dwadzieścia dwa lata || trzynasty listopada, Sztokholm
kelnerka || muzyk z Bożej łaski, zgrabnie wygrywająca melodię skrzypcami, saksofonem, gitarą i, przede wszystkim, swym ukochanym pianinem || studentka na wydziale muzycznym || Dziewica Orleańska
Moja historia nie jest ciekawa, toteż zwyczajnie Ci jej nie zdradzę. Opowiem o rzeczach ważniejszych, zarówno dla mnie, jak i ludzi dookoła.
Dorastałam w przekonaniu, że dwuosobowe łóżko nie oznacza tego, że nie może co noc sypiać w nim tylko jedna osoba, a towarzystwo puszystego kota całkowicie wynagradza ewentualnego życiowego partnera. Marzyłam o niezależności, a ewentualne plany na przyszłość pod znakiem miłości rozważałam tylko do końca przedszkola. Chciałam własnej, przytulnej kawalerki na poddaszu jakiejś paryskiej, starej kamieniczki. Miałam zamiar siadać wieczorami na parapecie i, popijając gorącą czekoladę, wpatrywać się w zabieganych ludzi jeszcze chwilę spokojnie siedzących na ławce zaledwie kilkadziesiąt metrów przed Wieżą Eiffla. Chciałam mieć pewność, że w każdej chwili mogę spakować walizkę i pozostawić wszystko tak, jak jest, wyjechać w dowolny zakątek tego świata. I nie przejmować się absolutnie niczym. Być samotna, ale szczęśliwa. Być po prostu niezależną podróżniczką, nieobecną marzycielką, ślepą pod względem otaczających ją ludzi poetką, zakochaną w pianinie, zdecydowaną kobietą, której nikt nie karciłby za obgryzanie paznokci, ale też nie przytulał, kiedy byłoby źle.
Nie wyszło. W każdym razie, nie do końca.
Jestem sama, to fakt. Nie w stu procentach, bo mam na głowie współlokatora, ale mniejsza oto. Przytulna, paryska kamieniczka stała się ogromnym mieszkaniem w centrum nieco zieleńszej części Sztokholmu. Jedyną moją większą sympatią jest pianino, prawda, ale odebrałam samej sobie opcję zerkania na zakochanych przechodzących ulicą podczas ulewy czy wystrojonych kobiet z bagietką pod pachą i psem u nogi z samego rana. Nie jestem podróżniczką. Nie mogę spakować się w jednym momencie, a w drugim być już w samolocie. Ale mam kota, trochę złośliwego, jedynego mojego prawdziwego przyjaciela, Monsieur. Mam też pracę. Wprawdzie marną... ale jednak zawsze. Jestem w trakcie studiowania. Wydział muzyczny. Niby wyszło lepiej, niż miało być, ale brakuje mi swobody. Swobody, o której marzyłam przez całe swoje dwudziestodwuletnie życie.
Lauren Eleonore Lukrecja Carlsson oficjalnie poległa.
Lauren Eleonore Lukrecja Carlsson oficjalnie poległa.
W A Ż N I E J S I
Z A P I S A N E
U C H W Y C O N E
[Karta miała taka być, więc dobrze zdaje sobie sprawę z tego, jak zła jest.
Na watki jestem chętna, a jakże, powiązania też mile widziane. Z tym, że ja lepiej zaczynam, pomysły to ja z koziej rzyci wyciągam chyba. Cytat od Mae West.
Dziś krótko. Dzieńdobrywieczór.]
[Masz może ochotę na wątek z Lerie? ;)]
OdpowiedzUsuń[Ależ nie ma problemu. Seth ma się dopiero wprowadzić, jak rozumiem tak? I zacznę, ale dopiero jutro, dzisiaj już będę lecieć za chwilę.]
OdpowiedzUsuńSeth Bale
[Nie wiem, czy możesz mieć ochotę na coś takiego, ale możemy zacząć od spotkania w restauracji. Powiedzmy, że jakiś dzieciak podstawiłby Lauren nogę, a ona potknęłaby się i rozbiła szklankę. Odłamki mogłyby się wbić w rękę Valerie i zakończyłoby się to wszystko małą wycieczką do szpitala, gdzie czekając na przyjęcie poznałyby się chociaż trochę. A jak nie, to nie wiem xD Spróbujemy coś razem wymyślić wtedy :D]
OdpowiedzUsuń[Dzień dobry :) jestem chętna na watek - nawet zacznę - ale nie mam pojęcia, gdzie nasze postacie mogłyby się spotkać. Może masz jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuń[A to niech się dopiero wprowadza. Zrobimy Lauren niespodziankę ^.^]
OdpowiedzUsuńSeth co prawda wprowadzić miał się dopiero za kilka dnia, jednak nie widział problemu w tym, by wprowadzić się do swojej nowej współlokatorki nieco wcześniej. Może i powinien ją o tym poinformować, ale nie zrobił tego zważywszy na fakt, że nie posiadał żadnej możliwej drogi do skontaktowania się z dziewczyną, a przecież nie będzie wysyłał listu z tak banalną informacją. Zaparkował swoim ukochanym Range Roverem na parkingu przeznaczonym specjalnie dla tych, którzy mieszkali w tutejszej okolicy. Niosąc kilka swoich walizek, zatrzymał się pod drzwiami mieszkania naciskając na dzwonek, na który - ku jego rozczarowaniu - nikt nie zareagował. Mruknął coś niedbale pod nosem, po czym zaczął grzebać w swojej marynarce aby odnaleźć klucze, które jak się okazało, znajdowały się jednak w kieszeni jego jeansowych spodni. Wszedł do środka zostawiając walizki gdzieś w salonie, a sam udał się do kuchni by przygotować sobie kawę. Kiedy usłyszał brzęk kluczy, wyszedł i stanął w wejściu do salonu, opierając się o ścianę.
- Witam współlokatorkę - rzucił, unosząc kubek do góry i upijając z niego łyk gorącej, czarnej cieczy. Kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze, zaś on sam zlustrował dziewczynę wzrokiem od czubka głowy, aż po sam palec u stóp. Lubił dokładnie przyjrzeć się komuś, kogo dokładnie nie znał, co dla drugiej strony mogło czasami bywać niezbyt komfortowe.
[Dobra, wybacz jakoś, ale coś mnie natchnienie opuściło. A teraz lecę sprzątać dom, a tak mi się nie chce... -.-"]
Seth Bale
[Bo Ty mnie już nie koffciasz!! ;( Nawet mnie nie dostrzegasz. Idę się wypłakać i popaść w gigantyczną depresję! Czuj się winna, ot co!]
