Gabriel Álvares, potocznie zwany przez wszystkich "Torres", jest jednym z setki Pierwszych Oficerów na pokładach szwedzkich linii lotniczych. Przyszedł na świat dwadzieścia sześć lat temu w Brazylii. Jego ojciec jest pełnokrwistym Brazylijczykiem, a matka Szwedką. Nawojowała mu w sercu i tralalala !, tak oto powstał Gabryś. Rodzinne szczęście długo nie trwało, bo ukochany tatuś znalazł sobie inną. Dlatego Torresa wychowała sama matka. Nie jest to smutna historia. Ani na pewno wyciskająca łzy. Sam Gabriel nie lubi opowiadać o swoich dawnych dziejach, więc skróćmy to do minimalnych i najważniejszych informacji. Jest jedynakiem, który przeciętnie uczył się w szkole. Do szkoły lotniczej zdał zupełnie przez przypadek, bo okazało się, że złożył papiery w złe miejsce, aczkolwiek postanowił spróbować. Czemu nie? W tym momencie jest jednym z najbardziej cenionych pilotów młodego pokolenia. Póki co żaden samolot nie ucierpiał pod jego sterami. Można powiedzieć na pierwszy rzut oka, że całkiem miły z niego człowiek. Zawsze uśmiechnięty, przyjaźnie nastawiony do świata i ludzi. Garnie się do wszystkiego z dużym zapałem i zawsze stara się być szczery wobec każdego. Ma jednak kilka wad. Uwielbia bawić się kobietami. W piątek jedna, w sobotę następna. Spytaj swojej koleżanki, co sądzi o Gabrielu. Same oszczerstwa i nieprzyjemne słowa? Hmm, czyli już musiała być jedną z tych "na całe życie". Uwielbia się zgrywać, nawet kiedy sytuacja jest temu przeciwna. On i tak robi swoje.
"Panie i Panowie, witamy w Paryżu. Prosimy pozostać na swoich miejscach z zapiętymi pasami bezpieczeństwa, podczas gdy kapitan podjedzie do bramki tym, co zostało z naszego samolotu."
Gabriel jest dosyć wysoki. Ma brązowe, lekko pofalowane włosy sięgające z tyłu mniej więcej do połowy karku i delikatny zarost, który uwydatnia jego kości policzkowe. Turkusowe tęczówki przeszywają na wskroś swoją pewnością i śmiałością. Nie odziedziczył ani grama szwedzkiej urody po swej matce. Co do stylu ubierania, nie jest jakimś pieprzonym znawcą mody, ubiera się w to co znajdzie się pod jego ręką. Garnitury, garniturami, ma ich około 20 w swojej szafie - taka praca. Nie jest to jednak w jego stylu. Luźne dżinsy, wymięte podkoszulki i zwyczajne trampki to strój, w którym możecie go spotkać w sklepie i na mieście. W jakim sklepie ? W jakim mieście ? Zależy od tego, gdzie aktualnie się znajdzie. Może to być Sztokholm, Londyn, Moskwa, Dubaj albo Nowy Jork. Nie jego wina, że ma za dobre serducho i wyręcza swoich znajomych pilotów, którzy chcieliby pobyć chociaż jeden dzień ze swoją rodziną. Gabryś jak sam powiedział, jedyną osobą do której mógłby wrócić, jest jego matka, jednak w tej chwili jest to niemożliwe z jednego, prostego powodu - jego matka zmarła półtorej roku temu. Pozostaje więc niewzruszony zdaniem "Powrót do domu." bo tak na prawdę, jego domem jest każdy hotel, na każdym kontynencie.
"Dziękujemy Państwu za wspólny lot. Kiedy następnym razem poczujecie te wariacką potrzebę przebijania się przez chmury z prędkością pocisku, zamknięci w pędzącej 800km/h cienkiej metalowej tubie pełnej paliwa, mamy nadzieję, że pomyślicie o naszych Svensk Airlines !"
Gabriel Álvares
zwany potocznie "Torres"
lat 26
ur. 28 września 1986 roku, Brazylia
Pierwszy Oficer linii lotniczych
"Svensk Airlines"
pół Szwed, pół Brazylijczyk
wychowany przez matkę
Od autora :
Bry, bry. :) Nie mam weny, więc posklejałem swoje stare karty postaci i wyszło takie coś, co widnieje powyżej. Istny dramat. Zdjęcie pochodzi z tumblr.com, gify również. Co do wątków, ja podaję pomysł, ty rozpoczynasz, ty podajesz pomysł, ja rozpoczynam. Chyba tyle... Zaczynamy. :D
[Taak i jak będzie wracać to ten samolot znów będzie mieć awarię i znów będzie nim kierował Gabryś kochany mój !!!<3 *Jaram się tym imieniem*]
OdpowiedzUsuńEmma dostała dzisiaj telefon z wiadomością że jutro rano ma jechać do Rzymu by przeprowadzić wywiad ze sławną projektantką mody Amorettą Artemis.
Ucieszyła się bo tak bardzo chciała ZNÓW zobaczyć przecudowny Rzym. Była w nim już jako dziecko i to parokrotnie ze swoimi sławnymi rodzicami.
Jak szalona zaczęła się pakować wywołując przy tym protest Ekki'ego który też chciał jechać.
Wstała rano o bardzo nieludzkiej porze umyła się ubrała zjadała śniadanie i zostawiając kotu dużo żarcia pojechała na lotnisko.
Podróż zajęła jej mniej niż godzinę.Na lotnisku zdążyła jeszcze kupić bułkę wodę i czasopismo.
Z identyfikatorem który już założyła by ludzie wiedzieli kim jest (tak na wszelki wypadek) ruszyła do odprawy.
Po chwili siedziała w pierwszej klasie i rozkoszowała się miękością fotela...
Nie wiedziała że ten lot będzie najbardziej zakręconym w jej życiu...
[I bejbe zatrzymają się gdzieś po drodze ona się wkurzy i tak nawiążą znajomosć!]
Sztokholmski, słoneczny poranek sprawił, że panienka Stjerne po raz pierwszy od dłuższego czasu opuściła swoje mieszkanko z szerokim uśmiechem, widniejącym na karminowych wargach. Przy jej boku wesoło kołysała się brązowa, skórzana torba, kiedy ta energicznym krokiem mijała pogrążone w melancholii budynki oraz zaspanych przechodni, którzy pospiesznie zmierzali do pracy. Spóźnieni. Poirytowani. Zdenerwowani. Wiecznie marudni.
OdpowiedzUsuńW swojej drobnej dłoni młoda kobieta podrzucała świeże jabłko zakupione na pobliskim bazarku u pewnego staruszka, który swoją śnieżnobiałą, długą brodą przypominał dziadka mroza. Na prawdę! Nóżki Hope odziane w wygodnych, czarnych butach zaprowadziły ją do parku, gdzie ta postanowiła zjeść śniadanie oraz dokończyć pewien projekt, który już w nocy pałętał się po zmęczonym umyśle. Natarczywie. Uparcie, nie pozwalając dziewczynie zasnąć.
I na prawdę nie wiem, co sprawiło, że nasza kruszyna nagle wyrwała ze swojego szkicownika jedną z kartek (widniała na niej naszkicowana wieża Eiffla ze wszystkimi detalami oraz krótkie "bonjour"), złożyła ją w samolocik i puściła przed siebie z błyskiem w ciemnych tęczówkach. I to właśnie on - papierowy twór - uderzył wprost w czubek głowy pewnej mężczyzny, co sprawiło, że nasza artysta ze strachem schowała się za grubym szkicownikiem, udając jedną z tych zapracowanych, oderwanych od rzeczywistości osób.
[Ogólnie, to załóżmy, że oni się znają, co ty na to? :) I wiesz... Gabryś obiecał jej troszkę adrenaliny ^^]
OdpowiedzUsuńSiedziała i czytała jadła i w ogóle rozkoszowała się podróżą była przyzwyczajona do takich luksusów.Nagle usłyszała komunikat ogłaszający...AWARYJNE LĄDOWANIE? "Że niby jak?" pomyślała i zerwała się z siedzenia.
OdpowiedzUsuńNiemcy, Niemcy, Niemcy!
"Nie nie nie Rzym! Włochy!Nie Niemcy!" myślała zdenerwowana.
"Och jak ja im dam!" nadal gorączkowo myślała nie zważając na to że pewna stewardes próbuje nakłonić panienkę Lamerielle do zapięcia pasów.
W końcu wylądowali.
Wszyscy zabrali walizki bo mieliśmy jechać innym samolotem czy jakoś tak.
