OdpowiedzUsuń- Jak mogłeś Kotyk?! - rzekł z wyraźnym wyrzutem, spoglądając srogo na psotnego kociaka, który z uwagą przyglądał się swojej właścicielce, kiedy ta wycierała stopę oraz nasuwała na nią ciemny but. - I tak Cię kocham, wiesz? - wymamrotała i wsypała do drugiej, kolorowej miski ukochane jedzonko zwierzaka, który wręcz rzucił się na przysmak, machając swoim małym ogonkiem. Natomiast nasza kruszyna skorzystała z nieuwagi kociaka, aby wymknąć się niezauważona z mieszkania i udać na spotkanie.
I mimo, iż biegła i tak spóźniła się około 5-7 minut, zdyszana i zarumieniona, wchodząc do kawiarenki. Tym razem miała rozpuszczone włosy, które luźno spływały po wątłych ramionach, kończąc się gdzieś w okolicach pasa.
- Przepraszam za spóźnienie. - rzekł, podchodząc do znajomej dziewczyny i siadając naprzeciwko z nieśmiałym półuśmiechem. - Ale miałam mały konflikt ze swoim pupilem. - dodała, ogarniając z twarzy niesforne kosmyki.
[Dziękuję, Twoja również. :) Na wątek chętny, ale nie wiem, czy mam pomysł...]
OdpowiedzUsuńZ książką w ręku zajął miejsce przy jednym ze stolików, przy którym co prawda już ktoś siedział, jednak nie przeszkadzało mu to w tym, by i on zajął miejsce właśnie. Właśnie zamierzał otworzyć książkę, kiedy usłyszał głos dziewczyny i przeniósł na nią swój wzrok. Uniósł delikatnie brwi ku górze i odparł. -Właściwie czytam wszystko - odparł bez większego entuzjazmu, a po chwili dodał. - Tą książkę - w tym momencie podniósł wspomnianą wcześniej rzecz i pomachał nią, a następnie odłożył z powrotem na stolik - Już czytałem. Biorę się za nią drugi raz, bo naprawdę nie rozumiem wszechobecnego zachwycania się nad nią. Może kiepsko czytałem, więc próbuję raz jeszcze - wyjaśnił i uśmiechnął się ledwo zauważalnie.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Oho! Nasza kruszyna nie potrafiła powstrzymać delikatnego uśmiechu, który wkradł się na jej malinowe usteczka, kiedy ta spojrzała na swoją drobną towarzyszkę. Jakże rzadko spotykała osoby które od chwili poznania budziły w niej sympatię oraz wszelkie, pozytywne emocję - jak gdyby ów brunetka posiadała w sobie jakiś niezidentyfikowany czar oraz tajemnicę. A może było to jedynie silne pragnienie Hope, aby uciec przed własną samotnością i odrzuceniem, z którym tak często się spotykała...
OdpowiedzUsuń- To rudy, złośliwy kociak, który najchętniej spędziłby swoje życie przy misce z jedzeniem. - odparła, przewracając oczami i zamawiając zimne, czekoladowe mleko, który na szczęście można było tutaj zakupić (jakże ona uwielbiała ten słodki płyn o charakterystycznym smaku!).
[ Na wątek zawsze jestem chętna ;D
OdpowiedzUsuńMedycynę. Sto razy już zmieniałam kierunek, stąd błąd ;) Dzięki za zwrócenie uwagi ]
Sebastian umierał. A przynajmniej tak twierdził gdy tu jechali. Darł się na cały samochód demonstrując jak bardzo cierpi i przy okazji pomiędzy kolejnymi jękami udzielał Adamowi wskazówek dotyczących pogrzebu. Mężczyzna miał jednak absolutną pewność, że jego przyjaciel jest póki co tak daleki od śmierci jak to tylko możliwe. Zważywszy, że się tylko trochę poobijał podczas upadku z roweru. Owszem, było trochę krwi ale na pierwszy rzut oka rany nie wydawały się groźne. Adam z wyraźną ulgą zostawił przyjaciela w gabinecie zabiegowym po czym zajął miejsce w poczekalni rozkoszując się ciszą przerywaną jedynie buczeniem lamp. Wyciągnął się w fotelu ale pozycja okazała się niezbyt wygodna, więc usiadł normalnie i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie miał pojęcia ile czasu przyjdzie mu czekać, więc sięgnął do torby w poszukiwaniu telefonu. Rozsunął zamek i radośnie zauważył, że wziął ze sobą książkę. Był pewien, że nie zdążył jej zabrać. Zaczął ją czytać wczoraj wieczorem i wprost nie mógł się oderwać. Musiał niemalże zmusić się, żeby położyć się spać. Nic dziwnego, powieść wnosiła nowe tchnienie na nieco pogrążony w letargu rynek książek fantastycznych. Zaczął czytać. Niemalże od razu przeniknął do świata przedstawionego zupełnie zapominając o realnym. Kilka chwil potem gdzieś z tyłu coś powiedziało mu, że ktoś do niego mówi. Zaskoczony podniósł wzrok. Przed nim stała ładna dziewczyna z delikatnym uśmiechem. Musiał wyglądać jak ostatni idiota, gdy próbował przypomnieć o co go zapytano. W końcu zauważył, że dziewczyna zerka na książkę. Pomyślał, że prawdopodobnie o to pytała. Przynajmniej miał taką nadzieję, bo jeżeli nie, to za idiotę zostanie uznany na dobre. Pokazał nieznajomej okładkę na wypadek gdyby pytała o tytuł, a potem zaczął:
OdpowiedzUsuń-Jest absolutnie genialna. Jeżeli nie czytałaś, z ręką na sercu, polecam. Mimo, że jeszcze nie skończyłem czytać już czekam na drugi tom. Vivienne Anesel jest cudotwórczynią.