OdpowiedzUsuń[Teraz to KOCHANIE! phi!]
Usuń[Tym, tym, tym...tym, że już mnie nie kochasz ;(. Pewnie masz innego potworka na moje miejsce. Chlip!]
OdpowiedzUsuńWszedł do kuchni tuż za dziewczyną i usiadł na jednym z krzesełek znajdujących się przy stole. Przytaknął tylko na słowa dziewczyny i po raz kolejny tego dnia upił łyk gorącej kawy. Zmarszczył delikatnie czoło, kiedy wspomniała o kimś, kto nazywał się "Monsieur". - A kim jest ten cały Monsieur? - spytał, unosząc jedną brew ku górze w geście zaciekawienia. Nie miał bladego pojęcia o kim, ewentualnie o czym, mówiła jego współlokatorka, bo nikogo prócz niego tutaj nie było, a chyba nie przyszło mieszkać mu z kimś, kto posiada wyimaginowanych przyjaciół. - Wiesz, prócz mnie nikogo tu nie było. Chyba, że ukrywasz kogoś po kątach. Nie wiem, bo jeszcze nigdzie nie szperałem... prócz w szafach w kuchni - wzruszył ramionami i przeczesał ręką swoje całkiem długie włosy. Zlustrował ją wzrokiem po raz kolejny, szczególną uwagę zwracając na przylegając do jej ciała, białą koszulkę. Nie ukrywał się z tym jakoś szczególnie, w końcu był facetem i po to miał oczy.
OdpowiedzUsuń[Proszę. Nadal nie wiem, jak się pisze imię twojego kota -.-" Muszę literować. ]
Seth Bale
[Ojjj *rozkłada łapsie i biegnie do swojego jednorożca, głaszcząc go po łebku* Ja Ciebie też koffciam!
OdpowiedzUsuńI postaram się coś zacząć jak tylko jakiś fantastyczny pomysł wpadnie mi pod moją kudłata głowę!]
Jeden z chłodnych, deszczowych poranków w Sztokholmie zaskoczył bardzo wielu mieszkańców, którzy opuścili swoje przytulne mieszkania, aby zmierzyć się z potęgą natury i wiecznym szaleństwem miasta. Niektórzy dzierżyli w swoich dłoniach potężne, kolorowe parasole; zaś inni umykali przed kroplami deszczu pospiesznie zmierzając do własnych samochodów lub metra. Natomiast młoda kobieta - której splątane, mokre włosy w zabawny sposób unosiły się na wietrze, opadając na drobne ramiona - niespiesznie jechała rowerem jedną z mokrych alejek, mijając kałuże w dzikim slalomie. Na jej bladych policzkach widniały łagodne rumieńce, a ciemne oczy błyszczały w dzikiej radości. Dopiero potężny grzmot oraz błyskawica, przecinająca ciemne niebo sprawiła, że Hope podskoczyła na twardym krzesełku i pod wpływem impulsu zatrzymała się przed pewną kawiarenką (początkowo miała zamiar pozostać na zewnątrz, gdyż tłum przebywający w pomieszczeniu ewidentnie ją przerażał, jednak kolejna błyskawica sprawiła, że kobieta zmieniła zdanie i szarpnęła za wilgotną klamkę, niespodziewanie uderzając szklanymi drzwiami w pewną osobę, która również chciała schować się przed gwałtowną burzą). Wystarczyło to jedno zdarzenie, aby ta umknęła pospiesznie do środka i skryła się gdzieś w kącie, gdzie stało samotne krzesło.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam? - wymamrotała, pragnąc zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek z pracowników, co niestety nie należało do łatwych zadań ze względu na to, iż Hope skupiła się i mówiła na prawdę cichutko. Mokra, przerażona, niepewna.
Kot. Seth właściwie nie był wielbicielem jakichkolwiek zwierząt, jednak nie było też tak, by był do nich uprzedzony, po prostu były dla niego obojętne, a obecność kota jego współlokatorki jakoś szczególnie mu nie przeszkadzała. Był, to był i tak nic z tym nie zrobi. Chwycił kota, który wcześniej wskoczył na stół, by postawić go z powrotem na ziemi, gdzie według Setha było jego miejsce. - Mogę z nim mieszkać, może oduczę go skakania na stół - rzucił, spoglądając na siedzącego przed nim kota. Zaśmiał się pod nosem, kiedy dziewczyna poinformowała go o tym, że skłonna jest do wydłubania mu oczu. Pewnie wystarczyło by powiedzieć, że więcej tego nie zrobi, ale po co miał kłamać? Był facetem i po prostu nie mógł jej powiedzieć, że już więcej nie zrobi czegoś, co i tak będzie robił, zważając że leży to w jego naturze. - Mam kłamać, że przestanę się gapić, czy odpowiedzieć szczerze, że nie przestanę? - rzucił jeszcze tylko, kiedy opuściła kuchnię w celu udania się do łazienki. Sam wstał i zabierając walizki z salonu zawlekł je do swojej sypialni. Ustawił je gdzieś przy jednej z szaf, po czym z powrotem wrócił do salonu. Uniósł wzrok na dziewczynę, która właśnie pojawiła się w pomieszczeniu. - Widziałaś gdzieś pilot? - rzucił, rozglądając się dookoła. Tak, niby go szukał, jednak robił to w taki sposób, że szukaniem tego nazwać nie można było.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
- Ładna koszulka - uniósł brew ku górze i uśmiechnął się pod nosem. Tym razem również zlustrował dziewczynę wzrokiem, zwłaszcza, że bluzka opinała się na jej biuście, jednak teraz nie robił tego tak natarczywie jak wcześniej i szybko powrócił do wcześniejszego zajęcia. Usiadł na kanapie i założył ręce za głowę.- Nie ma? - powtórzył. Skoro pilota nie było, to nie było, a nie zanosiło się na to, żeby którekolwiek z nich miało zabrać się za szukanie zagubionej rzeczy. Seth na pewno nie zamierzał tego robić, w końcu dopiero co się wprowadził, więc to nie on go zgubił, więc nie musiał też go szukać. - Jak to ustrojstwo inaczej włączyć? - kiwnął głową na stojący kilka metrów przed nim, czarny telewizor.