Wielce zbulwersowana spikerka krążyła w tą i z powrotem szukając kogoś kto by jej to wszystko wyjaśnił.
Bowiem mieli spędzić na lotnisku około 4-5 godzin.
Nagle na kogoś wpadła i oczywiście upadła na swój kuperek.
Spojrzała w górę.
[Tak, tak, tak! Gorzej, jak mu Lunka zemdleję, no ale... ;D Dajesz! *.*]
OdpowiedzUsuńOho! Nasza kruszyna aż podskoczyła o kilka centymetrów, kiedy to papierowy samolocik niepodziewanie spoczął na atramentowej okładce szkicownika, który powoli opadł na dół, ukazując nieskazitelnie bladą twarz młodej kobiety oraz duże, przerażona oczy. Dopiero wtedy ta spostrzegła parę ogromniastych butów, nogi, aż wreszcie twarz nieznajomego mężczyzny, na której widniał ciepły uśmiech. I to właśnie jego osoba sprawiła, że twarz Hope pokryła się szkarłatnym rumieńcem, a ona sama nerwowo zagryzła wnętrze prawego policzka.
OdpowiedzUsuńA więc została przyłapana i to na gorącym uczynku!! Może powinna uciec, albo zapaść się pod ziemię byleby mężczyznę oderwał do niej spojrzenie, które wyraźnie peszyło naszą kruszynę sprawiając, że ta lekko się skuliła.
- Ten samolocik? - zapytała, biorąc własny twój w drobne dłonie i powoli obracając go dookoła, jakby pragnęła obejrzeć każde zgięcie. - Nie, to na pewno nie mój. - rzekła z przekonaniem i z powrotem wyciągnęła samolocik w kierunku nieznajomego, nie przyznając się do winy.
Spojrzała na niego groźnie ale mimo wszystko była wdzięczna za jego pomoc.Zauważyła co ma na sobie odr razu uśmiechnęła się może w końcu czegoś się dowie?
OdpowiedzUsuń-Tak a może mi pan powiedzieć-zaczęła zdenerwowana - Co do diabła się wyczynia z tym cholernym samolotem!-była zbulwersowana i bliska żeby na niego nawrzeszczeć.
-Mam do przeprowadzenia wywiad z niezwykle ważną osobą a ten debilny samolot ląduje w NIEMCZECH!-odparła -Żądam i mam prawo żądać wyjaśnień!Raz na ruski rok bywam w Rzymie a tu takie coś niewiarygodne!-wyżywała się na nim i to sprawiało jej przyjemność.Chociaż przy nim wyglądała chyba dość śmiesznie.
W końcu jej złość przeszła i opanowała się.
Uśmiech znów zagościł na jej twarz.
-Och przepraszam że na pana nawrzeszczałam.Ale ja na prawdę mam bardzo ważny wywiad i jestem nieco zdenerwowana proszę mi to wybaczyć i jeżeli pan może to wyjaśnić mi co się stało z samolotem-odparła po czym wyciągnęła rękę - Emma Lamerielle. Dziennikarka, spikerka radiowa.Znana jako Yuppie.-odparła uśmiechając się pogodnie jak gdyby nigdy nic
Wiedziała, że sama prosiła Gabriela o to, aby pokazał jej trochę adrenaliny. Do tej pory wiodła spokojne życie, dość grzeczne i ułożone, a jej jedynym wybrykiem był fakt, że opuściła rodzinne Oslo, w przekonaniu, że rodzice zawsze trzymali ją w więzieniu. Nie narzekała, cieszyła się z tego, że może być samodzielna, że może w końcu zadbać o swoją przyszłość. Co z tego, że pół roku temu spotkała tutaj Gabriela, pilota, którego znał jej ojciec, i którego bardzo polubiła... Co z tego? A właśnie dużo, bo Gabryś stał się jej bliskim przyjacielem, nawet jeśli nie mówiła tego na głos, ale ufała mu, dlatego też po pewnych namowach, dała mu się namówić na skoki ze spadochronem.
OdpowiedzUsuń- W ogóle... - odparła, ale drżenia głosu nie mogła powstrzymać. Odwróciła lekko głowę, spoglądając na Gabrysia. - Nie pozwolisz mi zginąć, prawda? - uśmiechnęła się pogodnie, bo w sumie... Bez uśmiechu nie byłaby sobą.
Zaśmiała się tylko.
OdpowiedzUsuń-Tak niestety chyba nie mam szczęścia do środków transportu...-odparła nieco przy chmurzona.Po czym uśmiechnęła się łagodnie.
-Nie wyglądasz na szweda Gabrielu drogi-zlustrowała go od góry do dołu i jeszcze raz.
-Nie wyglądasz.-dodała - I przy okazji nie przeszkadza ci że będę mówić po imieniu?Ty też mi mów tak.-odparła i zabrała dłoń
Oho! Nasza kruszyna aż podskoczyła o kilka centymetrów, kiedy to papierowy samolocik niepodziewanie spoczął na atramentowej okładce szkicownika, który powoli opadł na dół, ukazując nieskazitelnie bladą twarz młodej kobiety oraz duże, przerażona oczy. Dopiero wtedy ta spostrzegła parę ogromniastych butów, nogi, aż wreszcie twarz nieznajomego mężczyzny, na której widniał ciepły uśmiech. I to właśnie jego osoba sprawiła, że twarz Hope pokryła się szkarłatnym rumieńcem, a ona sama nerwowo zagryzła wnętrze prawego policzka.
OdpowiedzUsuńA więc została przyłapana i to na gorącym uczynku!! Może powinna uciec, albo zapaść się pod ziemię byleby mężczyznę oderwał do niej spojrzenie, które wyraźnie peszyło naszą kruszynę sprawiając, że ta lekko się skuliła.
- Ten samolocik? - zapytała, biorąc własny twój w drobne dłonie i powoli obracając go dookoła, jakby pragnęła obejrzeć każde zgięcie. - Nie, to na pewno nie mój. - rzekła z przekonaniem i z powrotem wyciągnęła samolocik w kierunku nieznajomego, nie przyznając się do winy.
- Jeszcze nigdy nie byłam na Alasce - oznajmiła głośno i wyraźnie, nadal nie rezygnując z promiennego uśmiechu, w którym był jeden mankament - jej oczy przestały uśmiechać się jakiś czas temu. Nie żałowała swojej decyzji, naprawdę, cieszyła się, że zrobić coś tak... Niebezpiecznego, a według jej rodziców - nieodpowiedniego dla takiej delikatnej panienki, jak ona. Ale byłą z Gabrysiem. Nic nie mogło jej się stać.
OdpowiedzUsuń- Pojedziemy na Alaskę? - zaśmiała się i stała posłusznie, kiedy on ją oporządzał, przypinając do siebie. - Mogę zacząć krzyczeć - ostrzegła go, aby potem się nie przeraził. - Skaczemy? - spytała, zaciskając powieki. Nie musiała widzieć samego wyskakiwania z samolotu, prawda? Tak chyba czuła się nieco bezpieczniej.
-Ja tam jestem szwedką a i dziękuje bardzo-odparła uśmiechając się pogodnie.
OdpowiedzUsuń-I z chęcią chęcią. Będę czekać-odparła również się znów uśmiechając - I raczej prędzej dobrowolnie zgodzę się gdzieś pojechać z moimi braćmi niż wytrzymam te 4 godziny więc liczę na ciebie!-odparła poklepała go lekko po policzku po czym odeszła do terminala.
Trochę opornie jej szło mówienie po niemiecku ale jakoś jej się udało.
Zamówiła sobie herbatę z dużą dużą ilością słodkiego i słodkie bardzo bardzo słodkie ciastko.
A więc została zdemaskowana! Na nic zdał się kamuflaż, słodkie kłamstewka, kiedy zdradziło ją chore przyzwyczajenie w postaci podpisywanie każdego nowego, grubego szkicownika, aby w przypadku zagubienia móc go szybko odzyskać - co niestety miało już kilkakrotnie miejsce i zwykle kończyło się na wizycie w galerii sztuki oraz zwrocie ukochanej rzeczy roztrzepanej właścicielce.
OdpowiedzUsuń- To nie moje! - rzekła swoim cichym, drżącym głosikiem tym samym jeszcze bardziej się pogrążając i czując jaj jej twarzyczka płonie ze wstydu i upokorzenia. Jednocześnie nieświadoma tego, co czyni podkuliła nóżki i objęła je swoimi wątłymi ramionkami. - Ja...ja go znalazłam. - wymamrotała, nerwowo przygryzając dolną wargę i zerkają na mężczyznę (nasza kruszyna nawet przez ułamek sekundy nie spodziewała się, że ten postanowi usiąść tuż obok!)