Uśmiechnął się szeroko i wskazał na okładce wymienione nazwisko.
[Wyszło świetnie. Wierz mi. A pomysł bardzo dobry, oboje interesują się fantastyką. Świetnie, że na to wpadłaś :)].
[ Też tak myślę. Ale Jeanne studiuje już rok ;) Może jakieś dni otwarte uczelni, albo spotkanie z jakimś ważnym typem (najlepszy kardiochirurg, czy coś w tym stylu)? ]
OdpowiedzUsuńBył nieco zaskoczony, że dziewczyna podzielała jego zdanie, zazwyczaj, kiedy mówił ludziom, że nie rozumie nad czym się tak zachwycają zasypywali go masą argumentów, które miały uzasadnić jej wspaniałość. I chyba właśnie dlatego zdecydował się przeczytanie jej po raz drugi. - Mówisz to szczerze, czy po prostu nie wyrażasz swojej prawdziwej opinii na temat książki, co sprawiłoby, że jeszcze bardziej przekonałbym się do braku gustu, który mi kiedyś zarzucono - wzruszył ramionami i śmiejąc się cicho pod nosem. Tak, ktoś kiedyś zarzucił mu, że nie za grosz gustu i nie powinien czytać czegoś, czego i tak nie zrozumie. Jego samego takie stwierdzenie szczerze rozbawiło. - Nie chodzi o to, że książka jest całkowicie zła, ale coś mi w niej nie pasuje - mruknął i zaczął przewracać kartki książki. Uniósł wzrok na dziewczynę i dodał. - Nie wiem, naprawdę. Może i ma to coś wspólnego z tym wątkiem miłosnym, o którym wspominasz. Właśnie dlatego czytam ją raz jeszcze, a przynajmniej mam taki zamiar - dodał. Spojrzał na książkę, którą jeszcze nie dawno czytała dziewczyna. - A ty, co tam czytasz? - zagadnął.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
[ Jak najbardziej odpowiada. Ale zaczniesz, proszę? Jeszcze się nie wczułam w Jeanne ]
OdpowiedzUsuń[Pomysły, pomysły... Może Valerie potrzebowała pomocy prawnika? Albo któryś jej znajomy, a ona poszukiwała kogoś sprawdzonego? Ewentualnie ośrodek, w którym trenuje, obejmuje kilka dziedzin (w tym łucznictwo) i właśnie stamtąd się znają? :>]
OdpowiedzUsuńLinnéa Ternheim
[Jasne. Chcesz zacząć czy ja mam to zrobić?]
OdpowiedzUsuńSłowa brunetki po raz kolejny sprawiły, że na ustach panienki Stjerne pojawił się nieśmiały półuśmiech, a porcelanowe policzki pokrył subtelny rumieniec podekscytowania (jakże rzadki był to widok!). Ona sama zaś opierając podbródek na splecionych dłoniach z zachłannością chłonęła każde słowo dziewczyny oraz wpatrywała się z ciekawością w brązowe oczy swojej towarzyszki. Nie wiedząc czemu czuła się w jej obecności bezpiecznie, a zarazem spokojnie - jakby wreszcie odnalazła gdzieś swoje miejsce oraz została w pełni zaakceptowana. Jednak czy Valerie wiedziała wszystko o artystce, której dzieła tak szczerze podziwiała?
OdpowiedzUsuń- Długo ćwiczysz gimnastykę? - zapytała, kiedy młoda kelnerka postawiła przed nią kolorowy kubek z zimnym, czekoladowym mlekiem, ona zaś oplotła go swoimi smukłymi palcami.
Malowanie - a raczej sztuka - była całym życiem i jedyną miłością panienki Stjerne, która poświęcała jej każdą minutę czy sekundę, nie zważając na uporczywy ból nadgarstka czy pleców, które dość często przypominały o swoim istnieniu po kilku godzinach trwania przed śnieżnobiałym płótnem. To właśnie te chwile sprawiały, że nasza kruszyna czuła się bezpiecznie, jak gdyby kolorowe farby oraz szorstkie pędzle stały się dla niej pewnego rodzaju azylem, prywatną oazą...
OdpowiedzUsuń- Maluje od kont potrafiła utrzymać w dłoniach kredki, węgiel czy pędzel. Chociaż z pewnością na poczatku były to jakieś dziecięce bazgroły na asfalcie czy ścianach domu, które doprowadzały moją matkę do szału. - odparła po chwili namysłu, zerkając z serdecznym uśmiechem na swoją towarzyszkę oraz dostrzegając ów gest, jak i małego pajączka, który snuł swoją nić wzdłuż jednej ze ścian.
- Jeżeli chcesz mogę go stąd...wziąć. - dodała, a jej głos lekko zadrżał przy ostatnim słowie, jakby ta nie była go w pełni świadoma.