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Uważnie obserwował każdy ruch Lauren i to, co robi ze swoim pupilem. Raczej nie często spotyka się kogoś, kto ściąga kota z kanapy za pomocą jego ogona. Dodatkowo był pod nie małym wrażeniem tego, że pod wpływem słów kobiety, kot niczym burza pognał do miejsca, w którym najprawdopodobniej miał znajdować się pilot, który umożliwiłby im włączenie telewizora i dowiedzenia się, co ciekawego w świecie. - Podziwiam twoje metody wychowawcze kota - zaśmiał się cicho pod nosem, po czym przeniósł wzrok na kota, który był już przy jednej z półek, na której dało dostrzec się zgubę. Zmarszczył delikatnie czoło, kiedy kobieta usiadła na ziemi. - I myślisz, że ja po to pójdę? Skoro to kocisko go tam wywlekło, to chyba da radę przynieść z powrotem - rzucił, nie ruszając się z miejsca.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Obserwował to, co robi dziewczyna, a podstawienie mu sierściucha pod sam nos nie było szczytem jego marzeń i jakoś nie szczególnie mu odpowiadało. Miał gadać do kota? Przecież to niedorzeczne i tak nic nie zrozumie, prawda? A to, że pokazał, gdzie znajduje się pilot było pewnie zasługą tego, że wiedział, co grozi mu ze strony swojej pani, a co niby miało grozić mu ze strony Setha? On nie mógł zrobić mu nic. - Daj spokój, nie będę mówił do kota - mruknął i odsunął od siebie zwierze. - Nic - odparł i dodał szybko. - Lauren, kochanie, jak już będziesz wracać, to możesz zgarnąć z półki pilota. Będę ci niezmiernie wdzięczny - uśmiechnął się pod nosem i rozłożył wygodnie na kanapie.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Przeczesał ręką swoje włosy i mruknął coś niedbale pod nosem. Dopiero co się wprowadził, a kocisko sprawiło, że już od samego początku musiał czegoś szukać. - Serio? Mam rozmawiać z kotem? Przecież to niedorzeczne - rzucił i podniósł się z zamiarem zawędrowania do kuchni, jednak kocisko, które znalazła się na jego kolanach skutecznie mu to uniemożliwiło. - Wiesz, nie jestem wielbicielem zwierząt i pewnie, gdyby ten kocur o tym wiedział, nie siedziałby mi teraz na kolanach. Cholera, on śpi - mruknął niezbyt zadowolony, że zwierzę usnęło na jego kolanach. Ostatni raz styczność ze zwierzakami miał w odległych czas, więc nie był przyzwyczajony do tego rodzaju sytuacji. No i nie mógł się ruszyć po pilota. - Podrapie mnie jak go obudzę? - rzucił nieco donośniejszym głosem, coby Lauren mogła go bez problemu usłyszeć.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Na jego twarzy pojawił się grymas, kiedy dziewczyna oznajmiła mu, że lepiej jest go nie budzić, a Seth z pewnością nie zamierzał nosić na sobie blizn po kocie, więc nie zamierzał nawet próbować dotykać kota. W tym momencie był naprawdę wdzięczny Lauren, że zabrała od niego zwierzaka, nie budząc go przy tym i nie narażając ich dwójki na możliwe zadrapania, dodatkowo mógł się ruszyć, podnieść swoje cztery litery i sięgnąć w końcu po pilota, który wciąż znajdował się na półce, a potem z powrotem wrócić na kanapę i ułożyć się na niej wygodnie. - Mam pilota - rzucił, a kiedy współlokatorka wychyliła się z kuchni, zamachał nim, coby potwierdzić swoje słowa. - I masz nie marudzić na temat tego, co oglądam lub oglądamy, bo w końcu to ja ruszyłem się po tego pilota - dodał, po czym naciskając jeden z dostępnych guzików, włączył telewizor i uśmiechnął się pod nosem.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
[A ja to rybka? :(]
OdpowiedzUsuń[Dobrze koffanie :) :* będę cierpliwie czekać!]
OdpowiedzUsuń- A czego nie lubisz oglądać? - odparł po chwili, przeskakując z kanału na kanał w celu znalezienia czegoś, co mogłoby go zaciekawić. Brazylijskie telenowele go nie interesowały, w wiadomość od rany mówiono o tym samym, a jak na złość nigdzie nie transmitowana żadnego sportowego wydarzenia, być może dlatego, że i godzina była zbyt wczesna, a takowe rozgrywane były godzinami wieczornymi. - Zajmujesz? A to niby dlaczego? - uniósł brew i zmienił pozycję, by móc swobodnie przyglądać się dziewczynie. - Zdaje się, że to ja przyniosłem pilot, więc dzisiaj władza należy do mnie. Gdybym się nie ruszył, nawet byśmy tego ustrojstwa nie włączyli - skwitował z lekką satysfakcją. Co prawda na niczym nie skupiał się więcej niż klika minut, po których zmieniał kanał na inny, jednak nie zamierzał oddawać pilota Lauren, ze względu na fakt, że była kobietą, a co kobiety mogą oglądać o godzinie dwudziestej? W jego mniemaniu pewnie jakieś brazylijskie telenowele, których fanem na pewno nie był.
OdpowiedzUsuń[ mwahaha, normalnie moje wypociny są śmiechu warte, ja nie wiem, wena mnie opuściła, więc... wybacz mi to coś wyżej]
Seth Bale
Przytaknął, po czym zastanowił się chwilę, a następnie włączył jeden z tych kanałów, na których przez większość czasu puszczane były kiepskie telenowele, których Lauren - jak i on sam - nie lubiła, a że Seth był dzisiaj w humorze do przedrzeźniania się, to też włączył to, czego nie lubiła. - Ze specjalną dedykacją dla mojej nowej współlokatorki, jakaś meksykańska telenowela, bo mówiłaś, że je uwielbiasz - uśmiechnął się w taki sposób, że grymas który pojawił się na jego twarzy, naprawdę było trudno dostrzec. - Sylwester i Tweety? Co to? - zmarszczył brwi, a widząc minę swojej towarzyszki wiedział już, że jeśli dalej będzie tak na niego patrzeć to z pewnością pozwoli jej obejrzeć to, o czym przed chwilą wspomniała.
OdpowiedzUsuń[Ja naprawdę nie wiem, co to jest Selwester i Tweety -.-"]
Seth Bale
Miał dosyć. Dosyć, dosyć, dosyć. Zastanawiał się ile jeszcze czasu wytrzyma w swojej pracy nim zabije któregoś z uczniów. Mijający go nastolatkowie wyraźnie wyczuwali jego paskudny humor bo zapobiegawczo schodzili mu z drogi, kiedy przemierzał kolejne korytarze. Zszedł po schodach i wtedy na jego drodze pojawił się spory tłumek dzieciaków, które próbowały przecisnąć się do drzwi jednej z sal. Westchnął i zdecydowany ruszył do przodu. Najpierw poczuł pierwszy łokieć na swoim brzuchu, potem następny. Dosyć.
