wtorek, 28 sierpnia 2012

Optymistę spotyka w życiu tyle samo niepowodzeń i tragedii, co pesymistę, ale optymista znosi to lepiej.

- Imię?
- Zna mnie pan od dwunastu lat...
- Imię? 
- Ech, Varian.
- Nazwisko?
- Esposito.
- Wiek?
- Trzydzieści sześć lat.

Y_fd41ef5d_largeUno. Do osiemnastego roku mieszkał we Włoszech. Następnie przeprowadził się do Szwecji. Tam poznał niejaką Tinę Nucci. Nie łączyła ich miłość, jedynie niewyżyty seks. Zaledwie po pieciu miesiącach znajomości wzięli ślub. 12 lutego 1995 roku urodził się ich syn, Yaxley. Rok po urodzeniu dziecka
Tinę połączył romans wraz z jej szefem. 30 kwietnia 1996 roku wzięli rozwód.

Varian mając zaledwie 24 lata ukończył prawo. Przez dziesięć lat Axley mieszkał z ojcem, później przeprowadził się do matki, która zamieszkała w Chicago. 

- Varianie, zniszczyliście mu życie, wiesz?
- Wiem, mamo. Wiem.
- Mogliście się chociaż zabezpieczać. Oboje doskonale wiedzieliście, że z tego waszego związku nic nie wyjdzie. 
- Tak, ale stało się. Mam trzydzieści  lat i już mam jedenastoletniego syna. 
- Tęsknisz za nim. Dlaczego pozwoliłeś aby ta... ladacznica zabrała go do siebie?
- On potrzebuje matki. Ojca miał przez dziesięć lat. 

Due. 7 stycznia 2009 roku w pamiętnej kawiarence na obrzeżach Sztokholmu poznał swoją pierwszą miłość. Odette Filano zawróciła mu w głowie. Tym razem jednak nie spieszył się ze ślubem. Była od niego o cztery lata młodsza, nie przeszkadzało to ani jemu, ani jej. Kochali się, naprawdę się kochali. 22 marca 2010 roku wzięli ślub, tego feralnego dnia dowiedział się, że po raz drugi zostanie ojcem. 11 lipca 2010 roku urodziła się Alathea. 
Tumblr_lsfxwefsuc1qjl08po1_500_large
- Tato, mogę wrócić?
- Przecież zawsze powtarzałeś, że nie chcesz mieć rodzeństwa?
- Bo nie chciałem. Alathea zmieniła moje podejście do dzieci. 
- A mama się zgadza?
- Ona i tak zajmuje się tylko swoją karierą modelki. 

Tre. Yaxley przeprowadził się do wielkiego mieszkania ojca w centrum Sztokholmu. Tworzyli naprawdę ... szczęśliwą rodzinę. Do czasu. 30 grudnia 2010 roku Odette zginęła w wypadku samochodowym. Varian się załamał, przy życiu trzymały go jedynie dzieci. Aby odciąć się od wspomnień zatrudnił się w szkole  jako nauczyciel włoskiego.
- Nie mów tak, braciszku. Masz dwójkę wspaniałych dzieci, mnie i rodziców. 
- Do tego wszystkiego mam totalnego pecha. 
- Tak musiało być, Varianie. Czasu nie odwrócisz.
- Wiem. Dziękuję, Ginny. 
- Ciocia Ginewra zawsze do usług. 

Quattro. W wychowaniu dzieci, a w szczególności Alathei pomaga mu jego młodsza siostra,Ginewra. Kobieta mieszka w małym mieszkanku wraz z mężem oraz psem na obrzeżach Sztokholmu.
Postanowił powrócić do treningów. Codziennie biega, w soboty gra w koszykówkę, a czasami gra w siatkówkę. Yaxley aktualnie ma siedemnaście lat, a Thea dwa. Kilka miesięcy temu chłopak wyjechał do szkoły w Londynie. Chce skończyć medycynę i zostać kardiologiem.

- Zawsze chciałeś być aktorem. 
- Trendy się zmieniają.
- To przez matkę? 
- Ona nie ma nic do gadania. 
- Chciała żebyś uczył się w Chicago.  
- Ona chce dużo rzeczy. 

Cinque.
Miły | czasami złośliwy | wysportowany | optymista
niecierpliwy | inteligentny | odpowiedzialny | romantyczny. 

Sei.
 187 centymetrów wzrostu |  niebieskie oczy | jasna cera | ciemne włosy.
1439981772_4a2b9c75bf_z_large
Sette.
 Varian Esposito | urodzony 13 listopada 1976 roku | rodowity Włoch.
Mieszka w wielkim mieszkaniu w centrum, wraz ze swoimi dziećmi.
Po mieście porusza się swoim ukochanym jeepem
Brat Ginewry | ojciec Yaxleya i Alathei.
 Prawnik | nauczyciel włoskiego.


[Witam, KP mi się nie podoba, ale w najbliższym czasie postaram się ją poprawić. Na początku chciałam zaznaczyć, że jestem autor. Cytat w tytule jest autorstwa Martina Seligmana.
Varian jest chętny na wszelkie powiązania i wątki. Twarzy użyczył Eric Bana. ]

wtorek, 21 sierpnia 2012

i was just happy, my manic and i


Euphemia Aurora Burrell
ur. 30 grudnia 1993 roku w Oslo, w Norwegii
dziewiętnaście lat
córka aktorki i słynnego muzyka
mieszkająca w Sztokholmie samotnie
klasa III, profil informatyczny
zajęcia dodatkowe: koło matematyczne, koło muzyczne

Euphemia Burrell, nazywana przez wszystkich Effy, przyszła na świat 30 grudnia 1993 roku w mroźnej, maleńkiej wiosce niedaleko Oslo, w Norwegii. Nie była owocem szczęśliwego związku dwójki zakochanych w sobie ludzi. Sama właściwie do końca nie wie, jak to było. Jej matką jest amerykańska aktorka, Samantha Adkins, a ojcem światowej sławy rockowy muzyk, Ethan Burrell. Samantha do dziś utrzymuje, że została przez gwiazdora zgwałcona, w wyniku czego urodziła Effy. Jednak dziewczyna nie wierzy matce. Zna ją, dowiedziała się także, że będąc nastolatką, Samantha była wierną fanką przyszłego ojca swojej córki. Według Effy, Samantha była tylko kolejną dziewczyną w łóżku Ethana, a kiedy ta jednorazowa przygoda skończyła się ciążą, Samantha zażądała ślubu, na co jej idol, oczywiście, się nie zgodził. Urażona duma wzięła górę. Trzeba była go oczernić. Choć Ethan został w tej sprawie uniewinniony oraz uznał dziecko, Samantha wciąż obstaje przy swoim nie przejmując się faktem, że niszczy psychikę swojej córki. Na spółkę z rozwiązłym, uzależnionym od wszystkiego od czego się da, ojcem.
Effy nie była wychowywana w szczęściu i miłości. Zawsze była niechciana. Rodzice wymieniali się nią, jak zabawką. Dla obojga, kariera była ważniejsza. Samantha wyrzucała córce, że zaprzepaściła jej szanse na karierę aktorską, że zniszczyła jej figurę, szczęście, słowem - wszystko. Za to wiecznie pijany i naćpany Ethan nie krępował się sprowadzać panienek w czasie obecności Effy, samą córeczkę także nie zawsze traktował tak, jak powinien. Dziewczyna znosiła to dzielnie. Nie opowiadała o niczym w prasie, choć mogłaby zniszczyć ich oboje. Nie wyrosła na osobę płaczliwą, przestraszoną, płochliwą. Choć do normalnych, niestety, nie należy.
Ma niesamowite huśtawki nastrojów. Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje. Jest niestabilna emocjonalnie. Od euforii, przez histerię, po wściekłość. Życie z nią to jak wieczna przejażdżka rollercoasterem. Ciężko do niej dotrzeć. Jest niesamowicie nieufna i podejrzliwa. Przez niezbyt szczęśliwe dzieciństwo oraz późniejsze porażki w życiu uczuciowym uważa, że nikt nie ma wobec niej czystych intencji. Bywa nazywana wariatką, ale cóż ją to obchodzi? Nie stroni jednak od ludzi, o nie. Często można spotkać ją na najróżniejszych imprezach. Ludzie, choć nie potrafią jej rozgryźć oraz bywa, że jej się boją, lgną do niej. Effy lubi z nimi przebywać, bawić się, jednak do nikogo nie chce się przywiązywać. Nie ufa im, poza tym nie chce cierpieć. Gdy zaczyna coś do kogoś czuć, albo ktoś coś do niej - od razu się wycofuje. Ucieka. Tak jest łatwiej. Mimo że sprawa wrażenie pewnej siebie i swoich atutów, jest osobą niezwykle zakompleksioną. Całe życie była niechciana i odtrącana. To nie wpłynęło dobrze na jej samoocenę. Ma skłonności do popadania w melancholijny nastrój. Wówczas chce być sama, zatapia się we własnych myślach i ciężko jest nawiązać z nią kontakt. Jest także niezwykle wrażliwa. Wbrew pozorom, łatwo jest ją zranić, choć nigdy tego nie pokaże. Cierpi w samotności. Zwraca uwagę na rzeczy, które inni mijają beznamiętnie. Jest niebywale inteligentna, czego nie marnuje. Mimo że sprawia wrażenie osoby, która niczym się nie przejmuje, Effy sporo się uczy. Dba o swoją edukację. Lubi uciekać w swój świat. Uciekać od szarej, brutalnej rzeczywistości. Pewnie dlatego tak kocha czytać książki. Nie stroni od używek ani przelotnych znajomości. Panicznie boi się zaangażować uczuciowo. Jest bardzo zagubiona. I samotna.
Jest świetna szczególnie z przedmiotów ścisłych. To głównie na nie chodzi, błyszcząc na lekcjach matematyki czy fizyki. Naprawdę kocha liczyć. Poza tym, uwielbia języki. Mówi biegle po norwesku, angielsku, francusku oraz hiszpańsku. Nie marnuje czasu, lubi poznawać nowe kultury, uczyć się nowych rzeczy. Po ojcu odziedziczyła świetny słuch muzyczny. Ma piękny, głęboki, przejmujący głos. Gra na gitarze i pianinie. Muzyki słucha głównie cięższej i tej starszej. Stała bywalczyni koncertów. Kocha kino i teatr, ale sama nie ma ni krzty talentu, jeśli chodzi o grę aktorską. Nie potrafi kłamać. Zna się na komputerach lepiej, niż niejeden chłopak. Chodzi na zajęcia informatyczne, kocha grafikę. Tym chciałaby się kiedyś zająć. Ma dobry zmysł artystyczny. Także maluje, choć swoich dzieł nigdy nikomu nie pokazuje. Są zbyt osobiste. Nie jest zbyt dobra ze sportów. Jedyne, co jej wychodzi, jeśli chodzi o ruszanie się, to taniec. Effy ma wrodzony wdzięk i grację godne baletnicy. Wszelkie sporty są jej piętą achillesową. Kocha robić zdjęcia. Uwielbia przebywać na łonie natury. Ale tylko w samotności.
Effy jest dziewczyną niezwykle intrygującą. Mierząca zaledwie sto sześćdziesiąt cztery centymetry wzrostu, posiadaczka ponętnych, kobiecych krągłości, których nie stara się maskować. Wręcz przeciwnie, potrafi w naturalny, subtelny sposób je podkreślić. Jest niezwykle dziewczęca, delikatna, wręcz eteryczna. Ma piękny uśmiech. Pełne usta, często podkreślone czerwienią. Jednak jej głównym atutem są oczy. Wielkie oczy w kolorze złoto-miodowym, pełne melancholii. Niejeden już stracił dla nich głowę. Ma długie, grube, falujące włosy w kolorze słomianym, spływający zwykle swobodnie po jej smukłych ramionach i plecach. 