[Mam pewien pomysł tylko muszę wiedzieć czy ty wyrażasz na to zgodę (: Myślałam o tym, że Niklas - ze względu na to, że dużo czyta - mógł zakupić powieść autorstwa Valerie (o czym oczywiście nie może wiedzieć). To mogłoby ich w jakiś sposób powiązać, co ty na to? :) ]
OdpowiedzUsuń[Brzmi całkiem dobrze (: Jako, że Niklas już nie trenuje, Valerie mogłaby trafić do jego kawiarni i zauważyć, że czyta jej powieść, tak mogliby odnowić starą sportową znajomość.]
OdpowiedzUsuńOstrożnie, delikatnym gestem smukłe palce panienki Stjerne pochwyciły niewielkiego pajączka, który zabawnie chwiał się na swoich przydługawych i chudziutkich nóżkach. Wystarczyło jedynie zamknąć go w nicości własnych dłoni, aby ten zniknął z oczu brunetki, stając się jedynie wspomnieniem, które już po chwili zostało przeniesione w inne, odległe miejsce.
OdpowiedzUsuń- Gotowe. - rzekła, z powrotem siadając na krześle i upijając łyczek zimnego płynu, który przyjemnie podrażnił podniebienie kobiety. Jakże ona uwielbiała owe uczucie, kiedy to znajomy chłód rozchodził się wzdłuż przełyku, aż po żołądek.
- Cóż, ja natomiast nigdy nie byłam najlepsza w gimnastyce. Jedyne co potrafię zrobić to szpagat oraz grać w jakieś drużynowe gry. - dodała z lekkim półuśmiechem.
[Dziękuję Ci bardzo za poprawienie :)
I nie jest źle! Może po prostu jakiś chochlik ukradł Ci wene?]
Z uwagą "słuchała" słów dziewczyny, której brązowe włosy zabawnie podrygiwały, kiedy ta poruszała głową po raz kolejny dźgając słomką niewidzialnego przeciwnika w postaci sokowego potwora (każdy z nas miewa swoje przyzwyczajenia, dziwactwa i szaleństwa, prawda?). Sprawiało to, że nasza kruszyna nie potrafiła powstrzymać szerokiego uśmiechu, który bardzo rzadko pojawiał się na karminowych wargach, które często zagryzała lub formowała w nieśmiały półuśmiech. Cała jej postać balansowała na krawędzi strachu spowodowanego kalectwem, a determinacją w zwalczeniu samotności.
OdpowiedzUsuń- A więc gimnastyka to sprawdzian siły, determinacji i samozaparcia? - zapytała, lekko marszcząc swoje brwi.
Adam nie odrywając wzroku od stojącej przed nim dziewczyny kątem oka zarejestrował ruch na korytarzu. Okazało się, że był to lekarz, który przywołał do siebie jego rozmówczynię. Nazywała się Valerie. Ładnie. Adam wyjął z torby zakładkę i umieścił ją na odpowiedniej stronie. Nigdy nie był w stanie zapamiętać numeru strony, na której skończył czytać. Natomiast zaginanie kartek było dla niego profanacją. Nie chciał być wścibski ale nie mógł powstrzymać się, żeby nie zerkać na Valerie. W pewnym momencie jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Dziewczyna bez najmniejszego trudu wygięła się w tył niemal dotykając palcami podłogi. Gdy ponownie do niego podeszła Adam zmusił się, żeby w końcu zamknąć usta.
OdpowiedzUsuń-To było niesamowite! Jak to zrobiłaś? Ja gdybym zgiął się do przodu miałbym problem, żeby dotknąć kolan.
Mężczyzna nie przesadzał. Nigdy nie unikał sportu. Wprost przeciwnie, czasami biegał i dosyć często jeździli z Sebastianem rowerem ale Adam nigdy nie był zbyt rozciągnięty.
Gdy jego rozmówczyni wspomniała o planowanych ośmiu tomach sagi, zrobił czujną minę.
-Skąd wiesz, że ma być ich osiem?
Z uwagą chłonęła kolejne słowa swojej rozmówczyni, a w jej obsydianowych oczach pojawiło się nie tylko zrozumienie, jak i jakaś nieodparta ciekawość - może dlatego, iż Hope również natrafiła w swoim życiu na same przeszkody w postaci osób, które nie rozumiały kalectwa naszej kruszyny, wyśmiewając ją oraz odrzucając na margines społeczeństwa. Ona sama nigdy nie rozumiała czym sobie na to zasłużyła, jednak nie miała siły, ani pewności siebie, aby przebić się przez ów mur.
OdpowiedzUsuń- Pewnie każdemu zależy na zwycięstwie i wszyscy rzucają się w wir współzawodnictwa, które nie zawsze wygląda tak jakbyśmy tego chcieli. - odparła, sącząc powoli swoje zimne, czekoladowe mleko, które ostatnimi czasy zastąpiło jej wszelkie napoje, a czasami nawet posiłki, kiedy do była zbyt zaobserwowana sztuką by cokolwiek kupić czy przyrządzić.
[Budzi się Blog do zycia ^^]
Nieco zdezorientowany Eitan, słysząc, że ławka jest świeżo malowana, zatrzymał się i pokręcił głową, tak, jakby się rozglądał. Gdy usłyszał propozycję, aby usiąść obok właścicielki głosu, który do niego mówił, zmarszczył lekko brwi.