OdpowiedzUsuń-Co to za zgromadzenie? Macie się rozejść i przestać tamować ruch na korytarzu.
Krzyknął wściekle i uczniowie posłusznie się rozstąpili. Westchnął z rezygnacją i zajrzał do sali wokół której tłoczyło się tyle osób. Przy pianinie siedziała blond włosa kobieta, która zakończyła swój utwór niespokojnym taktem. Przerwał jej. A ona chyba nie była z tego zadowolona.
[Dzień dobry tak w ogóle. Mam nadzieję, że może być.]
Jej zachowanie, kiedy przygotowywała się do wytłumaczenia mu, czym są wspomniane wcześniej stworzenia, nieco go rozbawiło, jednak nie dał tego po sobie poznać, utrzymując powagę adekwatną do zachowania dziewczyny. Dopiero, kiedy Lauren oznajmiła mu, czym owe ktosie były przypomniał sobie, że i on kiedyś natknął się na wspomnianą przez blondynkę kreskówkę, jednak nieszczególnie za nią przepadał. - Aż tak bardzo lubisz kreskówki? - spytał szczerze zaciekawiony, bo kiedy zaczęła tłumaczyć o Sylvestrze i Tweetym wyglądała na naprawdę zafascynowaną całą historyjką opowiadaną w kreskówce. Dziewczyna kołysała delikatnie swoimi ramionami, najwidoczniej nie zdając sobie sprawy z tego, że powodowała tym iż jego wzrok mimowolnie co jakiś czas skupiał się na jej biuście. Mimo wszystko starał się jednak utrzymywać z nią kontakt wzrokowy i nie pozwalać swoim oczom spoglądać w okolice jej biustu, w końcu już wcześniej zapowiedziała mu, że wydłubie mu za to oczy, co szczerze mówiąc, nieco go rozbawiło. - Musisz się tak kołysać? - rzucił w pewnym momencie.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Pokiwał delikatnie głową z rozbawieniem, po czym rzucił dziewczynie pilot i rozciągnął się, ziewając przy okazji. Po chwili dodał nieco przyciszonym głosem - Zdradzę Ci w sekrecie, że nie obawiam się o moje oczy. Taka miła dziewczyna z pewnością nie byłaby zdolna do wydłubania mi ich, czy zrobienia czegokolwiek - uśmiechnął się odrobinę triumfalnie, wzruszając przy okazji delikatnie ramionami. Podniósł się z kanapy i zawędrował do kuchni, gdzie też przygotował sobie coś do zjedzenia. Z kubkiem herbaty w jednej i talerzem w drugiej ręce wrócił do salonu, siadając na wcześniejszym miejscu. Odstawił talerz z kilkoma kanapkami na stolik wraz z kubkiem i przeniósł wzrok na postać dziewczyny. - Nie żebym narzekał, ale w lodówce nieco pustkami świeci. Nie wybierasz się na zakupy w najbliższym czasie? - rzucił, zgarniając jedną z kanapek.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
- Nie denerwuj się, tak tylko pytałem - uniósł ręce w geście kapitulacji, po czym sięgając po talerz podsunął go dziewczynie, co oczywiście oznaczało, żeby się poczęstowała, jeśli takową ochotę miała. Seth nie był tylko i wyłącznie szefem, który nadzorował robotę swoich pracowników, czasem sam przychodził do restauracji, wchodził do kuchni i gotował w raz z innymi. Tak, chłopczyna potrafiła ugotować, chociaż czasem zdarzało mu się coś przypalić, ale to w domu, kiedy jego uwaga zamiast skupiać się na gotowaniu zajęta była czymś zupełnie innym. - Żebyś się nie dąsała i nie gniewała na nowego współlokatora, obiad ci jutro ugotuję. Mam nadzieję, że nie zrobisz mi tej przykrości i zjesz? - rzucił, nie zwracając uwagi na kreskówkę, która właśnie leciała na jednym z kanałów. Kot goniący jakiegoś ptaszka nie był dla niego wymarzonym programem na wieczór. - O ile pozwolisz mi gotować w kuchni - dodał, marszcząc delikatnie brwi.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Uśmiechnął się lekko, odstawiając talerz z powrotem na stolik, kiedy dziewczyna sięgnęła już po jedną z kanapek. Zdziwił się nieco, kiedy na wspomnienie o zakupach zamiast ucieszyć się, jego towarzyszka nie wyglądała na najbardziej zadowoloną z tego faktu. - Jesteś kobietą, więc zakupy chyba powinny cię cieszyć, a na zadowoloną to ty nie wyglądasz - rzucił, po krótkim przyglądaniu się jej. Z tego co zaobserwował to płeć piękna zazwyczaj uwielbiała wybywać na wszelkiego rodzaju zakupy, długotrwałe wypadałoby dodać, czego płeć przeciwna - w tym sam Seth - nie bardzo lubiła. - Wykazuję, chyba... A jeśli nie, to potruję nas oboje i umrzemy we dwójkę, ale przynajmniej szczęśliwi bo najedzeni - odparł z lekkim śmiechem.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Przeniósł wzrok na kocura, który właśnie przed chwilą postanowił ułożyć się pomiędzy ich dwójką, dodatkowo swoją małą głową zaczął ocierać się o biodro Setha. Mężczyzna naprawdę nie wiedział, jakim cudem to kocisko zapałało do niego sympatią. Bo zapałało, prawda? - Twój kocur chyba najwidoczniej polubił moją osobę - westchnął, tym razem przenosząc wzrok na kobietę. Jej wypowiedź nieco go zaskoczyła, bo większość kobiet które przyszło mu poznać, wręcz uwielbiała lub chociaż lubiła wychodzić na zakupy i to częściej niż w sytuacji, gdy dopiero czegoś jej brakowało. - Stwierdzając, że nie siedzisz w kuchni, nie chciałaś mi chyba powiedzieć, że gotować nie umiesz? - uniósł lekko brew ku górze, a kąciki jego ust powędrowały nieco ku górze, co było ledwo widoczne. - Nie sprawiają przyjemności? Na pewno jesteś kobietą? - zażartował, jednak utrzymywał powagę i przyglądał jej się badawczo.