Lunka otworzyła niepewnie oczy, kiedy poczuła, jak uderza w nią silny podmuch wiatru. Spojrzała pod siebie, widząc, jak wiele kilometrów dzieli ich od ziemi i na moment jej serce przestało być. Pozwoliła Gabrysiowi rozłożyć swoje ręce i zdecydowała się na to, aby odetchnąć.
OdpowiedzUsuń- Żyję - odkrzyknęła, po czym na jej ustach odmalował się delikatny uśmiech. W życiu nie czuła się wolna, tak jak w ty momencie. Wszystkie obawy gdzieś uciekły, a ona sama była lekka, niczym piórko, pozbawiona problemów. Zaczęła się śmiać, nie mogąc opanować tego odruchu, ale czuła się naprawdę świetnie.
Nieświadoma tego, co czyni ostrożnie podała mężczyźnie szkicownik w grubej, atramentowej oprawie, która zdawała się być nieznacznie ciepła kiedy opuściła drobne dłonie swojej właścicielki. Ona sama zaś z lekkim zaciekawieniem, jak i lękiem, widniejącym na dnie obsydianowych tęczówek obserwowała poczynania nieznajomego, a raczej jego twarz o wyrazistych rysach (oczywiście zatrzymując się na ustach, które były dla niej skarbnicą słów oraz wrotami do świata dźwięków).
OdpowiedzUsuń- Dziękuję. - wyszeptała, a po raz pierwszy na jej karminowych wargach pojawił się łagodny półuśmiech, a uścisk wątłych ramion zelżał. - I chyba marna ze mnie kłamczucha. - dodała, patrząc jak ten otwiera szkicownik, który zawierał nie tylko projekty, jak i szkice (portrety, abstrakcje, krajobrazy, przypadkowe budowle, martwą naturę).
- Wspaniale! - odparła, nadal nie przestając się śmiać. Wiedziała, że będzie musiała jakoś wynagrodzić Gabrysiowi to, że jednak zabrał ją do tego samolotu i wypchnął z niego, pozwalając na to, aby to powietrze ich prowadziło. Podmuchy wiatru kołysały ich, niczym morskie fale, co nie przeszkadzało Lunie.
OdpowiedzUsuń- Ale... Jak wylądujemy? - spytała, spoglądając w dół. Albo jej się wydawało, albo ziemia była naprawdę coraz bliżej. I mimo tego, że takie wiszenie w powietrzu było całkiem przyjemne, to wizja zbliżania się do twardej ziemi, była coraz gorsza.
Najpierw podskoczyła a potem uśmiechnęła się wesoło.
OdpowiedzUsuń-Naprawdę? Och to cudownie! Jesteś wspaniały!-zawołała i uśmiechnęła się jeszcze szerzej popijając wesoło bardzo słodką herbatę.
-I na dodatek zdążę na wywiad!Och uratowałeś mnie! Po prostu!-dodała
Jakież wielkie skupienie widniało w obsydianowych tęczówkach, kiedy te niesmiało muskały spojrzeniem twarz mężczyzny: wystające kości policzkowe, kilkudniowy zarost, jasne oczy oraz usta, na których pozostała, marszcząc brwi oraz swój lekko zadarty nosek. Zdawało się, że chce przeniknąć do serca i duszy nieznajomego, aby móc poznać jego najskrytsze tajemnice oraz pragnienia.
OdpowiedzUsuń- Na prawdę tak uważasz? - zapytała i nie odzywała się tutaj wrodzona skromność panienki Stjerne, lecz raczej jej niska samoocena względem własnej osoby. Tak, nasza kruszyna była niesamowicie utalentowana o czym pomimo wielu zapewnień nadal nie była w pełni przekonana.
Sączyła herbatę nadal patrząc mu w oczy.
OdpowiedzUsuń-Z Amorettą Artemis nie oczekuje że ją znasz jesteś mężczyzną...Zostałam o to poproszona a ona zgodziła się.Bowiem nigdy wcześniej nie udzielała wywiadów a dla nas zrobiła wyjątek.-dodała nie spuszczając go z oka.
Kobieta zmrużyła oczy i lekko, prawie niedostrzegalnie uścisnęła dłoń swojego niespodziewanego towarzysza, jednocześnie posyłając mu łagodny półuśmiech. Wystarczył nieznaczny ruch głową, aby czekoladowe kosmyki spięte w niesforny kosmyk opadły na zarumienione policzki oraz skronie panienki Stjerne.
OdpowiedzUsuń- Gabriel. - cichutkim szeptem powtórzyła imię mężczyzny, co czyniła zawsze, gdy poznawała jakąś osobę, jakby pragnęła się upewnić czy dobrze odtwarza ów słowo, jak i odpowiadający mu dźwięk. - Również miło mi Cię poznać i wiedź, że pracuje w galerii sztuki więc nie musisz się obawiać o mój talent. - dodała z minimalnym rozbawieniem o czym świadczył błysk w ciemnych tęczówkach.
-Oczywiście panie kapitanie-odparła dopijając ostatni łyk herbaty zapłaciła wzięła walizki i ruszyła do odprawy cała w skowronkach.
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie wiedziała co czeka ją w drodze powrotnej!(buahahah) Cmoknęła Gabriela w policzek i pobiegała w swoją stronę zajmując miejsce w wygodnej klasie pierwszej.
I czytając dobry magazyn tak właściwe to go oglądając bo był po niemiecku.
Była na prawdę zaskoczona pytaniem mężczyzny, w czym mógł go upewnić delikatny półuśmiech, który niespodziewanie pojawił się na karminowych wargach oraz fakt, iż ta potarła jeden z uroczo, zarumienionych policzków - jak gdyby zastanawiała się nad właściwa odpowiedzią, poszukując ją w jasnym, ciepłym spojrzeniu Gabriela. Mimo wszystko nasza kruszyna nadal pozostawała zdystansowana wobec swojego towarzysza, kładąc między nimi gruby szkicownik, jakby ten mógł ją w razie czegoś obronić, ujawniając swoje wyimaginowane, ostre kły.
OdpowiedzUsuń- Tak. Nawet dość często chociaż zwykle moi klienci mają na prawdę niesamowite pomysły! - odparł, prostując swoje lekko przygarbione plecy i przekrzywiając głowę w taki sposób, aby mogła bez problemów obserwować mężczyznę.
Siedziała już sobie spokojnie na siedzeniu i przysypiała gdy nagle poczuła a)turbulencje b) że jakaś spanikowana blondynka trzęsie mną.
OdpowiedzUsuńOtworzyłam oczy.
-O cholera co się znów dzieje!-krzyknęła gniewnie zapieła pasy i założyła maskę tlenową "Nie nie czemu?Czemu!!!" krzyczałam w myślach.
Blondynka obok niej chyba zemndlała z nadmiaru emocji.
A ona twardo siedziała naburmuszona jak małe dziecko.
Zaczęli ewakuować ludzi z samolotu.
Emma szarpała się nie chciała by ktoś jej pomagał nie była spanikowana tylko zła.I wyszła sama krzycząc na obsługę że są tacy kłopotliwi i głośni oraz że nie potrafią utrzymać porządku.
- Na nogi? Przecież się połamią! - krzyknęła nieco spanikowana, oddychając jednak głęboko. Skoro Gabryś mówił, skacz na nogi, tak miała zrobić. Choćby nie wiem co... Szarpnęło i poczuła to, pozwalając sobie na drobny grymas. Ziemia była coraz bliżej i bliżej, wszystko znowu nabierało realnych wymiarów i zaczynało stanowić zagrożenie. Ale pod nimi rozpościerała się łąka, łagodne wzgórze, które zimą pewnie służyło dzieciakom do zabawy na sankach, a teraz miało być bezpiecznym lotniskiem tej dwójki.
OdpowiedzUsuńPoczuła pod stopami grunt, ale nadal nie czuła się zbyt pewnie. Straciła czucie, będąc pewną, że nawet najlżejszy podmuch wiatru ją zdmuchnie.
[Może jakiś wątek? ;) Podrzuć pomysł, to mogę zacząć.]
OdpowiedzUsuńNaburmuszona odpychała od siebie wszystkich którzy próbowali ją poganiać.Rzucała gromami ze swojego spojrzenia jak Zeus klęła na wszystko jak szewc i odpychała wszystkich naburmuszona idąc w stronę lotniska.