[Effy, wbrew pozorom, nie jest aż tak niebezpieczna :D zapraszam więc serdecznie do różnorodnych wątków! :) Zdjęcie znalezione na tumblrze :)]

The hint of the century

Arianna ' Aria' McCaine.
23 lata. Urodzona w Chicago.
Studentka informatyki. Wieczorami kelnerka w jednym z obskurnych Sztokholmskich barów.
Heteroseksualna. Wolna.

Uśmiechnij się. Ludzie na Ciebie patrzą, niech myślą, że jesteś normalna, że nie różnisz się od nich niczym specjalnym. Kochanie co z tego, że rzeczywistość jest zupełnie inna? Ci głupcy nie zauważą, są ślepi, widzą tylko to co chcą, ograniczają się. Nie jesteś taka jak oni. No już księżniczko, na co czekasz?

Nazywasz się Aria McCaine. Urodziłaś się w Chicago, pewnego jesiennego popołudnia. Dokładnie? 10 października, niebo płakało nad szpitalem jeśli chcesz wiedzieć. Jakby już wtedy chciało ostudzić twój ognisty temperament. Masz 23 lata i jakoś starasz się wiązać koniec z końcem. Bo od rodziców niczego nie weźmiesz, jesteś zbyt dumna.  Zupełnie jak ten mężczyzna z twojego komiksu, który w dzieciństwie powstał pod twoją ręką. Masz go gdzieś jeszcze? Ale wróćmy do tematu. Byłaś kochana, długo wyczekiwane dzieciątko, wciąż nazywają Cię cudem, bo trudno uwierzyć, że 43 letnia kobieta po latach prób od tak zaszła w ciążę. Anthony i Elizabeth, bo tak możesz ich nazywać, cieszyli się jak głupi gdy wydałaś pierwszy okrzyk, po zaczerpnięciu zaledwie jednego haustu powietrza. Byłaś jakby to rzec....Niezwykła. Ruchliwe dziecko, rozwijające się niezwykle szybko. Jako 9 miesięczny maluch już chodziłaś, mając roczek zaczynałaś wymawiać pierwsze słowa, pisałaś już w wieku 3 lat a mając 4 potrafiłaś grać już którąś tam symfonię Beethovena. Skakałaś po drzewach, zdzierałaś kolana ubrana w przesadnie dziewczęce sukieneczki. Pyskowałaś mamusi, plułaś jej pod nogi a ta jedynie wzdychała i odprowadzała Cię wzrokiem. Nigdy nie próbowała Cię ujarzmić, sama z biegiem czasu to zrobiłaś. Do 14 roku twoje życie nie wyróżniało się niczym specjalnym. Szczęśliwa dziewczynka z pełnej rodziny, rozpieszczona egoistka, zwykła nastolatka, taka jak dziewięćdziesiąt procent amerykańskich księżniczek. A potem wszystko zaczęło się zmieniać. Coraz częstsze kłótnie rodziców, krzyki, wrzaski budzące Cię w nocy i miliony niewypowiedzianych przez Ciebie pytań. Pół roku później sprawa sądowa, aż wreszcie spakowane walizki i bilet do Sztokholmu. Kilkanaście godzin lotu i oto jesteś, z zamiarem siania spustoszenia. Nowa szkoła, nowi znajomi, nowe życie, nowa ty skrzywdzona przez ludzi, których najbardziej kochałaś, buntująca się przeciwko nim jak tylko się da. A to wszystko w przeciągu sześciu miesięcy.

Jaka jesteś? Zabawne, że pytasz. Cholerna z Ciebie egoistka moja panno. Nosek zadzierasz do góry, kroczysz dumnie po trupach, które zostawiasz za Uciekasz w najmniej odpowiednim momencie. Uczciwa, to fakt, poczciwa z Ciebie dziewczynka. Aż trudno w to wszystko uwierzyć patrząc na Ciebie. Miła potrafisz być, owszem. Częściej jednak ironia w twych ustach gości. Złośliwa być potrafisz, w ten sposób się bronisz. Pierwsza sięgasz po broń, pierwsza zaczynasz kłótnie. Słowa "przepraszam" nie posiadasz w swym słowniku. Błąd rodziców, nie wychowali Cię tak jak trzeba, w przedszkolu też niczego się nie nauczyłaś. Uparta, nie ma chyba takiej drugiej osoby. Jak coś postanowisz to nikt nie zmusi Cię do zmienienia decyzji. Trudno Cię zranić, ukrywasz się za grubym pancerzem, dopuszczasz do siebie ludzi, choć jednocześnie trzymasz ich na dystans. Dobra z Ciebie "ciocia dobra rada", mało kto jednak o tym wie. Lubisz rolę darmowego psychologa, niewielu jednak ludzi słucha twoich rad. Bywają one bowiem wyjątkowo złośliwe, może nawet brutalne. Myślisz, że najokrutniejsza prawda jest lepsza od kłamstwa, którym się brzydzisz. Do bólu szczera, możesz tym odstraszać. Dobra jednak z Ciebie dziewczyna, nie lubisz ranić, a obok płaczącej osóbki czy bezdomnego zwierzątka nie przejdziesz obojętnie. Dlaczego więc udajesz często kogoś kim nie jesteś? Prawda, wtedy trudniej jest Cię zranić. Rozumiem. Sprytna z Ciebie bestia. Dla przyjaciół skarb, dla wrogów prawdziwe utrapienie. O dziwo potrafisz zjednać sobie ludzi, a wśród tych, których kochasz przeistaczasz się w prawdziwą siebie, a wtedy jesteś jak promyk słońca, radosna, wiecznie uśmiechnięta, współczująca. Warto Cię poznać, poświęcić trochę czasu na odszyfrowanie tej maski, którą zakładasz każdego dnia. Zdarza Ci się sprawiać wrażenie osoby, którą trzeba się zaopiekować. Nie wiadomo dlaczego dostrzegają to głównie mężczyźni. Zresztą nie dziw się, jesteś przez nich otoczona, jako jedna z dwóch kobiet na wydziale informatyki, w dodatku jedyna atrakcyjna.