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Zwierzęta jakoś nigdy szczególnie za nim nie przepadały i w sumie vice versa, więc tym bardziej zdziwił go fakt, że sierściuch, który za wieloma osobami nie przepadał, akurat jego polubiło. A przecież Seth nawet się nie starał. - Nie jesteś zazdrosna, że kocur będzie dzielił swoją miłość pomiędzy naszą dwójkę? A to oznacza, że nie będzie jej tak dużo jak wcześniej dla Ciebie - rzucił ot tak, upijając spory łyk herbaty, którą przygotował sobie kilkanaście minut temu, a następnie sięgnął po kolejną kanapkę. - Zaryzykuję wybuch kuchni i namówię cię kiedyś, żebyś coś ugotowała. Jak nie wyjdzie, dam ci darmowe korepetycje z gotowania, znaj me dobre serce - powiedział, posyłając jej delikatny uśmiech. - Miewasz napięcie przedmiesiączkowe? - zmarszczył brwi, spoglądając na dziewczynę. Może pytanie było dość dziwne, ale skoro już mieszkał z kobietą, chciał wiedzieć czy i jego czekają ciężkie dni. Zastanowił się przez moment i odparł. - Fakt, nie musisz, ale - bądźmy szczerzy - jesteś - skomentował jej wypowiedź na temat urody. Tak, powiedział prawdę, mówił szczerze i nie kłamał. Posiadał oczy, więc i widział, że urodę dziewczyna miała.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
- Na moje łóżko nie będzie miał wstępu, więc i tak będzie właził tylko na twoje - odparł szybko. Nie zamierzał wpuszczać kota do swojego łóżka, mógł go nawet głaskać, a kocisko jak chciało to mogło się łasić, jednak włażenie do jego łóżka i zaśmiecanie go sierścią nie wchodziło w grę. - Dam znać, jak tylko znajdę jakąś nieziemsko trudne danie do przygotowania - mrugnął w jej kierunku, po czym ręką przeczesał swoje włosy. Odstawił kubek na stolik i uśmiechnął się pod nosem, kiedy Lauren na jego słowa zarumieniła się delikatnie. Nie zamierzał tego komentować, bo pewnie coś co miałoby być skomplementowanie jej zaróżowionej twarzyczki okazałoby się zupełnym przeciwieństwem. - Proszę. Miałem nadzieję, że również mnie skomplementujesz - rzucił i zamrugał teatralnie oczyma. W rzeczywistości nie liczył na to w tamtym momencie, chociaż z pewnością połechtałoby jego ego.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Słysząc słowa kobiety, miał nadzieję, że jemu uda się jakoś zapanować i przypilnować kocura, coby nie właził do jego łóżka. Nie uśmiechało mu się spanie z jakimkolwiek sierściuchem, a fakt, że na jego pościeli mogła znajdować się fura sierści w żaden sposób nie napawał go optymizmem, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mobilizowało go do tego, żeby trzymać zwierzaka z dala od swojego łóżka. - Spokojnie, dam radę go przypilnować - odparł niby to z pewnością w głosie, jednak gdyby wsłuchać się w brzmienie wypowiadanych przez niego słów, można było wyczuć jednak nutkę niepewności, która oznaczała, że nie był stu procentowo przekonany, co do wypowiadanych przez siebie samego słów. W końcu upilnowanie zwierza wcale nie było czymś prostym. - Jak wysadzisz kuchnie w powietrze, to będziemy gotować nad ogniskiem, które zrobimy gdzieś tu w salonie - odparł, wzruszając delikatnie ramionami, przy czym kąciki jego ust uniosły się delikatnie ku górze. Zmarszczył delikatnie brwi, po czym wstał z kanapy i spojrzał na dziewczynę z góry. - Nie wierzę, że nic ci się we mnie nie podoba - rzucił, przeczesując ręką włosy niby to zupełnie przypadkowo. Rozciągnął się, ziewając przy okazji po czym rzucił - Tak więc, dzisiaj jestem wyjątkowo zmęczony, więc idę wziąć prysznic - chyba, że jest tylko wanna - i idę spać - skwitował i skierował się w stronę swojej sypialni, z której następnie przeszedł do łazienki.
OdpowiedzUsuń[tak, nie chce mi się wylogowywać z innego kąta, więc pod innym nickiem niż wcześniej piszę :>]
Seth Bale
[Jezu Chryste jaki błąd, jaki wstyd! Nie "kąta" tylko "konta"... zapadam się pod ziemie normalnie -.-"]
UsuńSeth nie miał dzisiaj nic ważnego do roboty, więc to robienie obiadu zapełniło jego lukę w wolnym czasie i w pewien sposób odciągnęło go od nudzenia się i ciągłego zmienia kanałów w telewizji. Co prawda, może i przygotowywane przez niego danie nie było niczym szczególnym, w końcu nic bardzo trudnego nie ma w przygotowaniu spaghetti, jednak liczył się, że można było zjeść coś ciepłego, za czym przepadała chyba większość ludzi. Właśnie zabierał się za nakładanie obiadu tylko dla siebie, bo nie wiedział, że dziewczyna zjawi się akurat teraz, więc słysząc jak wchodzi do mieszkania wyciągnął z szafy jeszcze jeden talerz, nie mając problemu z odnalezieniem szafy, w której takowy się znajdował. Może nie mieszkał tu długo, jednak pamięć posiadał całkiem dobrą, więc wiedział gdzie co się znajduję. - Słucham Ciebie? - odparł, kiedy usłyszał nawoływanie dziewczyny już z korytarza. Postawił dwa talerze na stole i usiadł na jednym z krzesełek, czekając aż jego współlokatorka pojawi się w kuchni, zaszczycając go swoim towarzystwem. Jakie było jego zdziwienie, kiedy kobieta stanęła przed nim tyłem, podnosząc koszulkę i prezentując mu swoje jędrne jak cholera pośladki. Nie żeby mu to przeszkadzało, ba, jemu to się podobało, jednak nie spodziewał się takie zachowania z jej strony. Po chwili dopiero dotarło do niego, że jasnowłosej chodzi o spodnie, które pewnie były nową zdobyczą z zakupów. - Zajebiste. Cudowne. Aż nie mogę oderwać od nich wzroku - odparł, całą uwagę skupiając na jej pośladkach i niby to mówiąc o jej spodniach, a w rzeczywistości jego słowa nijak miały się do jej nowych spodni. - Pewnie nie jedna kobieta ci ich zazdrości - dodał, uśmiechając się z zadowolenia.