OdpowiedzUsuńZ tego też faktu była ostatnią osobą która z tego feralnego samolotu zjawiła się na lotnisku.
-Co za diabelny dzień.!-mruknęła i opadła na krzesło
-Nie nic mi się nie stało-odparła nadal naburmuszona - Tylko debilna obsługa cały czas mnie poganiała wszyscy w koło wrzeszczeli blondynka która siedziała obok mnie straciła przytomność ktoś próbował wynieść mnie na rękach! Nawrzeszczałam na nich wszystkich denerwowali mnie wszędzie krzyk! Co za diabelstwo! -odparła wkurzona i zdenerwowana
OdpowiedzUsuńMomentalnie podniosła głowę.
OdpowiedzUsuń-Hm co?A to nic takiego zostaw -odparła chowając rękę ale on i tak ją złapał.
-Ej zostaw mnie nic mi się nie stało to tylko otarcie zagoi się za parę dni!-odparła nadal zbulwersowana ale i wdzięczna za to że choć jedna osoba się o nią troszczy.
Jednak dała się zaciągnąć do tego punktu medycznego...
Zacisnęła zęby by nie krzyczeć i ręce swe na jego marynarce.
OdpowiedzUsuńPiekło cholernie.
-Niestety...Wywiad odwołany...Przed twoim przyjściem dostałam telefon.Okazało się że Amoretta uległa wypadkowi samochodowemu...Nic jej się nie stało oczywiście tylko złamała rękę ale wywiad został przełożony na za dwa miesiące.-odparła - I raczej ja już nie jadę o nie! Piekielny samolot! Klątwa jakaś!-dodała
-Nie.Jedna mała czarna walizka.Z kurczakiem na środku.Z karteczką Emma Larson-odparła pocierając czoło ze zmęczenia.
OdpowiedzUsuń-Ale idź na pewno się jeszcze kiedyś spotkamy Szwecja wcale nie jest taka duża-odparła i uśmiechnęła się słabo.Coś z nią było nie tak w jednej chwili poczuła się tak słabo...Zamigotało jej coś przed oczyma...
[Okej, to ja jakoś zacznę :)]
OdpowiedzUsuńWracała z turnieju samolotem. Już od samego początku wiedziała, że to zły pomysł, ponieważ akurat w tym, konkretnym środku transportu zawsze, ale to zawsze jej przypadłość dawała o sobie znać. I tak też było tym razem. Do lądowania została im niecała godzina, a ona musiała dostać krwotoku! Cóż za nie fart. Teraz siedziała wciśnięta głęboko w fotel z chusteczką przy twarzy. Wiedziała, że w jej torbie podręcznej są leki, jednak nie miała siły by się po nie podnieść. Zawsze była wyczerpana podczas takich zjawisk.
W końcu wiedząc, że nic więcej nie może z tym zrobić wezwała stewardessę. Kobieta podeszła do niej ze zdziwioną miną, lecz gdy zobaczyła, co się dzieje, zamiast wysłuchać Lerie pobiegła do innej części samolotu. Brunetka zaczęła kląć w myślach i przymknęła oczy. Reszta ludzi spała, a ona nie chciała nikogo budzić. Teraz ma za swoje, zapewne się tutaj wykrwawi i pożegna ze światem. Doprawdy -uroczo.
Widziała już teraz jak by za mgłą i głosy wydawały jej się takie dalekie.
OdpowiedzUsuń-Nie wiem...-szepnęła po czym opadła w ramiona Gabriela.
Zemdlała.
Od tak sobiei wylądowała prosto w ramionach tego który był najbliżej niej.
Gabriela(<33)
Bezwładna...
[Szkoda że krótkie ale dalej się postaram!]
[Wątek? c:]
OdpowiedzUsuńMinęło parę minut, które Valerie wydawały się być godzinami, zanim kobieta ponownie pojawiła się przy niej. Tym razem, jednak nie była sama, bowiem towarzyszył jej jakiś mężczyzna. Zapewne pilot samolotu, chociaż kto ich tam wie. Przynajmniej on próbował jej pomóc.
OdpowiedzUsuńSkinęła głową, słysząc pytanie. Wiedziała, że z pomocą sobie poradzi. Samej, jednak nadal byłoby jej zbyt ciężko. Usiadła z westchnieniem w jednym z wygodnych foteli i wzięła swoją torbę do ręki. Nie mogła teraz zbytnio mówić, ponieważ wiedziała, że krwotok tylko przybrałby na sile. Wyjęła szybko tabletki i połknęła dwie na raz, popijając je szybko wodą, podsuniętą przez stewardessę. Po chwili Lerie wytarła resztki krwi i odetchnęła z ulgą.
-Wybaczcie mi to całe zamieszanie. Mam hemofilię i czasem, tak się dzieje, że pojawiają się krwotoki -uniosła lekko kąciki ust do góry.
[Effy wygląda na starszą, niż jest, może więc Gabriel będzie próbował poderwać ją na jakiejś imprezie? ;>]
OdpowiedzUsuń[W mej głowie same pustki zaistniały, ale mam jeden (nudny) pomysł. Skoro taki z niego Casanova, niech spróbuje wyrwać Złotko na jedną noc. Niestety ona do takich nie należy, dlatego początkowo swoją złą stronę, potem zaś jakoś się ten wątek potoczy.
OdpowiedzUsuńAlbo... Gabryś zna jej starszego brata, ten zaś nagadał mu jakieś kłamstwa o Złacie i teraz pan Álvares będzie ją zadręczał na każdym kroku.
Uch, myślenie nie jest dla mnie... o.O]
Złata
Nie sądziła, żeby krwotoki ponownie mogły dać o sobie znać. Przynajmniej nie tak szybko po wzięciu tabletek, które wspomagały krzepnięcie jej krwi. To właśnie dzięki nim trzymała się jakoś do tej pory i szczęśliwie przeżyła wszelkie rany.
OdpowiedzUsuń-Skądże. Lecę samolotem tylko z trenerką, która aktualnie śpi, więc nie ma problemu -uśmiechnęła się leciutko i z fascynacją zaczęła oglądać pomieszczenie, w którym się znalazła. Dopiero teraz mogła sobie na, to pozwolić. -Ciekawie to wszystko wygląda. Jednak zastanawia mnie, jak można się orientować w tych wszystkich guzikach -powiedziała obserwując konsolkę, umiejscowioną parę metrów od niej.
- Umrzemy! Umrzemy! - zaczęła krzyczeć i miotać swymi rękoma i nogami, kiedy kawałek materiału zakrył jej drobną sylwetkę. Ciężka nie była, więc zbytniego dyskomfortu pewnie nie odczuwał, a co... Jej pokrzykiwania przerywane były śmiechem Gabrysia, a wkrótce także jej chichotem - w ten sposób rozładowywała całe, niepotrzebne napięcie. Wylądowali. Cali i szczęśliwi.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję - odparła, kiedy mężczyzna odpiął ją o siebie. Zsunęła się z niego i odrzuciła kawałek płachty, który do tej pory służył im za namiot. Odpięła te wszystkie szelki i w ogóle, układając na boku, aby móc wygodnie oprzeć głowę na jego klatce piersiowej. - To teraz... Skok na bungee? Pływanie z rekinami? - wyszczerzyła ząbki, wsuwając jedną dłoń pod swój podbródek i spojrzała na niego taka uśmiechnięta, rozczochrana i zarumieniona.
[ hm.. nie mam pojęcia co można wymyślić. może pojawiłby się w barze gdzie ona pracuje i pobawił się w rycerzyka ratując ją przed nachalnym klientem?]
OdpowiedzUsuńZemdlała.
OdpowiedzUsuńZgromadził się wokół nich nie mały tłum.
Ktoś wezwał karetkę która niedługo po tym przyjechała.Ktoś krzyczał przerażony.Ale ona nadal była w ramionach Gabriela.
Dopiero później gdy ucichła ta cała wrzawa ucichła a lekarze stwierdzili że to osłabienie Gabriel wynają pokój i w nim właśnie złożył Emmę na łóżku.
Ciemność która ją ogarniała blakła.
Nagle została tak jak by wyciągnięta z tej ciemności powróciła tu podnosząc się nerwowo w górę i łapiąc nerwowo powietrze.
Spojrzała na osobnika obok niej.
A był to nie kto inny jak Gabriel.
-Co...Co się stało?-spytała nadal jeszcze słabym głosem.
Burknęła coś pod nosem najprawdopodobniej jakieś przekleństwo po czym chwyciła szklankę w swe drobniutkie dłonie i łapczywie wypiła.