OdpowiedzUsuń— Nie bardzo wiem, gdzie to "obok" jest... — Mruknął.
[Jak najbardziej ;) Kocham imię Valerie. Co ty na to, aby to Luna projektowała stroje Val? ;)]
OdpowiedzUsuńWolno usiadł w miejscu, gdzie stał i z pewnym opóźnieniem odpowiedział nieznajomej:
OdpowiedzUsuń— Eitan Nguyen. — Dziwnie cieszył się, że go nie kojarzyła to z telewizji lub z jakiejś reklamy. W końcu ciągle gdzieś się pokazywał. Niepełnosprawność mu nie przeszkadzała.
[Może skoro Valerie choruje na hemofilię, mogła dostać jakiegoś nagłego krwawienia z jamy ustnej, albo w okolicach szyi w samolocie ? I wtedy poproszą Gabrysia o pomoc i takie tam. Może być ? :D]
OdpowiedzUsuń[Podoba mi się (: ]
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka miesięcy temu, Niklas wierzył w to, że jego życie zostało pozbawione jakiegokolwiek sensu. Dziś, pomimo nadchodzących często chwil melancholii, dostrzegał w sobie pewne pozytywne zmiany; prowadzenie kawiarni skutecznie odciągnęło uwagę mężczyzny od tragicznego wypadku z przed półtora roku. W dalszym ciągu twierdził jednak, że stracił już swoją szanse na bycie szczęśliwym, ale piękne kobiety, którymi zwykle się otaczał, dostarczały mu tyle atrakcji i przyjemności by przez krótką chwilę mógł odbierać swoje życie, jako całkiem udane. Wrócił, więc do swoich starych przyzwyczajeń; przelotnych romansów, z których nie miał prawa narodzić się żaden związek.
Dzisiejsze popołudnie spędzał jednak samotnie. Po zakończonej pracy, usiadł przy swoim ulubionym stoliku na końcu sali, gdzie - mogłoby się wydawać - był prawie niewidoczny dla reszty gości. Dlatego też mógł w spokoju oddać się czytaniu świeżo zakupionej książki, której autorkę nazwano prawdziwym odkryciem. Niklas, jako amator powieści fantastycznych, nie mógł przejść obok niej obojętnie. Nie obyło się oczywiście bez filiżanki mocnej, czarnej kawy, którą sączył powoli, gdy przerzucał kolejne kartki lektury. Trudno mu było ukryć zdziwienie, gdy usłyszał kobiecy głos, którego znajomy dźwięk odciągnął jego uwagę od powieści. W pierwszej chwili stwierdził, że pytanie to na pewno nie zostało skierowane do niego; nie był to przecież głos, żadnej z jego kelnerek, a rzadko zaglądał tu ktoś z jego znajomych. Dla zaspokojenia własnej ciekawości podniósł wzrok i objął nim szczupłą sylwetkę Valerie. Ciężko było powiedzieć, czy widok ten był dla niego miłym zaskoczeniem; wydawało mu się, że ostatecznie pożegnał się ze światem sportu, zaprzestając jakichkolwiek kontaktów z osobami z nim związanymi; można by pokusić się nawet o stwierdzenie, że ich unikał. Ostatni raz pannę Johansson widział tuż przed swoim pamiętnym startem w 2010 roku. Zapewne dotarły do niej informacje o tym, jak wiele zmieniło się w życiu Niklasa od tamtej pory, a to wiązało się z dużą ilością pytań i wyjaśnień. Czy był gotowy na podobną rozmowę?
-Pewnie, Valerie. – Odpowiedział a na jego twarzy pojawił się cień bladego uśmiechu.
Pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń-O nie. Gdybym zdradził Ci moje imię obdarłbym się z mojej jedynej tajemnicy.
I właśnie wtedy gdy już miał się zawadiacko uśmiechnąć ciszę panującą w poczekalni przerwał głośny, rozdzierający krzyk dobiegający z gabinetu zabiegowego.
-ADAAM!
Brunet bezradnie opuścił głowę.
-To tyle jeżeli chodzi o czar tajemnicy.
Wzruszył ramionami i lekko zachichotał. Cóż, sytuacji z pewnością nie można było odmówić komizmu. Wziął swoją torbę i podniósł się z miejsca.
-Miło było Cię poznać, Valerie.
Ukłonił się lekko i wszedł do zabiegówki. Wysłuchał wszystkich skarg Sebastiana a potem oznajmił mu, że przed chwilą poznał piękną dziewczynę. Sebastian uświadomił mu okrutną prawdę. Adam nie wziął jej numeru. Cóż, był idiotą. To zepsuło mu skutecznie humor do końca dnia. Wieczorem niezadowolenie wzrosło, gdy odkrył, że w torbie nie ma jego książki, którą widocznie zostawił w poczekalni. Zaklął wściekle po czym z braku lepszego zajęcia położył się spać. Zupełnie zapomniał, że ma jednak teoretyczną szansę na odzyskanie książki. Z tyłu wciąż była wetknięta karteczka z księgarni wysyłkowej zawierająca jego dane i adres.