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Jego wzrok znajdował się na jej pośladkach tak długo, jak tylko było to możliwe, w końcu rzadko kiedy spotykało się kobiety o tak jędrnych pośladkach, a po za tym skorzystał z okazji, w końcu Lauren z pewnością nigdy więcej nie zaszczyci go takim widokiem, być może po dzisiejszej sytuacji stwierdzając, że tylko jedno mu w głowie. No, ale jakby mógł oderwać wzrok od jej tyłka, skoro był naprawdę, i tu nie bał się użyć tego słowa, idealny, przynajmniej dla niego. - Skądże znowu, pewnie, że o spodniach... - odparł szybko, siadając w taki sposób, by znajdować się równolegle do talerza, na którym znajdowało się jedzenie. Westchnął i przeniósł wzrok na dziewczynę. - Dobra, miałaś rację. Mówiłem o twoich pośladkach, no ale, w pewien sposób sama mnie do tego sprowokowałaś, a po za tym mówiłem o nich tylko w samych superlatywach - dodał, wzruszając delikatnie ramionami i biorąc się za jedzenie ugotowanego przez siebie obiadu, wcześniej dziękując za życzenie smacznego, rekompensując się krótkim "nawzajem" . Jako, że Seth był szefem restauracji, wypadało żeby i on potrafił coś ugotować, więc takowe zdolności posiadał i miał nadzieję, że najzwyklejsze spaghetti wyszło mu całkiem dobrze i będzie smakowało dziewczynie. Uniósł wzrok znad talerza na swoją towarzyszkę i uśmiechnął się lekko. - Smakuje? - zagadnął ją.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Sethowi z pewnością jej nałóg nie będzie przeszkadzał w żadnym stopniu, a raczej wręcz przeciwnie, będzie mu odpowiadał w końcu wtedy będzie mógł przyjrzeć się jej ciału, którym naprawdę mogła się chwalić, bo zapewne nie usłyszałaby na temat niego żadnej zlej opinii. - Ale nie gniewasz się, że obczaiłem sobie twoje pośladki? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie. Nie sądził, żeby dziewczyna się na niego gniewała, bo w końcu nie zrobił tego specjalnie, a po za tym po jej minie, kiedy spróbowała jego spaghetti, był jeszcze bardziej pewny, że jasnowłosa z pewnością się nie gniewa. Odetchnął z jakąś ulgą, kiedy usłyszał potwierdzenie, że jedzenie przypadło jej do gustu. - Aż mi lżej na sercu po twoich słowach - powiedział, wykonując ręką gest oznaczający ulgę. Lubił, kiedy przyrządzane przez niego dania smakowały osobom, którym je podawał, więc i w tym momencie w pewien sposób się ucieszył. - Nie byłem pewny, czy lubi spaghetti, ale jak widzę, trafiłem - dodał z lekkim uśmiechem , po czym ponownie zabrał się za jedzenie swojej porcji.
OdpowiedzUsuńSeth Bale
Zaśmiał się, kiedy któryś raz z kolei Lauren wspomniała o wydłubaniu mu oczów. Nasłuchał się tego już kilka razy, ale jak na razie nie spełniła swojej groźby, co jak najbardziej mu odpowiadało, bo pewnie brakowałoby mu jego zajebistych gałeczek. No bo czym by patrzył na świat? - To pewnie mój obiad tak dobrze na ciebie wpłynął, prawda? - uśmiechnął się, jednocześnie puszczając jej oczko i odsuwając od siebie pusty talerz. Wziął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze z płuc dając tym samym znak tego, że najadł się do syta i jedyne na co ma teraz ochotę to położenie się na kanapie i zrobienie sobie krótkie drzemki. - A kto pozmywa, ewentualnie poznosi do zmywarki? - spojrzał na nią, robiąc przy tym maślane oczka. On naprawdę nie miał ochoty się ruszać i nawet dojście na kanapę sprawi mu niemały problem.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na zwierze, do którego zwracała się dziewczyna, po czym po kuchni rozległ się dźwięk jego głosu wypowiadającego, krótkie aczkolwiek proste do zrozumienia zdanie "po moim trupie" . Przeniósł wzrok na kobietę, przy okazji zahaczając o jej biust, jednak później opanował się i spoglądał na jej twarz, nie spuszczając z niej wzroku ani na chwilę. - Chyba nie pozwolisz, żeby to kocisko dotykało naczyń? Oboje wiemy na czym polega kocie zmywanie, na zlizywaniu resztek z talerza, po za tym on nie się trzyma z dala od talerzy - powiedział, przenosząc wzrok na kota i starając się nie spoglądać na jej biust, co było dość trudne, bo Seth był wielkim wzrokowcem. WIELKIM. Westchnął i rzucił szybko - Mogłabyś się wyprostować? Proszę cię - jęknął cicho, bo jeszcze chwila a jego wzrok ponownie znajdzie się w okolicach jej piersi.
OdpowiedzUsuńOparł głowę na swej dłoni ze zrezygnowaniem, kiedy kobieta poruszała się przed nim w taki, a nie inny sposób. Może i robiła to nieświadomie, jednak wszystko to wpływało na wyobraźnie Setha i chłopaczysko mogło się naprawdę podłamać, no bo nie miał na co liczyć, tego akurat w tym momencie był pewien. Wstał powoli, zbierając ze stołu talerze, które następnie włożył do zlewu i wyszedł do przestronnego salonu, od razu kładąc się na kanapę z błogim uśmiechem na twarzy. - Będę Ci wdzięczny, jeśli kupisz mi jakieś klapki na oczy, cobym je zakładał i nie gapił się na Ciebie zbyt często i zbyt intensywnie, a wiesz, wtedy będę miał jakąś pewność, że jeszcze będę widział - rzucił, kiedy dziewczyna wracał z powrotem do kuchni, w ten sam, charakterystyczny dla niej sposób. Westchnął i sięgnął po poduszkę, którą później położył na swojej twarzy. - Robisz to złośliwie, czy zupełnie przypadkowo? - spytał, wciąż nie zdejmując poduszki ze swojej twarzy. No co? Przecież Seth miał takie zajebiste oczy, że nie warto było ryzykować ich utratą... chociaż dla tego ciała, chyba było warto.
OdpowiedzUsuń[Ja mogę zacząć nowy tylko o czym on ma być? O tym wypadku jej ojca?]