OdpowiedzUsuń-Od razu mi lepiej...-odparła już jakby mocniejszym głosem - Siedziałeś tu przez cały czas przy mnie?-spytała przyglądając mu się swoimi szarymi oczyma.
Bo jakoś nie mogła w to uwierzyć.
-Nienawidzę lekarzy mam nadzieje że mnie do czegoś nie podpięli ani nie podali mi jakiś trutek!-odparła zabawnie marszcząc czoło i brwi nadal patrząc na Gabriela
-Poproszę najsłodsze ciastko jakie mają potrzebuje cukru! I jak byś mi załatwił herbatę...Słodzę 5 łyżek.-odparła z uśmiechem - Dziękuje że byłeś przy mnie-dodała rumieniąc się i uśmiechając nieśmiało
OdpowiedzUsuń-a więc jak mówiłam potrzebuje cukru.I znów mnie trują jakimiś witaminami nie potrzebuje ich!-odparła zbulwersowana faktem że dali jej coś tak błahego jak witaminy
Zabawa? Jeden z czynników, które pod żadnym pozorem nie mogły jej rozpraszać. Kiedy siedziała do późna w pracy, widziała tych wszystkich ludzi spieszących się do barów. Sama chętnie zrobiłaby to samo, nie mogła jednak porzucić obowiązków. Dlatego siedziała przy biurku. Smętnie patrzyła w okno. I żałowała, że bracia są obecnie zaślepieni ambicjami.
OdpowiedzUsuńTak jak i ona.
Wiedziała, że po robocie będzie musiała skoczyć na drinka, tylko jednego, by następny ranek mógł rozpocząć się tradycyjnie. Udała się więc do najbliższego baru, byleby tylko nie ryzykować półgodzinnym marszem do domu.
Nie miała to być szczególnie długa wizyta – wejść, wypić i wyjść. Bez sensownego towarzystwa, z widmem przepracowania na głowie, przewlekanie pobytu sprawiłoby, że wściekłaby się jeszcze bardziej. Z tego powodu po prostu przystanęła, wbijając wzrok w pustkę. Aby nie patrzeć na ludzi, którzy byli szczęśliwi.
Złata
Samolot? - to jedno słowo sprawiło, że porcelanowe policzki panienki Stjerne ponownie oblał szkarłatny rumieniec zawstydzenia, a ona sama mimowolnie zerknęła ku tworze z papieru, który nadal leżał na ławce (tuż obok dłoni mężczyzny).
OdpowiedzUsuń- Zanim się zgodzę, to czy mogę wiedzieć dlaczego właśnie samolot? - zapytała, lekko mrużąc przy tym swoje obsydianowe ślepka i wyraźnie oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi. Choćby tej najbardziej abstrakcyjnej.
-Wiem -odparła i puściła mu oczko.
OdpowiedzUsuńGdy wrócił z jedzeniem rzuciła się na nie praktycznie.
-A ty?Nic nie jesz?-spytała zaciekawiona mieszając herbatę i próbując jeść ciacho tak by się nie pobrudzić niestety jednak pobrudziła się w lewym kąciku ust bitą śmietaną i jeszcze na nosie.
Ciastko zostało zjedzone a herbata wypita tylko no i lewy kącik ust były w bitej śmietanie.Czego nie zauważyła oczywiście.
- Tak. Oczywiście! - odparła entuzjastycznie, a po raz pierwszy jej bladą twarzyczkę rozjaśnił krótkotrwały, aczkolwiek szczery uśmiech. Nawet na dnie obsydianowych tęczówek pojawił się jakiś dziwki błysk, a nasza kruszyna pod wpływem impulsu klasnęła w dłonie.
OdpowiedzUsuń- O taki? - zapytała, rozkładając swoje wątłe ramiona i ukazując rozmiar, który wielokrotnie przewyższał ten, widniejący w szkicowniku.
Siedziała sobie nieświadoma aż tu nagle Gabryś zaczął się śmiać.
OdpowiedzUsuń-Co?Z czego tak się śmiejesz?-zapytała a jego śmiech był zaraźliwy więc też zaczęła się śmiać.
Dopiero kiedy usiadł obok niej i kciukiem (myślałam że zliże tak tak wiem zue myśli!)starł pozostałości bitej śmietany.
Był to bardzo miły gest.
Poczuć jego kciuka na twarzy (z tego stwierdzenia chce mi się śmiać)
Uśmiechnęła się mimowolnie i spojrzała na niego z uśmiechem
-Cóż chciałabym wrócić do domu przede wszystkim a potem może pilot Álvares da się zaprosić na kawę?-spytała z przekornym uśmiechem a gdy wyszedł pod prysznic walnęła się na łóżko i dotknęła miejsca gdzie dotykały jego wargi.
OdpowiedzUsuńPodniosła głowę i walnęła się o jakąś półkę.
Bolało.
Zapomniwszy że w łazience siedzi nagi Gabriel(kolejna zdrożna myśli <3) Otworzyła drzwi i weszła do łazienki w poszukiwaniu apteczki.
Nie zauważyła Gabriela.
Schyliła się i znów uderzyła po czym niechcący jakoś tak wpadła do kabiny i to na Gabe.
Oczywiście nic nie mogła zobaczyć bo była tyłem do niego.
Przeniosła wzrok na nieznajomego. Szczerze mówiąc niewiele osób podchodziło do niej, gdyż po prostu znali opowiastki . Córka Morozowa, ta zła. Z jednej strony bardzo jej to odpowiadała - w większości przypadków miała święty spokój, a więc swobodnie mogła realizować swe plany.
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że dzisiaj takowych nie posiadała.
- Próbuję się zrelaksować - mruknęła wkładając w ton swojego głosu wszelkie pokłady obojętności. - Najwyraźniej bezskutecznie.
Złata
Oto przykład na to jak kończą Ci, co rodziców nigdy słuchać nie chcieli. Arianna McCaine, chodząca tragedia,oto ja stojąca przed jednym z zalanych piwem stolików, z notesem w ręku, próbująca ignorować uwagi, gwizdy i naprawdę tanie komplementy sprzedawane dziwkom przy drogach. Próbowałam się uśmiechać, jak gdyby nigdy nic, nawet wtedy gdy jeden z pijanych już mężczyzn klepnął mnie w tyłek gdy przechodziłam obok.
OdpowiedzUsuńPrzecież powinnam być już do tego przyzwyczajona. Bywali tu często, czasami tylko by popatrzeć na mój tyłek ukryty pod dość krótką spódniczką, innym razem pozwalając sobie na więcej. Tak jak teraz gdy przechodząc obok jeden z nich złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na swoje kolana.
- Zostaw..Pracuję.- próbowałam się wyrwać, bez powodzenia, trzymał mnie mocno i w jego wyobrażeniach zapewne nie kończyło się tylko na tym.
- Płacić? - oczy panienki Stjerne nieznacznie się rozszerzyły, a ona sama energicznie zaprzeczyła głową, jednocześnie wyciągając dłon w geście obronnym. - Schowaj to i mnie nie denerwuj. - dodała, uśmiechając się przy tym lekko, prawie niedostrzegalnie unosząc kąciki ust ku górze. Tak, nasza kruszyna nie zamierzała brać opłaty od mężczyzny.
OdpowiedzUsuńTak jakby jej brwi zaczęły podchodzić coraz wyżej ku górze. Z chęcią określiłaby mężczyznę mianem świra , acz nie była do tego stopnia niewychowana, aby drzeć się w miejscu publicznym. Ciekawe, prawda? Cóż, wbrew jakimkolwiek pozorom Złata potrafiła się zachowywać po ludzku, nawet jeśli inni ludzie twierdzili inaczej.
OdpowiedzUsuńZresztą co obcy mieli do gadania w jej sprawie? Nic. Nie znali Morozowej, a ponoć nie ocenia się książki po kładce.
- Może i niedorzeczne, aczkolwiek w moim przypadku jak najbardziej poprawne - stwierdziła. - Większość znających mnie osób woli uciekać. I wcale się temu nie dziwię - zakończyła swoją wypowiedź znaczącym uśmiechem.
Złata
Wstała z jego pomocą i przyjrzała mu się.
OdpowiedzUsuńŁadny był (tylko ten ręcznik :))
Od razu spłoniła się rumieńcem ale nie mogła się powstrzymać by dotknąć jego klaty (Yeah bejbe!)