[Z przyjemnością :) Jakiś pomysł? :)]
OdpowiedzUsuń[Mi pasuje ;) Podrzuć jakieś okoliczności, to zacznę ;)]
OdpowiedzUsuńKolejny lot, który szedł po mojej myśli. Wszystko odbywało się tak, jak na prawdę miało być. Żadnych problemów, skarg, dosłownie niczego. Czułem się jakbym leciał zupełnie sam. Bez żadnego pasażera. Gdy jedna ze stewardess zapukała do kokpitu, od razu wiedziałem że coś jest nie tak. Jedna z pasażerek dostała okropnego krwotoku, a żadna z nich nie była szkolona pod takim stopniem. Nosz cholera jasna, to jakim cudem dostały tu pracę ? Wyszedłem z kokpitu i ruszyłem wzdłuż pokładu, szukając ów pasażerki. Młoda brunetka trzymała garść chusteczek higienicznych przy swojej twarzy. Przykucnąłem przy niej i uśmiechnąłem się delikatnie.
OdpowiedzUsuń— Dasz radę przejść na przód samolotu ? Pomogę ci. — chwyciłem ją pod ramię i zaprowadziłem do pomieszczenia obok kokpitu, a jednej ze stewardess kazałem przynieść torbę podręczną pasażerki. — Masz jakieś problemy z ciśnieniem ? Cokolwiek, przez co mogłabyś aż tak obficie krwawić ? — spytałem, podając jej kolejną garść chusteczek.
Ze skupieniem obserwowałem poczynania pasażerki i cały czas czuwałem w gotowości, gdyby krwotoki się nasiliły.
OdpowiedzUsuń— Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Chwała Bogu, że nic groźnego ci się nie stało. Po mimo tego, że do lądowania została nam niecała godzina, nalegałbym, abyś została tutaj. Nie masz nic przeciwko temu ? — spytałem, posyłając jej ciepły uśmiech.
[Uch, pomysły... Znać się mogą z ośrodka treningowego. Co prawda Złata trenuje samodzielnie, acz może czasem pojawiać się, aby poćwiczyć ze znajomym trenerem. Skoro Valerie chce otworzyć się na świat, mogłaby próbować nawiązać jakąś relację z moim Złotkiem, które zdążyło obrosnąć legendą tej złej. Ewentualnie Lerie chciała uporządkować swoje wydatki i udała się do Morozowej.]
OdpowiedzUsuńZłata
Rękawice uderzające w worek z niepasującą do niej siłą. Głuchy pogłos, który niósł się echem po całej Sali treningowej. Dzika, fanatyczna wręcz satysfakcja, która płynęła z każdego ciosu. To był jej świat, nie nudna analityka finansowa. Jedynie boks przynosił Morozowej prawdziwe oderwanie od ponurego, okrutnego realium. Mogła się zrelaksować. Ukoić zszargane nerwy. Czerpać sadystyczną radość, gdy wyobrażała sobie, że cel jest prymitywnym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńTo wszystko tak ją pochłaniało, że ledwo wyczuła czyjąś obecność. Obróciła się w kierunku dziewczyny, zdejmując rękawice. Na twarzy Morozowej odmalowała się chłodna kalkulacja, podkreślona uniesieniem brwi.
- Od siedmiu lat – mruknęła obojętnie, pocierając dłonie chronione przez owijkę. – Dlaczego pytasz?
Niewiele osób decydowało się na swobodną rozmowę. Większość ją znała. Bali się jej. Tego, co może zrobić, kiedy naprawdę zatopi się w nieopisanej furii, pochłaniającej zdrowy rozsądek oraz ostrożność.
- Cześć, Val. - Przywitała się, odrywając w końcu nos znad szkicownika. Nie, nie projektowała kolejnego stroju dla gimnastyczki, która musiała wyglądać olśniewająco - ten projekt, już dawno miała skończony, nawet zaczęła go szyć, ale potrzebowała swojej modelki, aby fenomen tego stroju mógł zostać wcielony w życie.
OdpowiedzUsuńLubiła tę dziewczynę. Była pogodna i przyjmowała jej porady, dotyczące wyglądu. Jak więc mogła jej nie lubić? Od jednego sezonu projektowała jej stroje, ciesząc się, że jest zaangażowana w jakiś większy projekt.
- Tym razem postawiłam na błękit, zeszły beż sprawił, że byłaś wręcz niewidzialna, jeśli idzie o kostiumy - rzekła całkiem profesjonalnie, nie chcąc zawieść swojej klientki. - Rozbieraj się.
Za jej pracownię robił niewielki pokoik w kamienicy obok teatru. Wynajmowała go naprawdę za małą sumę - sprzedawała właścicielce kilka swoich projektów do jej butiku. W małym mieszkanku, który był jej domem, nie było miejsca na to wszystko, na maszynę do szycia, na stosy materiałów.
[ chętnie. można założyć, że znają się z gimnastyki, gdy Aria jeszcze trenowała, a trwało to krótko po przyjeździe tutaj.]
OdpowiedzUsuńSłysząc, że dziewczyna się zgadza, uśmiechnąłem się szeroko i zasiadłem swoje miejsce przed sterami.
OdpowiedzUsuń— Wbrew pozorom nie jest to nic trudnego. Wystarczy się raz a porządnie do tego przyłożyć i już. Można powiedzieć, że jest to jak jazda na rowerze, nigdy tego nie zapominasz. — odpowiedziałem, wybuchając cichą salwą śmiechu. Odwróciłem głowę w stronę pasażerki i uniosłem jedną brew ku górze. — Lubisz latać samolotem ?