OdpowiedzUsuń[Oh, no to skoro tak nalegasz, to możesz zacząć ^.^ A ja swoją wenę wyczerpię na nagiego Setha :D]
OdpowiedzUsuńSeth uwielbiał spać i to późnych godzin, więc fakt, że ktoś budzi go z samego rana nie bardzo mu odpowiadał. Otworzył powoli swoje oczy, spoglądając na dziewczynę lekko zamglonym wzrokiem. Na początku myślał, że to tylko jego wyobraźnia płata mu figle i jasnowłosa tak naprawdę wcale nie płacze, niestety, jak się później okazało, całe zajście nie było tylko jego wybujałą wyobraźnią. - Co jest, Lauren? - rzucił, podnosząc się. Jego włosy sterczały na wszystkie strony świata, jednak to akurat było w tym momencie najmniej istotną rzeczą. Nie rozumiał, dlaczego kobieta znajduje się w takim stanie i po co chce jechać do szpitala. Wstał z łóżka i chwycił ją za ramiona, podnosząc delikatnie do góry i sadzając na łóżku. Kucnął tuż przy niej, kładąc ręce na jej udach i patrząc w jej załzawione oczy. - Co jest grane? Coś cię boli? Źle się czujesz? - zagadnął, po czym jednak szybko wstał i sięgnął po leżące na krześle spodnie, w które kilka chwil później wszedł, a następnie wyciągnął z szafy koszulkę, którą nałożył na siebie, jak i resztę potrzebnych rzeczy. Zgarnął z małego stolika nocnego kluczyki od auta i ponownie znalazł się tuż obok współlokatorki. - Możemy jechać. Pomóc ci wstać? Może ci słabo? - z jego ust po raz kolejny wydobywały się same pytanie, na które chciał uzyskać odpowiedź.
OdpowiedzUsuń[Co chcesz, dobrze jest]
Odetchnął z ulgą, że dziewczynie nic nie dolega, jednak wiadomość o jej ojcu wcale nie była czymś, co chciałby usłyszeć i jak dało się zauważyć, nie było to niczym łatwym dla Lauren i wcale się nie dziwił, bo on pewnie również nie przyjąłby takiej wiadomości ze stoickim spokojem. - Przykro mi, Lauren - odparł, nie wiedząc co mógłby jej w tej chwili powiedzieć. Banalne będzie dobrze w niczym by nie pomogło, więc z jego ust wydobyło się tylko tych kilka krótkich słów. Wyciągnął do niej rękę, żeby pomóc jej wstać, a kiedy to uczyniła, objął ją, coby dodać jej nieco otuchy, po czym posłał jej pokrzepiający uśmiech i skierował się w stronę wyjścia wraz z dziewczyną. - I żebyś wiedziała na przyszłość, gdyby coś się z tobą działo, to możesz mnie budzić nawet i w środku nocy, jasne? - rzucił, bo nie był na tyle nie czuły, by nie pomóc dziewczynie, gdyby ta potrzebowała jego pomocy. Otworzył samochód, po czym wsiadł do środka. - Szpital w centrum? - spytał, spoglądając na jasnowłosą.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się do niej lekko, jakby w odpowiedzi, że tak naprawdę nie ma za co dziękować, po czym i on sam zapiął pasy, a następnie odpalając silnik ruszył w kierunku szpitala. Nie zamierzał zagadywać dziewczyny, bo odciąganie jej od tego pewnie i tak nie przyniosłoby większego skutku, a czuł, że na bezsensowne rozmowy raczej większej ochoty nie miała, toteż powstrzymał się od jakichkolwiek pytań. Kiedy znaleźli się na miejscu, zaparkował przed szpitalem i wysiadł z samochodu, przy okazji otwierając drzwi od auta dziewczynie, po czym naciskając jeden z przycisków na jego kluczach, zamknął swoje ukochane autko i skierował się w stronę wejścia. Kiedy znaleźli się w recepcji, zatrzymał się, podając nazwisko ojca Lauren, bo niestety imienia nie znał, by po chwili otrzymać informację na temat tego, w której sali aktualnie się znajduje. - To idź. Ja na Ciebie poczekam, nie będę się wtrącał. Pójdę po kawę, może też chcesz - skinął głową w kierunku stojącego gdzieś na końcu korytarza automatu.
OdpowiedzUsuńKiedy dziewczyna udała się do sali, w której leżał jej ojciec on zaś skierował się w stronę automatu stojącego na końcu korytarza. Wyciągnął z kieszeni swoich spodni jakieś drobiazgi, które później wrzucił do maszyny, naciskając odpowiedni guzik, podstawił plastikowy kubeczek w miejsce, z którego miała wpłynąć do niego kawa. To samo zrobił z drugim kubkiem, po czym udał się w kierunku krzesełek poustawianych pod ścianą. Zajął miejsce na jednym z nich, kładąc kubek z kawą kupiony dla dziewczyny na podłodze, po czym opierając się o krzesło upił łyk gorącej cieczy, która miała dodać mu nieco energii na resztę dnia. Miał nadzieję, że jej ojcu nie stało się nic poważnego, a i dziewczyna nie będzie jeszcze bardziej podłamana niż do tej pory.
OdpowiedzUsuńOdwzajemnił jej delikatny uśmiech, po czym podał jej kubek z czarną cieczą, która być może i jej samej doda nieco więcej energii, przynajmniej taką miał nadzieję, chociaż było to bardzo wątpliwe. - I jak z twoim tatą? - spytał, lustrując blondynkę wzrokiem i upijając dość spory łyk kawy. Teraz oczekiwał usłyszeć od niej choć odrobinę lepsze informacje na temat stanu zdrowia jej ojca, bo w pewien sposób i on sam zaczął się o niego martwić, chociaż i tak większa część jego martwienia się dotyczyła samej dziewczyny. Po prostu widok jej w takim stanie, z załzawionymi oczyma nie był niczym przyjemnym, zdecydowanie bardziej wolał ją, gdy się uśmiechała i groziła wydłubaniem mu oczu.