-Co ja robię?Co ty robisz?Cholerne półki nie miało się ich nigdzie powiesić tylko nad łóżkiem.Walnęłam się i chyba sobie coś rozcięłam.-odparła nadla trzymając rękę na jego klacie a drugą pokazując na czoło po którym leciała maleńka strużka krwi.
-A buziak żeby się jeszcze szybciej zagoiło to gdzie!-spytała udając oburzenie.
OdpowiedzUsuńI podchodząc bliżej niego.Musiała zadzierać głowę i stać na palcach by patrzeć w jego oczy.
Przesunęła ręką od szyi do pępka.
Zabrała rękę.
-Buziak.Żądam buziaka!-odparła tonem małego dziecka robiąc przy tym oczy jak kot ze shreka
Jej te słowa szczególnie nie śmieszyły. Zapewne gdyby chciała, chętnie przyjęliby ją do rosyjskiej mafii. Czyżby jedynie do tego się nadawała? Do siania grozy, bicia, oszukiwania i kłamania w żywe oczy. A to ciekawe. Jeśli skończy z bankowością, będzie wiedziała, gdzie się udać w poszukiwaniu roboty.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom jakiegokolwiek mafioza nie było trudno znaleźć.
- Nic z powyższych, lecz podejrzewam, że podobne profesje jak nic do mnie pasują. Zapytaj barmana. Nie wątpię, że potwierdzi moje słowa. W tym wypadku mam Cię uznać za samobójcę, który sam garnie do kata?
Złata
Uradowała się tym ale było jej jeszcze mało.
OdpowiedzUsuń-Eeee a ty gdzie!Ja chce więcej!-odparła oburzona po czym jakoś udało jej się go odwrócić w jej stronę ujęła jego twarz w dłonie po czym obdarzyła gorącym pocałunkiem zarzucając mu po chwili ręce na szyję.
-No teraz możesz iść -odparła i jak by od niechcenia machnęła na niego ręką jednak zarumieniła się i to z uśmiechem.
-Tylko szybko też bym się chciała umyć-dodała
Był to niebywale słodki pocałunek.
OdpowiedzUsuń-Dobrze ale mam nadzieję że mi nie uciekniesz -odparła z prowokującym uśmiechem po czym wpadła do łazienki i umyła się.
Niestety jak to ona zapomniała wziąść ubrań.
Opatuliła się ręcznikiem i wyszła z łazienki nie zważając na jego spojrzenie.Wzięła ubrania i odwróciła się do niego.
-No co?-spytała przyciskając do siebie ręcznik
-Ja...Nic...Nie robię...To...ty-odparła pomiędzy pocałunkami które oddawała nadal jednak przyciskała do siebie ręcznik z ubraniami.
OdpowiedzUsuńOparła się o ścianę.
Oderwała się na chwilę od niego i spojrzała w oczy po czym rzekła.
-Jak już mówiłam ja nic nie robię to się samo dzieję-odparła uśmiechając się do niego prowokacyjnie.
Jego dłonie.
OdpowiedzUsuńJego usta.
Na mnie byłam bliska by mu się oddać jednak nadal trzymałam się mocno.Choć pewnie nie potrwa to długo i mu w końcu ulegnie.
-Ja jestem po prostu sobą...Gabrielu...-dodała zarumieniona.
Jeszcze chwila i by mu się oddała cała.Całkowicie.
OdpowiedzUsuńJednakże na szczęście ktoś dobijał się do drzwi.
Weszłam speszona do łazienki.Ciężko oddychałam a policzki miałam całe zarumienione.
Mimo wszystko chyba żałowała że tego nie zrobili.
Jego pocałunki takie gorące...
Nie nie otrząśnij się!-powtarzała w myślach ubrała się i wyszła zarumieniona gdy na niego spojrzała po czym wzięła szczotkę i zaczęła się szamotać z włosami.
Bezpiecznie wróciła do Sztokholmu.I tym razem samolot nie miał żadnej awarii.
OdpowiedzUsuńNa szczęście.
Choć nadal myślała nieprzestanie o Gabrielu...To było takie dziwne takie przyjemne...
Zanim się obejrzała była już na miejscu.
Szybko opuściła samolot a zaraz po nim lotnisko specjalnie zrobiła to tak szybko by nie spotkać Gabriela choć w głębi to chciała go spotkać.
Wróciła szybko do domu.Nakarmiła pisa który niemal podskoczył na jej widok i o mało co nie zalizał jej na śmierć.
Zadzwoniła do Line która zapraszała ją do siebie gdyż było tam jej rodzeństwo rodzice jak zwykle nie mieli czasu.
Poszła więc i miło było spotkać się z Line która oczekuje dziecka i jej mężem Klausem i ze swoimi braćmi.
Opowiedziała im o tym cały zdarzeniu pomijając niektóre sceny z Gabrielem.Była cudowna atmosfera.
Było coś jak by po północy gdy Emma stwierdziła że już pójdzie.
Mikkel proponował że ją odwiezie ale ona chciała się przejść.
Wyszła nigdy nie była w tej okolicy sama nocą.
Była w połowie drogi gdy nagle poczuła że ktoś idzie za nią.
A dokładniej 2 ktosiów.
Przyspieszyła niestety zapędzili ją w ciemną uliczkę w dodatku ślepą.
Zaczęła krzyczeć i bić na oślep.
Oni przytrzymali ją jednak i uspokajali że będzie jej z nim cudownie i żeby się poddała.
Ale ona nie chciała nadal krzyczała aż jeden z nich zakrył jej dłonią usta.
Poczuła jak próbują odpiąć jej sukienkę.
Czuła ich ręce na sobie nie mogła.
Próbowała walczyć ale bezskutecznie...
- Rozumiesz, że zrobisz dla mnie wszystko? - poruszyła zabawnie brwiami i usiadła na zielonej trawce, dając mu trochę swobody. Wolna od wszelkich ciężarów związanych ze spadochronem, wyciągnęła ramiona ku górze, przeciągając się, nie zapominając oczywiście o uroczym wyrazie twarzy, który przywodził na myśl jakąś grzeczną dziewczynkę z bajkowej opowieści. Luncia miała w sobie coś, co czyniło ją niezwykle dziewczęcą, nie tyle co kobiecą, przedstawicielką płci pięknej.
OdpowiedzUsuń- Tak dalekoooo? - jęknęła, przesuwając dłońmi po zaróżowionej twarzy. - Gabrysiu... Zaniesiesz mnie? - ułożyła swoje pełne usta w dzióbek, powoli stając do pozycji pionowej, zerknęła w stronę baraku, o którym wspomniał Gabriel. No, dobra. Aż tak daleko to nie było.
Płakała po prostu płakała bała się że oni ją zgwałcą co było już prawie pewne.
OdpowiedzUsuńPrawie bo liczyła na to że ktoś ją uratuje.
W pewnym momencie wszystko działo się jak na zwolnionym filmie zobaczyła przed sobą osobę.
Gabriela.
Gabriela?Gabriela!! Zobaczyłam że coś trzyma bałam się że to nóż lecz była to pokrywa na śmieci?
Walnął ich (tak bejbe ratujesz mą Emkę^^ Styl na Gabusia)
Złapał za rękę i kazał biec.
Zrobiłam to bo nie chciałam by nas dogonili bałam się tego przez całą drogę płakałam.
Gdy byliśmy już w miarę bezpieczni przytuliłam się mocno do Gabriela i zamoczyłam mu koszulkę swoimi łzami.
- Uwaga. Byk zaraz będzie na pokładzie! - krzyknęła rozbawiona i biorąc lekki rozbieg wskoczyła na plecy dużo wyższego od siebie Gabrysia, nogami obejmując go w biodrach, a rękoma zaczepiając się lekko w okolicach jego szyi. - Ale ładnie pachną! - zawołała, kiedy zanurzyła swój drobny nosek w jego włosach. - Trzeba je przyciąć, skarbie - zacmokała, niczym zatroskana mamuśka i palcami jednej dłoni przeczesała jego włosy.
OdpowiedzUsuńOparła podbródek na jego ramieniu i westchnęła cicho, spoglądając na jego profil kątem oka.
- Nagroda? - prychnęła. - Dobrze wiesz, że nie wyląduję w twoim łóżku tak szybko, o ile w ogóle - zaśmiała się. No, co. Nawet takiej Lunie zdarzały się sprośne myśli i nie ukrywała tego, przynajmniej nie przed Gabrielem.
W końcu przestała płakać i próbowała uśmiechnąć się słabo.