- Jest wspaniałe. Całkowicie inne niż to, które wiodłam w Norwegii. - wymamrotała po dłuższej chwili namysłu, a jej karminowe wargi wygięły się w delikatny, aczkolwiek smutnym półuśmiechu (tak, nasza kruszyna coraz częściej tęskniła za rodziną, dzięki której znalazła się właśnie tutaj - w Sztokholmie. to oni pokładali w niej bezgraniczną ufność, wierząc iż ta zdoła odnieść olbrzymi sukces).
OdpowiedzUsuń- Tutaj zdołałam odnaleźć wszystkie kawałki sztuki, jednak wielokrotnie myślę nad powrotem do rodzinnego kraju. Jestem tutaj prawie 4 lata, a dla mnie to na prawdę długi okres czasu, podczas którego musiała zmierzyć się sama ze sobą. - dodała, splatając swoje smukłe palce na chłodnym kubku i na ułamek sekundy spuszczając wzrok. Jakby zawstydzona tym, iż powiedziała tak wiele.
Niemal się zaśmiała, słysząc sowa dziewczyny. Niemal. Boks był swoistą ucieczką, ale i sposobem na wzbudzenie większego strachu. Zwykły Jan Kowalski będzie miał przecież mniejsze szanse na zwycięstwo w porównaniu z wyszkoloną Morozową. Ta myśl sprawiała jej niesamowitą satysfakcję. Ona – pozornie zwykła kobieta – górująca nad mężczyzną, kilka chwil przed zdarzeniem tak pewnym swojej siły.
OdpowiedzUsuńPewność siebie to nie wszystko. Trzeba jeszcze posiadać jakiekolwiek umiejętności, aby odnieść zwycięstwo nad przeciwnikiem.
- Oczywiście, że nie. Zawody to bzdura – stwierdziła, odwijając bandaże. – Jeśli jest się skupionym i posiada się morderczą chęć odniesienia zwycięstwa, zawsze się wygrywa.
Przynajmniej tak było w tym przypadku. Właśnie to dzika furia sprawiała, że Złata zadawała okrutne ciosy. Nie bała się ich, wręcz przeciwnie. Z każdym uderzeniem w jej głowie narastała duma ze swoich osiągnięć.
Adam, gdy tylko otworzył piekarnik, szpetnie zaklął. Z rozgrzanego pieca buchnął kłąb ciemnego dymu. Po mieszkaniu momentalnie rozszedł się zapach spalenizny. Mężczyzna jedną ręką próbował rozgonić niemalże śmiercionośny opar, a drugą wyciągnął to, co zostało z jego kurczaka. Kilka czarnych, spalonych na węgiel kawałków. Westchnął. A potem usłyszał dzwonek. Sebastian. Była to zdecydowanie ostatnia osoba jaką Adam chciał w tej chwili widzieć. Wiedział doskonale, że przyjaciel nie odmówi sobie złośliwych komentarzy.
OdpowiedzUsuń-Właź!
Minęła chwila a Sebastian nie rzucił od progu żadnego komentarza, chociaż zapach prawdopodobnie było czuć już na klatce. Adam zdziwiony ruszył do przedpokoju wycierając ręce w swój idiotyczny fartuch z namalowaną muskulaturą. Jakież było jego zdziwienie gdy ujrzał przed sobą dziewczynę ze szpitala.
-Valerie? Co Ty tu...?
Jednym szarpnięciem pozbył się fartucha po czym zakasłał od duszącego dymu. Teraz już nie miał wątpliwości, dziewczyna musi, po prostu musi uznać go za idiotę.
-Wejdź. Zaraz otworzę okno. Skąd znasz mój adres?
Miał tyle pytań. Zwalczył w sobie chęć, by natychmiast zadać następne.
- Kochanie, nie przypominam mi o tamtej klęsce - złapała się za policzki, kręcąc przy tym zabawnie głową, tak na boki, tak inaczej. Zaśmiała się przy tym, widząc, jak Valerie chwyta błękitny, nieskończony strój. Przymiarki na każdym etapie tworzenia takiego cuda były ważne, one decydowały o tym, że materiał idealnie przylegał do ciała gimnastyczki, czy był na tyle elastyczny i czy odrobina szwu nie przeszkadzała w ruchach Valerie.
OdpowiedzUsuńPoprzedni kostium był ładny, delikatny i subtelny, ale nadawał się na wystawę, aby zamknąć go za szybą i podziwiać. Wśród wielokolorowych stroi wypadał on dość blado, chociaż nikt nie odmówił mu kunsztu wykonania.
Klasnęła w dłonie, kiedy Val wyszła zza ciężkiej zasłonki, prezentując się w łysym, błękitnym materiale.
- Lubisz koronki? - spytała z uśmiechem, podchodząc bliżej dziewczyny.
- To może być trudne, Valerie. Widzisz...moja mama to pewnego rodzaju pracoholiczka, która popadła w swój nałóg, kiedy jej ukochana córeczka stwierdziła, że czas opuścić rodzinne gniazdko. Natomiast moja babcia zarzeka się, że nigdy nie wsiądzie do tej piekielnej, metalowe maszyny ze skrzydłami. - odparła powoli i wyraźnie wypowiadając każde słowo, a wyraz jej twarzy świadczył o tym, iż sama rozmowa o rodzice sprawia panience Stjerne jakąś dziwną radość, a może nawet satysfakcje.