OdpowiedzUsuńOdstawił kubek na jedno z wolnych krzesełek, po czym wstał i kucnął tuż przed dziewczyną, jedną ręką podpierając się o podłogę, a drugą unosząc delikatnie jej głowę do góry, coby spojrzeć jej bez problemu w oczy. - Lauren, nie zamartwiaj się aż tak - powiedział, chociaż doskonale zdawał sobię sprawę, że mówienie, a robienie czegoś to dwie zupełnie inne sprawy. - Z twoim ojcem jest już lepiej, nic bardzo poważnego mu się nie stało, więc chociaż z tego możesz się cieszyć. Wyjdzie z tego, zobaczysz - posłał jej pełne współczucia spojrzenie, by po chwili uśmiechnąć się do niej ciepło, wciąż spoglądając w jej oczy. Podniósł się i sięgając po plastikowe naczynie, wyciągnął dłoń do kobiety. - To co? Wracamy? - spytał i dodał po chwili - Jeśli będziesz chciała go jeszcze dzisiaj odwiedzić, służę autem - dodał.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień był wyjątkowo męczący, poczynając od wczesnej pobudki i całej sytuacji związanej z ojcem Lauren. Seth rzadko kiedy miał powody do zamartwiania się o innych, jednak dzisiaj wyjątkowo takowe otrzymał, więc nawet ciężko mu było zostawić blondynkę samą w domu, kiedy to on musiał udać się do swojej restauracji, bo coś podobno poszło tam nie tak, przez co siedział tam do późnych godzin nocnych, pomijając fakt, że poszedł jeszcze na jedno, czy dwa piwa z kumplem, ot tak na odstresowanie się. Kiedy wrócił do mieszkania było już grubo po godzinie pierwszej w nocy, więc starał się zachowywać tak cicho, jak to tylko możliwe, by nie obudzić Panny Carllson. Udał się do swojego pokoju, gdzie z szafy wyciągnął świeży ręcznik, bokserki, które wraz z wcześniej wyciągniętą rzeczą, przerzucił przez ramię, pozbywając się ubrań, które miał na sobie, pozostając takim, jakim go Pan Bóg stworzył. Był pewien, że Lauren śpi, więc bez żadnego zażenowania wyszedł nagi z pokoju, by udać się do łazienki zażyć odświeżającej kąpieli.
OdpowiedzUsuńTego, co zdarzyło się podczas jego krótkiej drogi do łazienki nie spodziewał się w ogóle. Było już późno, więc był niemalże pewny tego, iż dziewczyna dawno już śpi w swojej sypialni. A tu proszę! Zjawia się jak ten filip z konopi i zastaje go nagiego. Przecież nie było słychać żadnego dźwięku, który informowałby go o tym, że jego współlokatorka jednak nie śpi, chyba że usnęła w salonie... tak, to pewnie było prawdą, a o takim rozwiązaniu nawet nie pomyślał, a nawet jeśli taki scenariusz wpadłby do jego głowy, nie myślałby, że akurat w momencie kiedy będzie zmierzał nago do łazienki Lauren zachce się obudzić. - Nie krzycz, bo sąsiadów pobudzisz - rzucił, wciąż stojąc zupełnie nago, nie robiąc nic coby się zasłonić, jakby nadal będąc w szoku po całym zajściu. - Czemu ty nie śpisz?
OdpowiedzUsuńSłysząc sugestie dziewczyny, w myślach przyznał jej rację i owinął sobie ręcznik na biodrach, który jeszcze kilka chwil temu wisiał na jego przedramieniu. Schylił się, sięgając po bokserki, które przed chwilą spadły na podłogę, po czym wyprostował się, spoglądając na dziewczynę. Musiał przyznać, że jej wcześniejsze rumieńce na widok niego, były naprawdę uroczę, chociaż obyłoby się bez wrzasków, które mogłyby pobudzić sąsiadów. - Napić? Mogłaś zaczekać do rana - palnął, po czym rzucił krótkie nieważne i machnął ręką. - Ubierać mi się nie opyla, bo idę wziąć kąpiel, więc mam nadzieję, że owinięcie się ręcznikiem wystarczy - odparł, posyłając jej szeroki uśmiech, jakby nic wcześniej się nie stało. Cóż, dla niego nie sprawiało to jakiegoś większego zażenowania, a raczej bardziej zaskoczyło. Skierował się do łazienki zamykając za sobą drzwi, które jednak po chwili otworzył i wychylił się. - Brałaś już może prysznic? - poruszył zabawnie brwiami, w nadziei, że jednak nie oberwie butelką za wcześniejszy tekst z widoczną aluzją. - Swoją drogą, słodko wyglądasz, jak się rumienisz - zaśmiał się cicho pod nosem.
OdpowiedzUsuńWidząc wzrok dziewczyny przeczuwał, że butelka może polecieć w jego kierunku i nie mylił się. W ostatniej chwili zdołał szybko schować się wewnątrz łazienki, powodując, że butelka odbiła się od drzwi. Zaśmiał się pod nosem i ponownie otworzył drzwi od pomieszczenia, po czym oparł się o ich framugę. - Mogę spadać, jeśli spadniesz ze mną... tylko nie wiem skąd - rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając miejsca z którego mogliby spaść. W tym momencie właśnie odreagowywał cały dzisiejszy stres, którego przyszło mu się najeść. Uśmiechnął się lekko, wciąż widząc jej zarumienią twarz. - Gdybyś się zdecydowała na ten prysznic, drzwi od łazienki nie są zamknięte na klucz - poruszył zabawnie brwiami i wszedł do środka, coby się wykąpać.
OdpowiedzUsuńZ ręcznikiem przewieszonym na szyi i samych bokserkach wszedł do kuchni i zmarszczył brwi, kiedy blondynka uderzyła czołem o blat stołu, po czym zaśmiał się cicho. - Dlaczego uderzasz głową w blat stołu? To dziwne - rzucił, dopiero teraz dając znak o swojej obecności w pomieszczeniu. Podszedł do jednej z szafek, z której wyciągnął kubek, a z kolejnej paczkę herbaty, z której wyciągnął małą torebkę i włożył do szklanki. Nalał wodę do czajnika, który ustawił na gazie, po czym oparł się o szafki, zaplatając ręce na wysokości klatki piersiowej i spojrzał na dziewczynę. - Kawa na noc? To chyba nie najlepszy pomysł - skomentował.
OdpowiedzUsuńKiedy usłyszał piknięcie, które zwiastowało, że woda na kawę dziewczyny zaparzyła się, ruszył i zalał jej napój, po czym podał jej kubek z cieczą, po czym widząc, że i wody starczy śmiało na jego herbatę, zalazł swój, wyłączając wstawiony wcześniej przez niego najzwyklejszy czajnik, po czym zajął miejsce przy stole, opierając się wygodnie o krzesło i spoglądając na jego towarzyszkę. - Mimo wszystko, kawa nie jest najlepsza na noc - odparł, po czym zamieszał swoją herbatę. - I zgaduję, że zasnąć nie możesz, bo wciąż myślisz o ojcu? - zasugerował, patrząc na nią wyczekująco.
OdpowiedzUsuń