OdpowiedzUsuńOdsunęła się od niego na tyle by móc mu spojrzeć w oczy
-Obsmarkałam ci koszulkę...Wybacz-szepnęłam - Cieszę się że cię widzę-odparła znów przytulając się do niego.
[Mam nadzieje że teraz zaproponuje jej swoje mieszkanie^^]
- Ale przecież mi ufasz, prawda? Skrócę tylko końcóweczki... Zmieniasz się w starego, zgorzkniałego dziada - prychnęła cicho, mocniej obejmując go nogami w okolicach bioder, żeby przypadkiem nie spadła i nie zrobiła sobie krzywdy, prawda?
OdpowiedzUsuń- Buziaka? No dobrze, na buziaka mogę przystać, ale przyznaj... - urwała, zniżając nieco ton swojego głosu. Uśmiechnęła się przy tym. - Przyjaźnisz się ze mną od pół roku i wytrzymujesz moje humorki, bo liczysz na coś więcej, co nie? - wyszczerzyła się, nie potrafiąc powstrzymać cichego chichotu. Może dlatego, że nie mogła sobie tego wszystko normalnie wyobrazić.
Trzymała się blisko niego.Nie chciała się "przypadkowo" zgubić.
OdpowiedzUsuńWeszli do jego mieszkania bardzo zadbanego co pedantycznej Emmie przypadło do gustu z chęcią walnęła się na sofie czekając na swoją obiecaną herbatę.
Obserwowała go cały czas.
Zaśmiała się tak, jak robią to złoczyńcy w horrorach i poczochrała jego przydługie już włosy, ale bądź co bądź, ładnie pachnące.
OdpowiedzUsuń- Byłoby fajnie - mruknęła, pozwalając mu łaskawie na moment się zatrzymać. - Nie jestem ciężka, prawda? - spytała, czując, jak nieco wzmocnił uścisk na jej udach. - Muszę schudnąć, bo kto mnie będzie nosił? - jęknęła i zamknęła oczy, mocniej przylegając do pleców Gabriela. Czasami zachowywała się, jak małe dziecko, ale było to przecież urocze, słodkie i takie... Lunciowate.
- Pees, moje zaufanie już zdobyłeś - szepnęła mu do ucha, nie powstrzymując się przed tym, aby zaczepnie przygryźć jego płatek. Nie, nie tak erotycznie i pociągająco, ale tak po przyjacielsku.
[?]
OdpowiedzUsuńZ. M.
-Wystarczająco słodka -odparła smakując po czym uśmiechnęła się do niego zawadiacko
OdpowiedzUsuń-Mógłbyś zdjąć tę koszulę jest brudna-odparła po czym wypiła do końca herbatę.
Nie powstrzymała westchnięcia. Cóż, sama zdążyła dojść do wniosku, iż on prawie na pewno samobójcą był. Wystarczyło popatrzeć na jego zachowanie w towarzystwie Morozowej. To aż dziwne, że jeszcze nie kona w śmietniku. Dzień dobroci względem ludzkości. To nie wykluczone - przecież ona dzisiaj na nikogo nie nawrzeszczała!
OdpowiedzUsuń- A chcesz się przekonać, iż jednak nie jestem byle dziewuchą, która nawet komara nie skrzywdzi? - uśmiechnęła się szeroko, ze szczyptą cynizmu oraz uporu.
Cóż... Dorastanie z braćmi jednak sprawiało, że lepiej dogadywała się z mężczyznami.
[Zdarza się. Patelnią ani łomem raczej nie oberwiesz ;D.]
- Jak to? Nie mogę cię zjeść? - spytała, momentalnie urywając swój dziewczęcy śmiech i poważniejąc. Nie, nie spoważniała na poważnie, jakkolwiek by to nie brzmiało, była po prostu nieziemsko dobrą aktorką, a przynajmniej chciałaby być. - Nie mogę? Nie mogę? - szeptała, raz po raz przygryzając jego ucho. - Ale ja chcę! - zawołała. - A ty wtedy będziesz mógł zjeść mnie... - uśmiechnęła się zawadiacko, muskając ustami jego policzek, a właściwie miejsce na twarzy, do którego sięgała, będąc uwieszoną na jego plecach.
OdpowiedzUsuńChwiejnym krokiem podeszła do niego od tyłu i położyła mu rękę na ramieniu
OdpowiedzUsuń-Nie zakładaj niczego...Jest ciepło po co będziesz ubierał następną koszulkę którą zaraz ubrudzisz?-spytała
[Ale wszystko się jeszcze może zmienić... ;D]
OdpowiedzUsuńMatko i córko, ona z nim nie wytrzyma psychicznie. Za chwilę będą musieli zwoływać psychiatrę, co by ją do porządku doprowadził. Tutaj podkreślmy, że Złata należała do osób o silnym, ostrym temperamencie, przez co trudno było ją podłamać. Jemu ta sztuka najwidoczniej się udała. Niedobrze...
- Taak? W takim razie jaki sposób proponujesz?
Już się bała. Nie tak prawdziwie oczywiście - przerażenie objawiało się u niej bardzo rzadko. Tu chodziło jednak o coś w rodzaju cynicznego niepokoju. Szczerze wątpiła w fakt, iż noc ta będzie spokojna.
- Przecież nie jestem taka ciężka! - krzyknęła rozbawiona i zeskoczyła z jego pleców, zanim ten położył się na trawie. Postała i potupała nogą, ale widząc, że Gabrysiowi się nie śpieszy, usiadła na nim okrakiem, właściwie swoim tyłeczkiem osuwając się między jego nogi, aby zbytnio go nie obciążać, skoro była taaaaaka ciężka.
OdpowiedzUsuń- Możesz zacząć od paluszków, ja chwilowo najadłam się uszkiem - zaśmiała się i przysunęła do jego ust swojego palca wskazującego, przesuwając nim leniwie po wargach mężczyzny. - Amciuamciu?
Też to czuła ale jedyną tego oznaką były zarumienione policzki i lekki jakby wyzywający uśmiech.
OdpowiedzUsuń-Nie płakać nie będę czuję się już lepiej -szepnęła i spojrzała mu w oczy.
[Niestety jeszcze patelnią nie oberwałam, ale jeśli kiedyś tak się stanie - dam znać, wtedy będziesz mógł się przygotować :3.]
OdpowiedzUsuń- Wiesz, poleganie na pierwszym wrażeniu i/lub wyglądzie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Nie znasz mnie. Ja nie znam Ciebie. Bynajmniej na Twoim miejscu posłuchałabym plotek, gdyż te niekiedy są pomocne.
Nie, wcale mu nie groziła. Stwierdzała fakty, nie wyssaną z palca fikcję. Taki już jej los, musi stale pracować na wizerunek, który niekoniecznie przekonywuje innych ludzi, szczególnie zupełnie obcych. Sąsiedzi uwierzyli szybko, niektórzy (zwłaszcza mieszkający piętro niżej alfons) zdążyli poczuć jej pięść na swojej twarzy.
Dlaczego więc pozostali nie chcieli przyjąć tejże wiadomości?
- Obśliniłeś mi paluszki - zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. - Ohoho! - zawołała rozbawiona, kiedy Gabriel przyciągnął ją do siebie i zawisła nad nim, próbując nie opierać swojego czoła o jego. Zmarszczyła lekko swój drobny nosek. - A kto powiedział, że chcę uciekać, Gabrysiu? - Zadała to pytanie bardzo retoryczne, albowiem naprawdę uciekać nie chciała. Siedziało jej się wygodnie, a i droczyć z tym mężczyzną się lubiła, jakby to było zupełnie normalne, ale też nie pozwalające jej nawet na chwilę się załamać czy zesmucić. Dziwny wpływ miał na nią ten Gabryś.
OdpowiedzUsuńRównież się uśmiechnęła.
OdpowiedzUsuńPocałowała najpierw jego oba policzki potem czoło noc brodę specjalnie omijając ust aż w końcu pocałowała je lekko a potem mocniej dała się ponieść.
Nie miała już do niego siły. Serio. Psychiatra już na pewno jest potrzebny, w tym momencie. I ani sekundy spóźnienia, bo mała sadystka wyjdzie na scenę. Zaraz... Przecież Złata nie była psychopatką. Chyba. Na razie. Jeszcze chwila i nią zostanie, kiedy wepchnie mu szklankę do gardła, aby się zamknął.
OdpowiedzUsuń- Jak myślisz, skarbie? Czy bokserki i córki tyrana są miłymi dziewuszkami, które kochają cały świat? Ja bym tego nie powiedziała - po raz kolejny westchnęła, dopijając drinka.
Coś czuła, że będzie jej potrzebny następny.