OdpowiedzUsuń- Zawsze uważałam, że ogląda zbyt wiele filmów katastroficznych, zamiast nudnych telenowel jak robią to nasze sąsiadki. Od rana do nocy. - dodała, a jej karminowe wargi wygięły się w lekki półuśmiechu, a ona sama upiła łyk chłodnego napoju, zabawnie marszcząc przy tym swój zadarty nosek.
[To wcześniej chodź spać!]
-Otóż z dymem poszedł kurczak. Tylko proszę Cię, nie miej mnie za kulinarnego ofermę.
OdpowiedzUsuńZaprosił ją do maleńkiego salonu. Zajęli miejsce na kanapie.
-Potrafię całkiem nieźle gotować, a kurczak nie wyszedł w skutek pewnych niecodziennych okoliczności.
Pokazał jej laptopa stojącego na stoliku. Na monitorze znajdowała się elektroniczna wersja książki, którą czytał w szpitalu, gdzie się poznali. Gdy jednak zobaczył co Valerie trzyma w rękach natychmiast się uśmiechnął i z wdzięcznością odebrał od niej książkę.
-Tysiąc razy bardziej wolę papierową wersję. Dziękuję.
Przerzucił strony i zobaczył maleńką kartkę. Teraz już wiedział jak kobieta go znalazła. Bardzo się z tego cieszył. Nie tylko dlatego, że odzyskał zgubę. Cieszył się, że widzi Valerie. Nie mógł sobie darować, że odszedł tak po prostu i nie wziął do niej żadnego kontaktu.
-Zrobię ci coś do picia.
Wszedł do kuchni i niemal nie zachłysnął się dymem. Nastawił wodę i wrócił do salonu.
-Wiesz, mam jakąś kompletną obsesję na punkcie tej książki. Jest świetna.
[Nie ma problemu, wszystko rozumiem :)]
- Zbroje?! Wazony?! Uła! Moja babcia byłaby zachwycona! - zwykle cichy i spokojny głos panienki Stjerne nabrał jakiegoś dzikiego charakteru, który obnażał jego szorstką, ochrypłą nutę oraz wyrazisty, skandynawski akcent. Jednocześnie na dnie obsydianowych tęczówek pojawiły się wesołe iskierki, a także jakaś nieokiełzana fascynacja.
OdpowiedzUsuń- Od najmłodszych lat starała się przekonać mnie do swoich czasów. Pokazać, że mimo wojen posiadały one swoje piękno, które niestety dziś zatraciły. - dodała, zerkając z szerokim uśmiechem na swoją towarzyszkę, a na jej porcelanowych policzkach pojawiły się szkarłatne rumieńce.
Tak, Hope ewidentnie czuła sie w obecności brunetki swobodnie, jak gdyby właśnie ona mogła sprawić, że gdzieś pod maską strachu, niepewności i własnych słabości, ujawni się dawna, wesoła kruszyna.
[Jakiś pomysł? :D hm?]
OdpowiedzUsuń[Oho! To mnie zaskoczyłaś i jestem oczywiście ZA. mogłabyś rozpocząć? :D PROOOOOOOOOOOOOSZE!]
OdpowiedzUsuńPosłusznie otworzył pierwszą stronę i przeczytał dedykację. Początkowo nie zrozumiał. Jak ona ją zdobyła? A potem otwartą dłonią widowiskowo pacnął się w czoło w duchu dziękując, że nie palnął niczego na głos. I tak tyle razy wyszedł przed nią na idiotę. Wyszedł na idiotę przez autorką takiej genialnej książki! Z zażenowaniem pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń-A więc to Ty! Niesamowite. Padłbym na kolana i zaczął bić Ci poddańcze pokłony ale obawiam się, że mogłabyś uznać mnie za szaleńca. Dlatego po prostu Ci pogratuluję. To dzieło.
Uśmiechnął się i słysząc gwizd czajnika z gotującą się wodą, wpadł na pewien pomysł.
-Mam propozycję. Skoro bicie Ci pokłonów to kiepski pomysł na złożenie hołdu to może coś ugotuję. Przy okazji miałbym szansę zniwelować niekorzystne pierwsze ważenie o mojej kuchni. Co Ty na to?
[Serio, serio ^^]
OdpowiedzUsuńCiepły, sztokholmski poranek zmusił panienkę Stjerne do tego, aby odsłoniła dziś swoje kruche, porcelanowe ciałko - oczywiście ta nie przyjęła ów wiadomości z oczekiwanym entuzjazmem, a wręcz przeciwnie: zachmurzyła się i z niechęcią spojrzała na swoje lustrzane, lekko zniekształcone odbicie. Ujrzała tam długie, patyczkowate nogi; wątłe, lekko przygarbione ramiona; alabastrową, bladą twarzyczkę oraz duże, ciemne oczy, w których tkwiła przerażająca pustka i zagubienie.