Za dnia pięknością, w nocy zaś szkaradą. Śmiejesz się z tego. Mówisz, że przypominasz Shreka, twierdzisz, że podobnie jak on masz warstwy, chociażby makijaż. Masz jasną, porcelanową karnację, rude włosy, pełne usta, które chce się nieustannie całować. Patrząc na nie zastanawiasz się czy są tak miękkie na jakie wyglądają. Twe lazurowe oczy okala wachlarz gęstych, czarnych jak smoła i długich rzęs. Można Ci ich zazdrościć, nie musisz nawet używać maskary. Jesteś dość wysoka, mierzysz sto siedemdziesiąt trzy centymetry w płaskich butach, często jednak nosisz szpilki. Jesteś chuda, naprawdę chuda ale Ci to nie przeszkadza. Lubisz swoje ciało choć jak twierdzisz mogłabyś mieć większe piersi, czy prostsze nogi, które wydają Ci się krzywe. Sama nie wiesz co mówisz. Masz kilka firmowych uśmiechów. Zazwyczaj jednak używasz tego figlarnego, przyciąga spojrzenia. W swej szafie posiadasz głównie sukienki, niewątpliwie jesteś kobieca. Znajdzie się jednak kilka par czarnych rurek, ramoneska, cięższe wojskowe buty i jakieś podkoszulki, w których twe drobne ciało niemal tonie. Lubisz je jednak, wyznajesz zasadę jeśli Ci się nie podoba to nie patrz.

Chcesz wiedzieć więcej? Dobrze.
Masz w torebce malutką maskotkę, swoją ulubioną. Nigdy się z nią nie rozstajesz. Grywasz na gitarze choć jak sama mówisz tego brzdąkania grą nie można nazwać. Znasz biegle rosyjski, hiszpański, szwedzki i oczywiście angielski. Uprawiałaś niegdyś gimnastykę akrobatyczną, ze śmiechem przyznajesz, że może się to przydać w łóżku. Nie szukasz partnera, z uśmiechem mówisz, że to on powinien Cię znaleźć. Zawsze się spóźniasz, leń  z Ciebie okropny. Jak Kubuś Puchatek zawsze masz ochotę na małe co nieco. Wciąż oglądasz kreskówki, zbierasz komiksy ze Spiderman`em, trzymasz je pod łóżkiem w swoim niewielkim mieszkanku. Czasami nocą wymykasz się z łóżka i idziesz do ogrodu. Obserwujesz gwiazdy, czekasz na tę spadającą a gdy taka się trafi mocno zaciskasz kciuki wypowiadając życzenie. Dość naiwne. Nie rozstajesz się ze słuchawkami. Lubisz dobrego, starego rock`a. Masz rudego kota imieniem Napoleon

Oni/ Uchwycone/ Piórem pisane.
_____________________________
od autorsko.

Karta pojawiła się już na innych blogach, które niestety nie funkcjonują najlepiej. Aria i ja nie gryziemy więc na wątki i powiązania wielkie tak. Twarzy użyczyła Deborah Ann Woll

Three times a lady...




Luna Irmelin

Attling

Norweżka

Dwadzieścia lat

Kostiumolog





Rodzimy się, wydajemy pierwszy krzyk i już stawiają wobec nas wymagania. Ty zostaniesz gwiazdą kina, a ty ukończysz medycynę i odkryjesz lekarstwo na raka, a twoja koleżanka pewnie skończy jako kura domowa z gromadką dzieci. Oczywiście, wymagania te nie są wypowiadane na głos, nie przy nas i nie od razu, ale tlą się w głowach arcyodpowiedzialnych rodziców, układających nam życie, robiących plan idealny, który nie powinien zawieść. Nie może, wymyślili go Oni, my jesteśmy podwykonawcami, dzielnie brnącymi tymi ścieżkami, które nam obrali, które są najodpowiedniejsze. Nieważne, że nie chcesz zostać lekarzem, nieważne, że nie czujesz się dobrze na scenie - chcesz spełnić oczekiwania rodziców.
     Bądź co bądź, ze mną było podobnie. Urodzona i wychowana w dobrej rodzinie, nie widziałam żadnych problemów, nie rozumiałam, czym jest zło, bo szczelnie owinięta w kokon rodzicielskiej miłości i troski, nie miałam prawa wychylić się poza osłonę i poznać trochę świata. Córeczka tatusia, laleczka mamusi. Ślicznotka, inteligentna, bystra i utalentowana. Rodzice, jak to rodzice, nie widzieli moich wad, ba!, zarzekali w głos, że ich nie mam. Okłamywali innych i sami żyli urojonymi złudzeniami.
         Jak jest się rozpieszczanym od samego urodzenia, trudno nie być próżną, płytką i pewną siebie. Nie jest trudno pomiatać innymi, nie zwracać na nich uwagi i deptać, niczym natrętne mrówki. Wzbraniałam się przed tym i nadal to robię; obserwowanie wywyższających się rodziców nie było niczym przyjemnym. Czułam się wtedy zakłopotana, nutki współczucia igrały we mnie, a ja nie miała pojęcia, co robić, gdzie się schować, dokąd uciec. Wymknęłam się spod ciasnych ram planu moich rodziców. Udało mi się. Poczułam wolność, ale oprócz tego samodzielność, odpowiedzialność i kilka silniejszych ciosów od życia.
    Miałam zostać wziętą prawniczką, miałam znaleźć bogatego, przystojnego męża z ambicjami i dobrymi genami. Miałam wziąć ślub, wydać huczne wesele, urodzić góra dwójkę dzieci ("Bachory cię niszczą, skarbie", powtarzała mama, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo mnie rani), miałam zarabiać krocie, niekoniecznie kochać męża, ale powinnam wtedy wieść szczęśliwe, dostatnie życie. Mój plan znacznie odbiegał od planu, który wymyślili moi rodzice. Uciekłam z Oslo, gdzie wychowywałam się całe dotychczasowe życie i od roku okupuję Sztokholm. Kocham je, jestem tu sama, piszę osobiście scenariusz własnych losów i nie boję się ponieść konsekwencji.
       Studiuję w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Sztokholmie, zdolności manualne i nieograniczona wyobraźnia są moimi atutami. Dzięki sztuce wyrażam siebie, nie ukrywam emocji, choć na co co dzień jestem skrytą i nieśmiałą istotką. Dorabiam w teatrze, projektując i szyjąc kostiumy do sztuk. Jestem również wziętą modystką, a wykonywanie kapeluszy należy do jednej z wielu pasji, które nadal rozwijam. Mieszkam w niewielkim, skromnym lofcie, nieopodal centrum miasta. Mimo wszystko, ciężko przywyknąć mi do takich ubogich warunków. Nieco zagubiona, nieco niepewna, ale wiecznie uśmiechnięta.


 

Lu || Li(u)nka || Luna
10.08.1992 || Oslo

Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Pięknych || Sztokholm
Kostiumolog w teatrze || Modystka z powołania


163 centymetry || 49 kilo
Długie, rude włosy || Brązowe oczy
Tatuaż: jaskółka || Prawe ramię, okolice barku


Heteroseksualna || Wolna



POWIĄZANIA || POSTY



[Witam! Wiem, że karta krótka, ale nie lubię odkrywać wszystkiego od razu. Chcę mieć tematy, aby pisać wątki i posty, aby Luna zbyt szybko mi się nie znudziła. Do powiązań jestem chętna, Lu również, w końcu jest tutaj od roku ;)]


I never needed anybody's help in any way.


Gabriel Álvares, potocznie zwany przez wszystkich "Torres", jest jednym z setki Pierwszych Oficerów na pokładach szwedzkich linii lotniczych. Przyszedł na świat dwadzieścia sześć lat temu w Brazylii. Jego ojciec jest pełnokrwistym Brazylijczykiem, a matka Szwedką. Nawojowała mu w sercu i tralalala !, tak oto powstał Gabryś. Rodzinne szczęście długo nie trwało, bo ukochany tatuś znalazł sobie inną. Dlatego Torresa wychowała sama matka. Nie jest to smutna historia. Ani na pewno wyciskająca łzy. Sam Gabriel nie lubi opowiadać o swoich dawnych dziejach, więc skróćmy to do minimalnych i najważniejszych informacji. Jest jedynakiem, który przeciętnie uczył się w szkole. Do szkoły lotniczej zdał zupełnie przez przypadek, bo okazało się, że złożył papiery w złe miejsce, aczkolwiek postanowił spróbować. Czemu nie? W tym momencie jest jednym z najbardziej cenionych pilotów młodego pokolenia. Póki co żaden samolot nie ucierpiał pod jego sterami. Można powiedzieć na pierwszy rzut oka, że całkiem miły z niego człowiek. Zawsze uśmiechnięty, przyjaźnie nastawiony do świata i ludzi. Garnie się do wszystkiego z dużym zapałem i zawsze stara się być szczery wobec każdego. Ma jednak kilka wad. Uwielbia bawić się kobietami. W piątek jedna, w sobotę następna. Spytaj swojej koleżanki, co sądzi o Gabrielu. Same oszczerstwa i nieprzyjemne słowa? Hmm, czyli już musiała być jedną z tych "na całe życie". Uwielbia się zgrywać, nawet kiedy sytuacja jest temu przeciwna. On i tak robi swoje.       