Przywarła do niego mocniej.Niech się dzieje teraz co chce!Emma oddawała się jego pieszczotą chciała być bliżej, bliżej niego lecz już chyba bliżej nie mogła być.
OdpowiedzUsuńStała na palcach aby do niego dosięgnąć.
- Moje palce ci nie wystarczyły? - spytała zadziornie, uśmiechając się wręcz od ucha do ucha. Ale okej, obiecała mu tego buziaka, więc nie wypadało teraz odmawiać. Z resztą, miała dogodną ku temu pozycję i chyba zrozumiała, dlaczego Gabriel przysunął ją do siebie.
OdpowiedzUsuńNachyliła się nad nim jeszcze bardziej, ustami ledwie muskając czubek jego nosa, unosząc przy tym brwi ku górze. Zawadiacki uśmieszek nie znikał z jej wiecznie roześmianej buźki.
Luna musnęła niby to niepewnie usta Gabriela, aby po chwili złożyć na nich nieco dłuższy pocałunek, odsuwając z głośnym cmoknięciem. Poruszyła zabawnie brwiami, opierając dłonie na jego torsie.
Cóż... Osobiście nie znała innych bokserek, gdyż znęcała się nad workiem samodzielnie, w domu, za ewentualnego trenera mając jednego ze swoich nielicznych znajomych. Sprawiało jej to satysfakcję. Bicie i udawanie, że sprzęt jest prawdziwym człowiekiem, który błaga o litość i wrzeszczy z bólu.
OdpowiedzUsuńTy, Złata na serio ma coś z głową.
- Czyli do tego dążysz? Myślisz, że mam jakieś drugie dno i nie jestem tą, za którą się podaję? - prychnęła. - To nie ma najmniejszego sensu.
Emma lubiła koronkową bieliznę.Więc miała praktycznie tylko taką.
OdpowiedzUsuńNie szło mu na stojąco zdjęcie z niej sukienki więc przenieśli się na kanapę no cóż ciekawie.
W tedy już ją zdjął.
Ujrzał ją tylko w bieliźnie to prawie jak nago zarumieniła się lekko oddając jego pocałunkom jednocześnie próbując zdjąć jego spodnie co opornie jej szło.
O dziwo przyjęła drinka. Potrzebowała czegoś do ukojenia zszarganych nerwów, a nawet paczka papierosów nie zaspokoiłaby jej potrzeb. Jeżeli się upije, po prostu następnego dnia weźmie sobie urlop i ... Złata, idiotko! Masz być trzeźwa! Jak potem wrócisz do domu?
OdpowiedzUsuń- To już nie moja sprawa - wzruszyła ramionami, po czym upiła drobny łyk. Cóż... Przytomności nie straciła, więc chyba niczego tam nie było.
- Tylko byś spróbował. Nie chcesz widzieć mnie w stanie prawdziwej furii, gdyż mogłoby się to dla Ciebie skończyć tragicznie... Ale okej, nie wierz mi dalej. Najwyżej to ja się potem będę śmiała.
Pomógł jej nie była jakoś z tego zadowolona ale grunt że pozbawiła go spodni.
OdpowiedzUsuńNie chciała by się tak drażnił z tym zdejmowaniem.
Ale jednak gdy pozbawił ją jej górnej części bielizny zarumieniła się jeszcze bardziej i zagryzła wargę było jej dobrze.
Gładziła go po włosach delikatnie.
Litości. Miała wyjść już dawno temu, aby zdążyć na kolację. Specjalnie zgotowaną przez braciszka, który ulitował się nad nią i postanowił zostać jej prywatnym kucharzem! Bez niego już dawno umarłaby z głowy, a teraz tak się odwdzięczała? Nieobecnością?
OdpowiedzUsuńA tam, jakoś go udobrucha. Przecież mały (no, niezbyt) Misza zawsze ulegał jej rzekomemu urokowi osobistemu.
- Złata Morozowa - mruknęła z pewnego rodzaju samozadowoleniem. Mroźne Złoto. Tak niepasujące, a tak prawdziwe. Jej pozostało teraz tylko i wyłącznie składać pokłony ojcu za wybór imienia.
Nagle poczuła że w nią wchodzi bez jakiego kolwiek ostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńJęknęła cicho i przyciągnęła go swoimi ramionami bliżej.Choć nie mogła objąć całej jego sylwetki.
Rękoma kreśliła wzory na jego plecach.
Było jej tak dobrze że chciała być bliżej.
Łapczywie całowała go i co jakiś czas można było dosłyszeć cichutki jęk.
Uśmiechnęła się krzywo. Mimo, iż pochodziła z Rosji i spędziła tam kilka lat, nie czuła się jak rodowita Rosjanka. Najwyżej jako obywatelka innego kraju, w którym przebywa od urodzenia, zaś rosyjskie ma jedynie dane osobowe. To jednak nie zmienia faktu, że bardzo chciałaby wstąpić do mafii, a co!
OdpowiedzUsuń- Można tak powiedzieć. Niestety moja rosyjska część zaczyna zanikać i za jakiś czas po ojczyźnie zostanie jedynie akcent, tożsamość oraz znajomość języka - palnęła, spuszczając wzrok na swoje buty.
- Dość o mnie. Teraz ty powiedz coś o sobie.
- Nie - odparła stanowczo. Na buziaka mogła sobie pozwolić, na więcej też, ale pewnie pod wpływem procentów. Uważała Gabriela za swojego przyjaciela i gdyby miała zaoferować mu więcej, musiałaby mieć podstawę do tego, coś co nie pozwoli im zniszczyć przyjaźni, na której jej zależało.
OdpowiedzUsuń- Chciałabym, ale nie - musnęła delikatnie jego czoło i uśmiechnęła się ciepło. - Pójdziemy do baru i poznasz tam kogoś wartego twojej uwagi. A jak? Luncia? Niee... Dobrze wiemy, że nie jestem w twoim typie - wyszczerzyła się, odgarniając rudawe włosy na jedno ramię.
Ona również doszła...Choć wolała by ten był bardziej delikatniejszy.Choć i tak było jej nieziemsko dobrze.
OdpowiedzUsuńPrzymknęła oczy na te cudowną chwilę.
Po czym przygarnęła do siebie Gabriela i głaskała go po głowię póki nie doszedł do siebie...
Jakże mogła mu odmówić, kiedy to wręcz podświadomie i histerycznie pragnęła towarzystwa innych ludzi, którzy w większości spychali ją na margines społeczeństwa - niczym szmacianą marionetkę, potłuczoną porcelanową laleczkę.
OdpowiedzUsuńTo dlatego energicznie skinęła głową sprawiając, że niesforne kosmyki opadły jej na twarz, a ona sama wyprostowała swoje kruche ciałko.
- Dobrze. Jeżeli nie zmienisz do jutra zdania to zjaw się proszę wieczorem w galerii. - rzekła, chowając szkicownik to skórzanej torby.
Jej było się trudno nauczyć jeździć na rowerze, ponieważ jej mama ciągle wpadała w histerię. Zapewne przy każdym upadku Lerie obawiała się, że poleje się krew, a jej córeczkę będzie trzeba zawozić do szpitala. Na szczęście obyło się bez takich wątpliwych atrakcji i do dzisiaj panna Johansson umiała, a także lubiła podróżować w ten sposób.
OdpowiedzUsuń-Czy ja wiem? -zamyśliła się nad jego pytaniem. -Jest to raczej dla mnie czymś naturalnym przez te wszystkie turnieje, jednak nie zastanawiałam się, czy to lubię. A Ty? Chyba ciągłe takie podróże mogą się znudzić? A może jest wprost przeciwnie? -w tym momencie zapomniała o niepewności i nieśmiałości, bowiem po raz pierwszy miała okazję porozmawiać z osobą zajmującą się czymś takim i po prostu była ciekawa.
Effy lubiła imprezy. Czasami lubiła się wyszumieć. Tak po prostu potańczyć, nie myśląc o nim. Może kogoś poznać. Może jakaś rozmowa, może dobry seks. Zależy, na co aktualnie miała ochotę. Tego dnia w klubie robiła furorę. Ubrana w ciemnofioletową, podkreślającą jej oszałamiającą figurę, sukienkę, królowała na parkiecie, tańcząc sama i jednocześnie ze wszystkimi. Jej jasne włosy falowały w tańcu, oplatając jej smukłe plecy, ramiona i szyję. Ciężko było na nią nie spojrzeć, a ona zdawała się niczego nie zauważać.
OdpowiedzUsuń