Obecność obcych ludzi jedynie krępowała naszą artystkę, która bezustannie skubała skrawek luźnego, wsadzonego do spodenek jasnego podkoszulka - nerwowo, obsesyjnie, histerycznie...jakby marzyła tylko o tym, aby zerwać ów ubranie ze swojego ciała i móc się schować. I dopiero widok znajomej brunetki w szklanym zwierciadle sprawiła, że malinowe wargi drgnęły, a Hope odwróciła się w jej kierunku z wyraźną ulgą (prawda była taka, że dziewczyna przyjęła ów zlecenie jedynie ze względu na Valerie, doświadczenie oraz ciekawość).
- Mam się Tobą zająć, gwiazdo. - rzekł, rozkładając ramiona i zabawnie przekrzywiając główkę. - Zapraszam. - dodała z rozbawieniem i wskazała gestem na krzesło, znajdujące się przed lustrem, czyli przedmiotem, który Hope miała ochotę wielokrotnie rozbić.
Ciepłe opuszki palców panienki Stjerne musnęły twarzyczkę dziewczyny, jak gdyby ta pragnęła poznać jej rysy oraz w jakiś sposób wyobrazić sobie makijaż, który miał doskonale komponować ze strojem gimnastyczki. Wszystko było uprzednio przemyślane oraz dopracowane przez naszą kruszynę, która spędziła kilka godzin nad owym "projektem", chcąc aby jej znajoma wyglądała - i czuła - się nieziemsko, a zarazem dobrze.
OdpowiedzUsuń- Zasłonimy je i będziesz wyglądała jak nowo narodzona. - rzekł, wybierając odpowiedni ocień fluidu oraz podkładu, których zadaniem było zatuszować niedoskonałości skóry, jak i widoczne cienie pod oczami brunetki. Wklepując ów maź Hope odpowiedziała na kolejne pytanie.
- Około roku, chociaż pamiętam jak jeszcze nie dawno zajmowałam się wyłącznie makijażami ludzi z galerii, moich sąsiadek czy ich znajomych, którzy wybierali się na jakieś ważne przyjęcia, spotkania czy wesela. A teraz... - tutaj przerwała, a w jej głosie pojawiła się jakaś dumna i wyraźne zadowolenie. - ...jestem tutaj!
[Okropność! I wybacz jak coś poplątam z tym makijażem ale sie na tym nie znam xD]
- Oczywiści! - odparła z wyraźnym entuzjazmem o czym świadczyły delikatne, bladoróżowe rumieńce, które pojawiły się na policzkach panienki Stjerne. Ona sama zaś zaczęła przeszukiwać jeden z drewnianych, pięknie zdobionych kuferków, który mieścił w sobie wszelkiego rodzaju cienie czy szminki.
OdpowiedzUsuń- Od kont tutaj przyszłam jedynie czekałam na te słowa, mając nadzieje, że ktoś wreszcie zaprosi mnie na Twój występ. - dodała, zerkając na szklane odbicie brunetki oraz delikatnie muskając pędzelkiem własny nadgarstek, aby móc sprawdzić barwę wybranego cienia do powiek. Wreszcie po kilku minutach (z miną zadowolonego dziecka i błyskiem w obsydianowych tęczówkach) nasza kruszyna nakazała Valerie zamknąć oczy oraz być cierpliwą, a sama zabrała się za główny aspekt całego makijażu, który miał przyciągać uwagę widzów, jak i sędziów.
Przeszli do kuchni. Zapach prawie zdążył się ulotnić dzięki otwartemu oknu. Mimo to wciąż było jeszcze czuć resztki oparu. Adam z zażenowaniem pokręcił głową.
OdpowiedzUsuń-Obiecuję, teraz na pewno mi się uda.
Przynajmniej miał taką nadzieję, ponieważ lekko obawiał się czy obecność pięknej dziewczyny nie będzie go rozpraszać.
Wyciągał z szafek kolejne potrzebne naczynia jednocześnie mówiąc.
-Oczywiście, możesz byś spokojna, nikomu nie powiem. To bardzo szlachetne tak wyrzekać się sławy. Wspominałaś, że jesteś też gimnastyczką. Dajesz radę połączyć to z pisaniem?
Wyciągnął deskę do krojenia, położył na nią cebulę po czym zaczął kroić. Po kilku minutach w kuchni rozległ się cichy syk, a Adam złapał się za krwawiący palec.
-Cholera.
Możecie mi uwierzyć lub nie, ale zsynchronizowanie bezustannego zerkania ku ustom swojej rozmówczyni oraz tworzenie dość skomplikowanego i ciężkiego makijażu, nie należy do najprostszych rzeczy. Chwila nieuwagi może grozić całkowitemu zepsuciu całej, kilkunastominutowej pracy czy nawet sprawić, że cienkie włosiem pędzelka podrażni spojówkę brunetki. Dlatego też nasza kruszyna z bolesnym zawodem uświadomiła sobie ów fakt, starając się podtrzymać rozmowę, co polegało na bezustannym zadzieraniu głowy ku szklanej tafli. Niestety - połowa słów Valerie pozostała dla niej tajemnicą, gdyż dziewczyna mówiła dość szybko, jakby popadła w lekki słowotok.
OdpowiedzUsuń- Na pewno dasz sobie radę. Będę mocno trzymała kciuki! - odparła, starając się, aby jej odpowiedzieć obejmowała podjęty przez gimnastyczkę temat. Jednocześnie ukończyła malowanie jednej z powiek i z zadowoleniem stwierdziła, iż uzyskała pożądany efekt.