"Panie i Panowie, witamy w Paryżu. Prosimy pozostać na swoich miejscach z zapiętymi pasami bezpieczeństwa, podczas gdy kapitan podjedzie do bramki tym, co zostało z naszego samolotu."

Gabriel jest dosyć wysoki. Ma brązowe, lekko pofalowane włosy sięgające z tyłu mniej więcej do połowy karku i delikatny zarost, który uwydatnia jego kości policzkowe. Turkusowe tęczówki przeszywają na wskroś swoją pewnością i śmiałością. Nie odziedziczył ani grama szwedzkiej urody po swej matce.  Co do stylu ubierania, nie jest jakimś pieprzonym znawcą mody, ubiera się w to co znajdzie się pod jego ręką. Garnitury, garniturami, ma ich około 20 w swojej szafie - taka praca. Nie jest to jednak w jego stylu. Luźne dżinsy, wymięte podkoszulki i zwyczajne trampki to strój, w którym możecie go spotkać w sklepie i na mieście. W jakim sklepie ? W jakim mieście ? Zależy od tego, gdzie aktualnie się znajdzie. Może to być Sztokholm, Londyn, Moskwa, Dubaj albo Nowy Jork. Nie jego wina, że ma za dobre serducho i wyręcza swoich znajomych pilotów, którzy chcieliby pobyć chociaż jeden dzień ze swoją rodziną. Gabryś jak sam powiedział, jedyną osobą do której mógłby wrócić, jest jego matka, jednak w tej chwili jest to niemożliwe z jednego, prostego powodu - jego matka zmarła półtorej roku temu. Pozostaje więc niewzruszony zdaniem "Powrót do domu." bo tak na prawdę, jego domem jest każdy hotel, na każdym kontynencie.

"Dziękujemy Państwu za wspólny lot. Kiedy następnym razem poczujecie te wariacką potrzebę przebijania się przez chmury z prędkością pocisku, zamknięci w pędzącej 800km/h cienkiej metalowej tubie pełnej paliwa, mamy nadzieję, że pomyślicie o naszych Svensk Airlines !"


Gabriel Álvares
zwany potocznie "Torres"
lat 26
ur. 28 września 1986 roku, Brazylia
Pierwszy Oficer linii lotniczych
"Svensk Airlines"
pół Szwed, pół Brazylijczyk
wychowany przez matkę




Od autora :
Bry, bry. :) Nie mam weny, więc posklejałem swoje stare karty postaci i wyszło takie coś, co widnieje powyżej. Istny dramat. Zdjęcie pochodzi z tumblr.com, gify również. Co do wątków, ja podaję pomysł, ty rozpoczynasz, ty podajesz pomysł, ja rozpoczynam. Chyba tyle... Zaczynamy. :D

niedziela, 19 sierpnia 2012

"Są wybory, które mają znaczenie. Kochać czy nienawidzić? Być bohaterem czy tchórzem? Walczyć czy poddać się? Żyć czy umierać?"





"Pracujesz, uczysz się, przygotowujesz. Miesiące i lata prowadzą do tego dnia. Dnia, kiedy przechodzisz krok wyżej. Tego dnia, musicie być gotowi na wszystko. Ale jest jedna rzecz na którą nie możesz się przygotować. Dzień, w którym się cofasz. 
Problem tkwi w tym, że jesteśmy ludźmi. Chcemy czegoś więcej. Pragniemy miłości. Chcemy odnieść sukces. Chcemy być jak najlepsi. Robimy co się da, by osiągnąć cel. Reszta jest jak śmierć"



Niklas Lefler, urodzony 31 września 1986 roku w Sztokholmie, były, zasłużony reprezentant kadry narodowej w pływaniu, aktualnie właściciel kawiarni "Svenskt Eftermiddagen".


 Istnieje wiele stereotypów na temat sportowców. Mówi się, że często, gdy całkowicie poświęcają się swojej pasji, alienują się od reszty społeczeństwa i ograniczają do wąskiego sportowego światka. Na swoje usprawiedliwienie mają przede wszystkim brak wolnego czasu, częste wyjazdy, przemęczenie. Ponadto, miłość do sportu jest prawdziwym uzależnieniem, ale zwykli ludzie zazwyczaj nie są w stanie tego zrozumieć, a przecież o wiele łatwiej żyje się wśród ludzi, którzy posiadają podobne zainteresowania, potrafią wysłuchać i zawsze cię zrozumieją. Zapewne istnieje więcej wyjątków od przedstawionej wcześniej „reguły”, aczkolwiek trzeba przyznać, że Niklas od zawsze był odrobinę kontrowersyjny w swojej odmienności. Urodził się w rodzinie z pływackimi korzeniami, gdzie sport ten zawodowo uprawiało się od pokoleń; rodzice jeszcze przed jego narodzinami dokładnie zaplanowali mu przyszłość – miał stać się przykładnym obywatelem swojego państwa, rozsławiając Szwecje przez liczne sportowe osiągnięcia. Miał tak, jak ojciec i dziadek stać się prawdziwym bohaterem, których historię w wielu domach opowiadano dzieciom przed snem, jako przykład dążenia do doskonałości i spełniania marzeń. Państwo Lefler subtelnie naciskali na syna, by ten obrał tą znaną, przetartą przez członków rodziny ścieżkę. Bardzo wcześnie zapisano go na pływalnie, zaszczepiono w nim miłość do tej dyscypliny, nauczono zdrowej rywalizacji a zaangażowanie rodziny w rozwój jego kariery dodatkowo motywowało go do walki. Może i spełniał chore ambicje swoich rodziców, ale wyrażał też siebie poprzez pływanie – robił to, co kochał, a że był w tym cholernie dobry, miał przed sobą świetlaną przyszłość. 
 Nie da się ukryć, że dla Niklasa zawsze liczył się tylko sport. Podczas licznych wywiadów podkreślał, że w jego życiu nie ma miejsca na miłość i nie w głowie mu poważne związki. Mimo to cieszył się raczej opinią kobieciarza, który dość powierzchownie traktował swoje partnerki. Sam nie miał sobie jednak nic do zarzucenia; przed żadną z nich nie ukrywał, że będzie tylko krótką przygodą, przelotnym romansem, który właściwie zaczynał się i kończył tego samego wieczora w jego łóżku. Nie można było nazwać go osobą aspołeczną, bo w nawiązywaniu nowych kontaktów radził sobie wyjątkowo dobrze, zazwyczaj też pojawiał się na każdej, organizowanej przez jego znajomych, imprezie. O ile oczywiście nie kolidowało to z jego sportowymi planami, bo te wciąż były rzeczą nadrzędną. Co wiec odróżniało go od większości nastolatków? Nigdy nie palił, nie ćpał, nie ciągnęło go też do alkoholu, ale potrafił dobrze bawić się bez niego. Umiał, więc godzić życie sportowca z życiem imprezującego nastolatka i bardzo dobrze rokującego ucznia, bowiem syn państwa Lefler od zawsze wyróżniał się na tle swoich rówieśników inteligencją i spostrzegawczością. Miał też w sobie odrobinę z artysty; rysował i pisał, dużo i całkiem dobrze. 
 Dość szybko wspinał się po szczeblach kariery. Z roku na rok osiągał coraz więcej; kilkunastokrotnie udało mu się stanąć na podium w Mistrzostwach Świata, a w 2009 roku sięgnął po tytuł mistrza. Wydawałoby się, że teraz może być już tylko lepiej, bowiem Niklas osiągnął to, co chciał – stał się postacią, której poczynania śledził cały kraj. Nic, więc dziwnego, że hańbą nazwano sromotną przegraną młodego Leflera na MŚ w 2010 roku, kiedy to przedstawiany, jako faworyt – niedoszły obrońca tytułu – nie znalazł się nawet w głównym finale. Nieliczni wiedzieli wtedy, że za upadkiem mistrza stoi niewysoka dwudziestodwulatka. Ciężko było nazwać ich związek udanym, może, dlatego odbił się tak niekorzystnie na karierze pływaka. Ona - niestroniąca od alkoholu i przeróżnych używek stała bywalczyni klubów, o niezbyt pochlebnej opinii, była jego całkowitym przeciwieństwem. Nadia - bo tak miała na imię tajemnicza kobieta - wychowywana była w mroźnej Rosji przez surową babkę, która niemal każdego dnia powtarzała wnuczce, że ta jest dziełem szatana. W jej domu problemy rozwiązywano krzykiem, wrzaskiem i przemocą. Nic, więc dziwnego, że podobne chowanie wywarło zgubny wpływ na jej psychice; zaburzony system wartości to tylko jedno z licznych odchyleń cechujących tą drobną osóbkę. Nie była idealna, ale Niklas, na przekór rodzinie, akceptował wszystkie jej wady. Rodzice uważali Nadię za niewystarczająco dobrą partnerkę dla ich syna, być może mieli ku temu podstawy. Na jej niekorzyść przemawiała nie tylko burzliwa przeszłość, ale równie niepokojąca teraźniejszość; bowiem gdy poznała Niklasa pracowała, jako tancerka w jednym z nocnych klubów w Sztokholmie. Zarzucano jej jednak znacznie więcej; bezpodstawnie nazywano dziwką. Martwili się nie tylko o pierworodnego, gdyż ten wydawał się naprawdę w niej zakochany; ten związek zagrażał czemuś znacznie ważniejszemu, reputacji rodziny Leflerów. Nie dało się ukryć; Nadia stanowiła dla niego prawdziwe zagrożenie – dość szybko pozwolił by okręciła go sobie wokół palca. Łączyło ich prawdziwe płomienne uczucie, ale Niklas udowodnił wtedy całemu światu, że rzeczywiście brak mu było doświadczenia w stałych związkach. Nie dostrzegał wyraźnej granicy między partnerstwem a toksyczną relacją, dlatego też oddawał jej całego siebie, a ona miała w zwyczaju to wykorzystywać. To Nadia namówiła go by, po jego nieudanym starcie w mistrzostwach, zrobił sobie krótką przerwę i wyruszył z nią w podróż po Europie. Nie zastanawiając się długo, spakował najpotrzebniejsze rzeczy, zabrał dość spory zapas gotówki i nie mówiąc nic nikomu ruszył w trasę swoim Chargerem’69.

 Tych dwoje różniło zbyt wiele, dlatego też na pierwsze poważne kłótnie nie trzeba było czekać długo; zazwyczaj dotyczyły one uzależnień Iwanowny; zbyt często sięgała po alkohol, dała też o sobie znać jej przedziwna fascynacja narkotykami, i choć z uporem dziecka powtarzała Niklasowi, że wciąż trzyma rękę na przysłowiowym pulsie, że wie, kiedy przestać, nie potrafiła nawet zrezygnować ze swoich starych przyzwyczajeń, gdy okazało się, że za 7 miesięcy na świecie pojawi się owoc ich miłości. Ta sytuacja powinna ściągnąć z oczu Niklasa bielmo, które pozwalało mu widzieć i wierzyć w to, że Nadia Iwanowna to perfekcyjna kandydatka na jego stałą partnerkę i matkę dzieci. Stało się jednak zupełnie inaczej: wiadomość o ciąży tylko umocniła łączącą ich więź, co prawda Lefler zapragnął zmienić w swojej partnerce wiele cech, ale każda jego próba kończyła się niepowodzeniem. Próbował zmusić ją do podjęcia leczenia, mówił, że powinna to zrobić dla dobra dziecka. Po wielu stanowczych odmowach, w końcu zgodziła się spróbować. Dla rozwijającej się pod jej sercem dziewczynki mogło już być za późno – przyjmowane przez kobietę narkotyki prawdopodonie trwale uszkodziły układ nerwowy płodu, ale i tak chciała rozpocząć nowe życie, a taką możliwość dałby jej tylko odwyk.  Razem z Niklasem zadecydowali, że wrócą do Szwecji; Nadia miała udać się na leczenie, mieli planować ślub i żyć, jak prawdziwa, spokojna rodzina. Plany te pokrzyżował jednak pewien nieszczęśliwy wypadek, który stał się koszmarem młodego Leflera. Ich podróż trwała już kilka długich godzin, do motelu, w którym mieli się zatrzymać, pozostało im góra 10 km. Droga była prawie pusta, więc Niklas nie bał się odrobinę za mocno przyciskać pedał gazu, ale to, co stało się po chwili nie było wcale jego winą. Jedyne, co pamięta to przeraźliwy krzyk towarzyszki, dźwięk rozpadającej się na milion kawałków szyby, miażdżonej stali i to oślepiające światło, przez które odwrócił wzrok. Pijany kierowca tira zjechał na ich pas zaledwie kilka sekund przed zderzeniem, oszołomiony Niklas nie zdążył nawet zareagować, wjechał prosto pod koła ogromnej, rozpędzonej maszyny. W tej jednej minucie stracił wszystko; kobietę życia, dziecko oraz marzenia o powrocie do sportu. Jedyne,co pozostało mu po długiej rekonwalescencji w szpitalu to powrót do Sztokholmu gdzie zorganizował pogrzeb Nadii Iwanownej, jednak od najbliższej rodziny nie otrzymał krzty współczucia, no chyba, że można do niej zaliczyć stwierdzenie: „Syn marnotrawny zrujnował swoje życie i karierę przez rosyjską dziwkę i ćpunkę”.

"To był straszny dzień; kłótnia z szefem, grypa żołądkowa, korek. To właśnie opisujemy jako straszne, kiedy nic strasznego się nie dzieje. O te właśnie rzeczy błagamy - leczenie kanałowe, wezwanie do urzędu podatkowego, kawa rozlana na ubraniu-  kiedy dzieją się naprawdę straszne rzeczy. Zaczynamy błagać Boga, w którego nie wierzymy, by przywrócił nam małe dramaty a zabrał te. To całkiem ciekawe, prawda? Powódź w kuchni, trujący dąb, kłótnia, po której cały drżysz z wściekłości? Czy pomogłoby gdybyśmy wiedzieli, co jeszcze nadchodzi? Czy wiedzielibyśmy, że to były najlepsze chwile naszego życia?"

DODATKOWO:


  • Czym wyróżnia się w tłumie przechodniów? Przede wszystkim wzrostem, bowiem Niklas mierzy sobie aż 198 cm. Mogłoby się wydawać, że wygląda, jak wielkolud o zaburzonych proporcjach, ale idealnie wyrzeźbiona sylwetka całkowicie neutralizuje ten efekt.
  • Jest szczęśliwym posiadaczem naturalnie jasnych blond włosów i niebieskich tęczówek. Wystarczy tylko jedno wymowne spojrzenie by kobietom miękły kolana. Po śmierci narzeczonej regularnie to wykorzystuje, jednak rzadko, kiedy wiąże się z kimś na dłużej.
  • Cechuje go, zrozumiałe po podobnych przeżyciach, rozchwianie emocjonalne; potrafi śmiać się do rozpuku, a po chwili wpadać w szał i furie, rzucając przy tym, tym co tylko znajdzie się w zasięgu jego dłoni i klnąc jak szewc. Bardzo ciężko zyskać jego zaufanie, ale wystarczy jedno nieodpowiednie słowo by zniszczyć relacje, którą budowało się z nim przez lata.
  • Ludzie często pytają go, dlaczego nie wrócił do pływania. Często unika odpowiedzi, ale nielicznym udało się poznać prawdę. Na skutek wypadku z marca 2011 roku, w którym to zginęła jego ciężarna dziewczyna doznał silnego urazu kręgosłupa i to całkowicie skreśliło jego sportową karierę. Sam widzi w tym jakiś znak; pijany kierowca odebrał mu kobietę życia, dziecko, marzenia - widoczne niedane mu było bycie szczęśliwym.
  • W jaki sposób stał się właścicielem kawiarni "Svenskt Eftermiddagen"? Została ona otworzona przez jego babkę. Gdy zdiagnozowano u niej raka w listopadzie 2011 roku, postanowiła przepisać biznes na swojego wnuka. Kawiarnia pomogła Niklasowi otrząsnąć się z traumy spowodowanej wypadkiem i śmiercią ukochanej. Troszczy się o to miejsce, jak nikt inny; w żartach mawia, że jest ono jego adoptowanym dzieckiem. 
  • Jest zwolennikiem zdrowego trybu życia; biega codziennie rano, regularnie spożywa wszystkie posiłki o obniżonej zawartości tłuszczu, bogate w białko i proteiny. Oznacza to, że jego nawyki żywieniowe nie zmieniły się aż tak bardzo, gdy przestał trenować. Jedynym ustępstwem na które sobie pozwala jest alkohol; po niego sięga stosunkowo często, oczywiście w rozsądnych ilościach. Bez żadnego umiaru sięga jednak po kofeinę, możnaby go nazwać prawdziwym kawoszem.
  • Mieszka w sporych rozmiarów lofcie w centrum Sztokholmu. Całe dwieście metrów kwadratowych zamieszkiwane jest przez niego i Skarpetkę - psa, którego przygarnął trzy miesiące temu.

[Podziwiam wszystkich, którzy przebrnęli przez tę kartę. Wyszła trochę, hmm, rozbudowana, ale mam nadzieję, że wystarczająco przybliżałam wam losy Niklasa i nie zraziłam do niego za bardzo. Niektóre fragmenty jego historii widnieją już na innym blogu grupowym, ale tę kartę starałam się bardziej dopracować, przez co wyszła aż tak długa :) Jestem otwarta na wszystkie wątki i powiązania, zwłaszcza te najbardziej pokręcone i skomplikowane.  
Chciałam jeszcze dodać, że cytaty, których użyłam pochodzą z serialu Chirurdzy a na zdjęciach widnieje cudowny Alexander Skarsgard. ]

sobota, 18 sierpnia 2012

Jeanne Weber

Słyszysz to nazwisko i wiesz, że skądś je znasz. Tylko skąd? Marszczysz brwi, zastanawiając się nad tym, aż w końcu odkrywasz. Widziałeś je już tyle razy w gazetach, co chwilę słyszysz o nim w telewizji, czy radiu. Weber, Weber, Weber...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
12/10/1991
Nowy członek rodziny Weberów
   Jak donoszą nasze tajne źródła, rodzina Weberów się powiększyła. Dziś o trzeciej czterdzieści w nocy urodziła się mała Jeanne. Na szczęście cała i zdrowa. Po tragedii jaka spotkała Jessicę i Aarona trzy lata temu, gdy ich pierwsze dziecko przyszło na świat martwe, cieszymy się, że los się do nich uśmiechnął. Mamy nadzieję, że wkrótce uda nam się porozmawiać z kimś z rodziny [...]


Gdy Jeanne się urodziła cała rodzina odczuła ulgę. Jessica długo się o nią starała, po tym jak trzy lata wcześniej straciła swoje pierwsze dziecko. Zresztą nie tylko ona. Jej mąż także pragnął mieć dziecko, by mogło odziedziczyć po nim majątek. Kiedy kobiecie w końcu udało się zajść w ciążę, wszyscy drżeli ze strachu. Nikt nie chciał, by koszmar się powtórzył.
Przez pierwsze lata życia Jeanne była strasznie rozpieszczana. Przez wszystkich - rodziców, dziadków, służbę... Nic dziwnego. Dziewczynka wyglądała naprawdę cudownie. Jej duże, niebieskie oczka zdawały się zajmować połowę twarzy. A blond czuprynka nadawała jej wyglądu aniołka. Zakochiwano się w niej od pierwszego wejrzenia.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
01/09/1998
Pierwszy dzień szkoły Jeanne Weber
Dziś Jeanne po raz pierwszy przekroczy mury szkoły jak wiele innych dzieciaków. Będzie uczennicą Katolickiej Szkoły Prywatnej im. św. Urszuli. Niewątpliwie czeka ją dużo nauki oraz ogromny rygor. Ale nie tylko państwo Weber wybrali dla córki tą szkołę. Wśród koleżanek Jeanne znajdą się dzieci między innymi... [...]


Dziewczyna poszła do prywatnej szkoły dla dziewcząt prowadzonej przez siostry zakonne. Tam miała zdobywać wiedzę, co też robiła. Osiągała doskonałe wyniki, była jedną z najlepszych uczennic. Ale nie było to jedyne miejsce gdzie się kształciła. Jeanne została posłana na wiele dodatkowych zajęć. Uczyła się grać na fortepianie i skrzypcach. Poznała język angielski, francuski i włoski. Uczęszczała także do szkółki jeździeckiej.
W tym czasie w jej domu nie działo się najlepiej. Choć rodzice kochali ją i spędzali z nią każdą wolną chwilę, niejednokrotnie widziała łzy na policzkach mamy. Wszystko dlatego, że kobieta nie potrafiła ponownie zajść w ciążę. A Aaron Weber pragnął mieć syna, który odziedziczy po nim restauracje. W końcu nie powierzy tego Jeanne, która choć inteligentna była przecież kobietą.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

15/09/2000
Rodzina Weberów pogrążona w żałobie - Jessica nie żyje
Dziś odbył się pogrzeb Jessici Weber. Uroczystość odbyła się na starym cmentarzu w rodzinnej miejscowości Weberów. Szczegóły śmierci kobiety nie są znane. Aaron Weber na pytania o zmarłą żonę nie odpowiedział. By nie zakłócać spokoju, zostawiliśmy rodzinę samą. [...]
Gdy Jeanne miała dziewięć lat, została pół-sierotą, ale także jedyną spadkobierczynią. Aaron, choć rozpaczliwie pragnął męskiego potomka, nie chciał go mieć z inną kobietą. Zaczął tworzyć nowy plan. Uznał, że odda interes przyszłemu zięciowi. Jednak nie zamierzał dopuścić do tego, by tym zięciem został byle kto. Osobiście wybrał Christopera Wildera. Był to syn innego właściciela innej sieci restauracji, który jednak nie był aż tak bogaty jak Weberowie.
Po zawarciu umowy z Wilderami, kategorycznie zabronił córce randek, a ta jako że nigdy nie odważyła się mu sprzeciwić posłuchała. Sprawiło to jednak, że zaczęła mieć trudności w kontaktach z rówieśnikami. Jej wszystkie koleżanki miały chłopaków. Ciągle rozmawiały o swoich miłościach, seksie, złamanych sercach. Jeanne, która nie miała nic do powiedzenia na ten temat wkrótce odsunęła się na bok, poświęcając się nauce.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


10/07/2011
Przeprowadzka do Sztokholmu
Już jakiś czas temu dotarła do nas informacja, że Jeanne Weber przeprowadza się do Sztokholmu. Po dwudziestu latach, w końcu zamieszka sama. Dziś plotka ta została oficjalnie potwierdzona. Decyzja została podjęta przez wzgląd na studia, na które zamierza pójść. Wybrała medycynę. Czyżby zamierzała zostać lekarzem? Ale chyba nie z powodu braku pieniędzy? [...]
Mając dwadzieścia lat Jeanne po raz pierwszy postawiła się ojcu. Chciała iść na studia. Po wielu namowach, prośbach, mężczyzna w końcu się zgodził. Jednak postawił wiele warunków. Jednym z nich był wynajęty przez niego penthouse. Kolejnym brak skandali, których na razie udawało się im unikać. No i oczywiste - żadnych randek. Nie przedstawił jeszcze córce jej nieoficjalnego narzeczonego, choć widzieli się już "przypadkiem" kilka razy.
Jeanne zamierzała zacząć swoje życie od nowa w Sztokholmie. Nie było to do końca możliwe, ale starała się. Przede wszystkim otworzyła się na ludzi. Nie imprezowała jak szalona, ale częściej wychodziła z domu niż wcześniej. Pociągnęło to jednak pewne konsekwencje, bowiem nie można jej nazwać brzydką. Falowane, blond włosy, piękne niebieskie oczy oraz apetyczna figura, nie odstraszały mężczyzn, wręcz przeciwnie. Uroda (którą zawdzięczała w jednej części genom, a w drugiej licznym kosmetyczkom, fryzjerom, trenerom itd.) była jej przekleństwem, bo choć niejednokrotnie chciała się zgodzić na randkę nigdy tego nie zrobiła. Ojciec od razu by się dowiedział.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
01/07/2012
Będzie ślub! Jeanne Weber i Christoper Wilder zaręczeni!
Wczoraj Aaron Wilder urządził wielkie przyjęcie, na którym zaręczyny Jeanne i Christoper zostały oficjalne ogłoszone. Niezbyt często widywaliśmy parę razem, jednak wystarczy na nich spojrzeć, by dostrzec, że idealnie do siebie pasują. Nie możemy się doczekać wielkiego dnia. Niektórzy już robią zakłady ile Aaron wyda na ślub swojej córki. Niewątpliwie będzie to niemała suma [...]

Jeanne dowiedziała się o zaręczynach dzień przed przyjęciem. Trudno powiedzieć, by tryskała szczęściem. Głównie dlatego, że prawie w ogóle nie znała swojego narzeczonego. Wiedziała tylko, że jest przystojny, a małżeństwo ma przynieść ogromne zyski. Jak zwykle zgodziła się z wolą ojca i od tego dnia pokazuje się z Christoperem jako szczęśliwa para. Przynajmniej raz w tygodniu wychodzą gdzieś razem, głównie przez wzgląd na media. Dziewczyna stara się go pokochać, bo wie, że i tak nie ma wyjścia. 





~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Witam :)
Postać była używana na innych blogach, choć niezbyt długo. 
Proszę o zaczęcie wątków!


POSTAĆ CHRISTOPERA DO PRZEJĘCIA.
w razie pytań pisać pod kartą

piątek, 17 sierpnia 2012

Powiesz mi coś miłego? Pewnie. Pieprz się.

Seth Bale
Lat dwadzieścia cztery. Urodzony w grudniu.
Obecnie szef restauracji "På Båten".


Czekaj. Chwila. Nie jestem jeszcze gotowy, żeby o sobie opowiadać. Nie poprawiłem włosów. Cholera! Pogniotłaś mi marynarkę, wiesz ile trwa jej prasowanie, wiesz? Dobra, nie przepraszaj tyle, to się robi nudne... i męczące. Usiądź. No, ale nie na marynarce, cholera! Na fotelu. Kawy? Wybacz, nie mam, nie stać mnie. Właściwie to stać, ale mam za daleko do kuchni. Wyluzuj, od razu nie umrzesz. Uznajmy, że to kara za pogniecenie mojej marynarki. Jesteśmy kwita. A teraz, zamknij swoją piękną buzię jeśli możesz i notuj w swoim czarnym notesiku wszystko to, co zainteresuje cie z mojej bezsensownej paplaniny. Ale ostrzegam, nie ma tu nic ciekawego, żyłem w normalnej rodzinie, bez matki ćpunki i ojca tyrana. Uczyłem się tak, jak mi się chciało. Raz lepiej, raz gorzej, ale nikt nie narzekał. Dorobiłem się całkiem dobrze prosperującej restauracji, której to jestem szefem, więc i moje konto bankowe może poszczycić się całkiem sporą sumą, zwłaszcza, że rodzice nadal przysyłają mi jakieś pieniądze. I jak tu ich nie kochać? Jak na razie nie zanosi się na to, żebym miał splajtować, więc jakiś większych problemów nie miewam. Tych związanych z miłością nie liczę, bo w tej kwestii zazwyczaj mi nie wychodzi i moje związki w zasadzie nie utrzymują się zbyt długo. I nie myśl sobie, że to przeze mnie. Nikogo nie zdradzam, nie oszukuje i nie olewam, jeśli mi na nim zależy. Wszystkie mówiły mi, że poświęcam im za mało czasu i prawdopodobnie to jest przyczyną tego, że moje związki się rozpadają, jak domek z kart na skutek podmuchu wiatru. Bycie samotnym wcale nie jest takie złe, ale to kwestia przyzwyczajenia, a ja się już przyzwyczaiłem.



Wybacz mi ten nagły wybuch śmiechu, no ale zrozum, rozbawiłaś mnie tym stwierdzeniem do łez. Kochanie, zdecydowanie poprawiłaś mi humor, ale stwierdzenie, że jestem oazą spokoju jest po prostu zwykłą ściemą, a chyba nie będziemy tu wciskać nikomu takich kitów, prawda? Rzekłbym raczej, że opanowany ze mnie facet, ale żeby nazywać mnie oazą spokoju, to już przesada. Potrafię opanować swoje nerwy, zacisnąć ręce w pięści i nie obić mordy pierwszemu lepszemu gówniarzowi, który to udaje nie wiadomo kogo, a jak przyjdzie co do czego, to spierdala szybciej niż najszybsze zwierzę, jak mu tam... Gepard, nie? Ale moje opanowanie też ma swoje granice, więc trzeba uważać, żeby ich nie przekroczyć. Niektórzy mówią, że podobno bywam nie miły i ironiczny, a wiesz co ja sądzę o Niektórych? Że mają rację. Nie stuprocentową, ale po części. Jak kogoś znam, lubię no to nawet całkiem miły ze mnie towarzysz, chociaż i tak miewam swoje humorki, ale skoro kobieta w ciąży może, to czemu niby ja nie mogę sobie na co dzień pomarudzić? Też mi się coś od życia należy. Jak kogoś nie znam, to z początku staram się go trzymać na dystans, coby czasem nie nadużywał mojego zaufania, którym obdarzam tylko nie licznych, jak na razie tylko rodziców, reszta mnie zawiodła. Kiedyś słyszałem, że jak chce się poznać kogoś charakter, to trzeba się z nim zakumplować, więc na co czekasz, podobno nie gryzę, ale głowy uciąć sobie nie dam. 


Przystojna ze mnie bestia, nie będę mówił, że tak nie jest, w końcu chwilowy samozachwyt jeszcze nikomu nie zaszkodził. Przynajmniej mi nie szkodzi, a miewam takie, jak popadam w depresję z powodu przypalonej wody na kawę i muszę podnieść sobie swoją samoocenę. Moje nieco dłuższe włosy odpowiadają mi i to bardzo, w końcu to takie seksowne, jak przeczesuje je swoją ręką. Tak, właśnie się dowartościowuje, muszę. Nie patrz w moje oczy tak upierdliwie, bo mnie to irytuje. Gały mam zielone, okej? A teraz spójrz gdzie indziej tylko nie w moje oczy, błagam. Dziękuję. Do najwyższych z pewnością nie należę, ale narzekać też chyba nie mam na co (tak, dalej się dowartościowuje) w końcu sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu to wcale nie tak mało. No bo, po co komu dwa metry? Drzwi bym musiał w mieszkaniu wymieniać, a że sam nie mieszkam, to wiesz, nie bardzo mogę sobie rządzić. I tak to robię czasem... często. 


Co byś mogła jeszcze o mnie wiedzieć? Pewnie jest wiele ciekawych rzeczy, które mógłbym ci zdradzić, ale po co? Lepiej zdradzę Ci czym poruszam się po mieście, a jeżdżę czarnym, ukochanym Range Roverem, który to jest moją jedyną miłością na całe życie. Czasem sypiam w salonie na kanapie, jak mi się dupska do sypialni ruszyć nie chce. Nie pijam mleka, nie jadam pomarańcz, bo uczulony na to dziadostwo jestem. I żyję. Żyję sobie jako Seth Bale i zamierzam dożyć setki. 


[Jeszcze chyba nigdy nie męczyłam się nad kartą tyle, co nad tą. Więc musicie wybaczyć mi jej jakoś, bo wnioskuję, że nie należy do najlepszych. Leń jestem straszny, więc raczej jej nie poprawię, chyba, że błędy. Wątki/powiązania bardzo chętnie. Zasadę ja pomysł-ty wątek i odwrotnie bardzo lubię. Witam, tak w ogóle.]

Czy masz rewolwer w kieszeni, czy tak cieszysz się, na mój widok?

dwadzieścia dwa lata || trzynasty listopada, Sztokholm
kelnerka || muzyk z Bożej łaski, zgrabnie wygrywająca melodię skrzypcami, saksofonem, gitarą i, przede wszystkim, swym ukochanym pianinem || studentka na wydziale muzycznym || Dziewica Orleańska

     Moja historia nie jest ciekawa, toteż zwyczajnie Ci jej nie zdradzę. Opowiem o rzeczach ważniejszych, zarówno dla mnie, jak i ludzi dookoła.
     Dorastałam w przekonaniu, że dwuosobowe łóżko nie oznacza tego, że nie może co noc sypiać w nim tylko jedna osoba, a towarzystwo puszystego kota całkowicie wynagradza ewentualnego życiowego partnera. Marzyłam o niezależności, a ewentualne plany na przyszłość pod znakiem miłości rozważałam tylko do końca przedszkola. Chciałam własnej, przytulnej kawalerki na poddaszu jakiejś paryskiej, starej kamieniczki. Miałam zamiar siadać wieczorami na parapecie i, popijając gorącą czekoladę, wpatrywać się w zabieganych ludzi jeszcze chwilę spokojnie siedzących na ławce zaledwie kilkadziesiąt metrów przed Wieżą Eiffla. Chciałam mieć pewność, że w każdej chwili mogę spakować walizkę i pozostawić wszystko tak, jak jest, wyjechać w dowolny zakątek tego świata. I nie przejmować się absolutnie niczym. Być samotna, ale szczęśliwa. Być po prostu niezależną podróżniczką, nieobecną marzycielką, ślepą pod względem otaczających ją ludzi poetką, zakochaną w pianinie, zdecydowaną kobietą, której nikt nie karciłby za obgryzanie paznokci, ale też nie przytulał, kiedy byłoby źle. 
     Nie wyszło. W każdym razie, nie do końca.
     Jestem sama, to fakt. Nie w stu procentach, bo mam na głowie współlokatora, ale mniejsza oto. Przytulna, paryska kamieniczka stała się ogromnym mieszkaniem w centrum nieco zieleńszej części Sztokholmu. Jedyną moją większą sympatią jest pianino, prawda, ale odebrałam samej sobie opcję zerkania na zakochanych przechodzących ulicą podczas ulewy czy wystrojonych kobiet z bagietką pod pachą i psem u nogi z samego rana. Nie jestem podróżniczką. Nie mogę spakować się w jednym momencie, a w drugim być już w samolocie. Ale mam kota, trochę złośliwego, jedynego mojego prawdziwego przyjaciela, Monsieur. Mam też pracę. Wprawdzie marną... ale jednak zawsze. Jestem w trakcie studiowania. Wydział muzyczny. Niby wyszło lepiej, niż miało być, ale brakuje mi swobody. Swobody, o której marzyłam przez całe swoje dwudziestodwuletnie życie.
     Lauren Eleonore Lukrecja Carlsson oficjalnie poległa.

W A Ż N I E J S I
Z A P I S A N E
U C H W Y C O N E

[Karta miała taka być, więc dobrze zdaje sobie sprawę z tego, jak zła jest.
Na watki jestem chętna, a jakże, powiązania też mile widziane. Z tym, że ja lepiej zaczynam, pomysły to ja z koziej rzyci wyciągam chyba. Cytat od Mae West.
Dziś krótko. Dzieńdobrywieczór.]

czwartek, 16 sierpnia 2012

„Najbardziej palaca potrzeba ludzkiej natury jest pragnienie bycia ważnym.”


„Nauczyłem się kochać tajemniczość. 
Ona jedna chyba może życie nasze uczynić
 niezwykłym i cudownym.
 Najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok, 
gdy się ją zachowuje w tajemnicy.


  Valerie Johansson
Czyli mała tajemnica wśród ludzkości.



 Całe swoje dzieciństwo spędziła w Ljusne, małym miasteczku w Szwecji. Mieszkała wówczas z rodzicami oraz swoim starszym bratem, który bronił ją przed rówieśnikami, rzucającymi w małą Valerię, niezbyt przychylnymi epitetami. Od zawsze wyróżniała się z tłumu, przez, co nie miała łatwego życia w swoich rodzinnych stronach. Często zapłakana, schowana w książkach, samotniczka. Nie bawiła się z innymi dziećmi, tylko zamykała we własnym pokoju lub spędzała czas na drewnianej huśtawce za domem. Nie miała ochoty na żadne zabawy, ponieważ zwykłe zdarcie kolana dla innych, dla niej równało się wizytą w szpitalu. W wieku jedenastu lat odkryła, zaś swoją pasję, którą zaczęła rozwijać i właśnie dzięki niej zdecydowała się na wyjazd do Sztokholmu by rozpocząć nowe życie.

Charakter
Zagubiona w świecie samotniczka, krocząca, jednak przez życie z podniesioną głową. Na pierwszy rzut oka, realistka sztywno trzymająca się zasad, po bliższym poznaniu; dziewczyna z głową w chmurach. Bardzo tajemnicza, nielubiąca opowiadać o sobie. Posiada w sobie ogromne pokłady empatii i zrozumienia; nigdy nie zostawi człowieka w potrzebie. Często się uśmiecha, lecz jest to bardzo nikły wyraz twarzy, prawie niezauważalny. Trudno złamać jej psychikę, ponieważ uodporniła się na wszelkie słowa krytyki i ból zadawany przez innych ludzi. Przebywająca na uboczu dziewczyna, nierzucająca się w oczy, nieangażująca w sprawy tłumu. Niekiedy bywa zbyt poważna, jak na swój wiek, zaś innym razem zachowuje się, niczym mała dziewczynka. Pełna sprzeczności, sprawiająca mylne pierwsze wrażenie. Nie daje się zadręczać i potrafi bronić własnych przekonań. Po dłuższej znajomości, doskonała rozmówczyni, doradczyni oraz pocieszycielka. Szczerze się śmieje tylko przy bliskich osobach, którym może ufać, a takich jest bardzo mało. Często dopatruje się w dobrych gestach głębszego dna, nie wierząc, że ktoś może jej pomagać z dobrej woli. Nieufna wobec innych osób, szukająca własnego miejsca na świecie.

Wygląd
Nie należy do najpiękniejszych dziewcząt, jednak potrafi przyciągać wzrok swoją delikatnością i wewnętrznym ciepłem. Posiada smukłą, wytrenowaną sylwetkę, posiadającą krągłości w odpowiednich miejscach. Jej krok, zapewne wynikający z lat treningów, przywodzi na myśl jedną z leśnych wróżek, z bajek dla dzieci. Brązowe włosy dziewczyny opadają swobodnymi falami na ramiona. Niekiedy zostają spięte w luźny warkocz lub kok (najczęściej podczas występów). Oczy dziewczyny, o brązowej barwie, patrzą na świat z drobnym dystansem, czasem połyskujące wesoło, co tylko dodaje jej uroku. Usta Valerie są pełne, o odcieniu delikatnego różu. Bardzo rzadkim widokiem jest, zaś rumieniec na jej policzkach. Tylko nieliczni mieli szansę go ujrzeć.
Lerie należy do wysokich dziewcząt, bowiem mierzy sobie całe 176 centymetrów wzrostu. Mimo tego, jest bardzo delikatna, jednak nie sprawia wrażenia kruchej, niczym porcelana. Nigdy nie wkłada na stopy obcasów, częściej są to balerinki lub zwyczajne trampki. Nie zna się zbytnio na modzie, więc ubiera się, tak, żeby było jej wygodnie. Ma słabość do sukienek i spódnic. Niestety, nie nosi ich zbyt często, ponieważ nie ma ochoty na ciągłe maskowanie siniaków, powstałych z powodu jej choroby.

Ciekawostki
•Jest chora na hemofilię, dlatego odwiedza szpital dwa razy w tygodniu (w poniedziałek i czwartek). Na dodatek zawsze nosi przy sobie jakiś bandaż oraz tabletki, które pomogłyby jej w opanowaniu krwawienia.
•Mieszka na ostatnim piętrze w starej kamieniczce, niedaleko ośrodka, w którym trenuje. Jej mieszkanko jest dosyć małe, (pokoik, który robi za salon, kuchnia, łazienka i sypialnia) jednak ona czuje się w nim doskonale. Sama zajęła się urządzaniem i remontowaniem, zniszczonej wcześniej, przestrzeni mieszkalnej. Jej lokum posiada balkon, na którym często przesiaduje nocami, obserwując oświetlone miasto. Jest fanką kwiatów, fotografii oraz obrazów, przez, co jej dom jest nimi wypełniony.
•Uwielbia książki, w swoim mieszkanku posiada imponujący księgozbiór zajmujący całą ścianę jej sypialni. Mimo, że czyta wszystkie gatunki, jej sercem zawładnęła fantastyka.
•Od jedenastego roku życia trenuje gimnastykę artystyczną. Treningi ma prawie, że codziennie i często wyjeżdża na różne turnieje. Jest jedną z najlepszych gimnastyczek w kraju i teraz szykuje się do najważniejszych zawodów w swoim życiu. Chce stanąć na podium podczas mistrzostw świata. Valerie najlepiej radzi sobie z wstążką i piłką, i to są jej ulubione przybory.
•Posiada w domu kota (czarny z jadowicie zielonymi ślepiami), na którego woła Louis. Dostała go na dziewiętnaste urodziny od brata.
•Nie pija herbaty, do której ma uraz z czasów dzieciństwa. Nigdy nie opowiada o tej historii, jednak została jej po niej niemiła „pamiątka” w postaci blizny po oparzeniu, niedaleko nadgarstka.
•W przyszłym roku ma nadzieję rozpocząć naukę, na Uniwersytecie Medycznym. Złożyła już dokumenty na uczelni, teraz czeka tylko na wyniki.
•Pisze własną powieść fantastyczną pod pseudonimem „Vivienne Anesel”. Pierwsza część serii została wydana, więc Lerie zajęła się pracą nad drugą. Czasem spotyka się ze swoim wydawcą i z zafascynowaniem obserwuje zainteresowanie ludzi jej twórczością.
•Cierpi na arachnofobię. Widząc pająka, reaguje głośnym piskiem i zastygnięciem w miejscu. Nie jest wtedy zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Nie obawia się tylko małych osobników tego gatunku.

Aktualnie
Stara się bardziej otworzyć na ludzi i przestać doszukiwać motywów w ich działaniu. Od zawsze żyje normalnie, nie zwracając wielkiej uwagi na swoją chorobę, ale także nie pakuje się w żadne niebezpieczeństwa, tylko po, to by kusić los. Nikomu nie mówi o swoich planach na studia, ani o książkach, które pisze.  Stara się częściej uśmiechać zarówno do znajomych, jak i nieznajomych osób. Zaczęła spacerować wieczorami po parku, żeby nie siedzieć samotnie w mieszkaniu. Rankiem, zaś można ją spotkać w piekarni, kiedy czeka na bułeczki prosto z pieca przed swoim treningiem.
 W skrócie
Valerie Johansson
20 lat
Rodowita Szwedka
Gimnastyczka artystyczna (jedna z najlepszych w kraju, a także na świecie)
Chora na hemofilię i cierpiąca na arachnofobię

[Wybaczcie, że taka długa ta KP. Nie spodziewałam się, że tak wyjdzie -.- Na dodatek nie jest dokładnie, taka, jaka miała być. Mam, jednak nadzieję, że ktoś się zainteresuje moją Velerie :)]